Recenzje

Recenzja Toca Race Driver 3

’97

Jest rok 1997. Tryumf święci akcelerator Voodoo i procesor w technologii MMX. Gracze odkrywają świat fpsów dzięki Quake i Duke Nukem 3D. Fani motogier pochłonięci są serią Need For Speed i brutalnym Carmageddonem. Swoją szansę widzą programiści Codemasters. Na półki sklepowe trafia ToCA Tournig Car Champioship. Najbardziej realistyczna samochodówka swojego okresu. Gracze są wniebowzięci, a wydawca zaciera ręce.

’06

Prawie 10 lat później ukazuje się trzecia z cyklu Race Driver, a piąta z kolei ToCA. Tym razem nie zasiadamy już jedynie za kierownicą aut klasy turystycznej i nie walczymy o mistrzostwo BTCC (British Touring Car Championship). Do naszej dyspozycji twórcy oddali ponad 70 wiernie odwzorowanych licencjonowanych samochodów i ponad 80 torów rozmieszczonych na całym świecie. Do wyboru mamy aż osiem zróżnicowanych trybów kariery i tryb World Tour. Dzięki niemu zwiedzimy kawał (torowego) świata i zasiądziemy za kółkiem prawie wszystkich dostępnych aut. Pięknie!

To od czego ja mam zacząć?

Pierwsze co rzuca się w oczy to pudełko. Pomysł teoretycznie super – metalowe pudełko wygląda bardzo oryginalnie i nadaje pewnego szyku. Widać, że warte było tych 99 zł. Niestety po całym dniu noszenia w plecaku, wychodzą na wierzch (dosłownie i w przenośni) jego wady. Bardzo łatwo je zarysować lub zadrapać. Chwila nieuwagi i pojawia się nań wgniecenie. Jako element ozdobny nadaje się doskonale (szpan przed kolegami), ale jako uniwersalne “nosidło” na grę już nie.
Po otwarciu pudełka nie spotka nas już nic ciekawego. Ot klasyka – jedna płytka “defałde” (DVD), instrukcja i katalog pierdół… tzn. innych dostępnych produktów. Pomijając fakt, ze jest minimalnie grubszy od samej instrukcji, to poraziło mnie hasło “Nie masz jeszcze pomysłu na prezent mikołajkowy lub gwiazdkowy?”. W połowie kwietnia chyba rzeczywiście jeszcze nie mam. Ba nawet nad tym nie myślałem. Cóż dobrze, ze chociaż miksera dla mamy tam nie reklamują…
Do samej instrukcji jako tako nie mam zastrzeżeń. Pomijając trudną w czytaniu czcionkę nie znalazłem większych baboli. Ot krótki instruktaż wejścia w grę. A, że podobnie jak szlifowania diamentów….

… Z książki się tego nie nauczysz!…

…. Postanowiłem samodzielnie przebrnąć przez etap nauki. Wiedza teoretyczna, zazwyczaj nijak ma się do rzeczywistości. Gra wita nas rozbudowanym okienkiem konfiguracji. Na moim rumaku raczej ciężko poszaleć, więc postawiłem na płynność, a nie jakość. Jak będę miał ochotę obejrzeć ładne graficznie wyścigi, to włączę swój duży telewizor. Pokaz slajdów na monitorze również mnie nie interesuje. Gdy “ukochany” StarForce sprawdził już czy na pewno mam legalną kopię gry (rutynowe zadanie przy każdym uruchomieniu) to… Ziew. Najpierw reklamy (firmy na literki I i N), następnie tworzenie profilu gracza i dopiero zaczyna się coś dziać. Komputer dość mozolnie wczytuje pierwszy tor. Gracz automatycznie zostaje rzucony w wir wyścigu, by się zbłaźnić i zostać kompletnie zjechanym przez Rysia.

Rysiu prawdę Ci powie…?

Otóż to. Pół okrążenia za kierownicą auta klasy DTM dla kompletnego nowicjusza, musi zakończyć się kompletną klapą. Ale spokojnie – przez świat gry pomoże Ci przejść Rick. Człowiek z doświadczeniem w tej branży. Osobiście nadałem mu spolszczone imię Rysiu. W trybie World Tour, będzie on naszym doradcą i ekspertem. Za pewne jest on fachowcem w swojej dziedzinie ale… Cóż, uważny gracz może dostrzec pewną nieścisłość w jego słowach. Dla przykładu na samym początku przez radio otrzymujemy taką oto radę: “Prędkość na wejściu (w zakręt) jest ważniejsza od prędkości na wyjściu”, po czym minutę później w cutscence Rysiu informuje nas, że: „Prędkość wejścia w zakręt jest równie ważna jak prędkość wyjścia”. Czyżby tłumacz zaspał? Moim osobistym zdaniem prędkość wyjścia jest ważniejsza od prędkości wejścia. Do reszty rad nie mam większych zastrzeżeń. Ogólnie Rysiek dobrze sprawdza się w swojej roli, posiada świetnie dobrany głos i ubarwia rozgrywkę.

Do wyboru do koloru

Jak już wspomniałem wcześniej, do dyspozycji gracza oddano prawie 70 aut. Oczywiście każde z nich musimy odblokować poprzez postępy w grze. Aby to zrobić, należy wziąć udział w trybie World Tour. Ma on nawet fabułę, która choć dość naiwna, to dodaje smaczku grze. Składa się z 32 poziomów wyścigów. Na każdym poziomie mamy do wyboru od jednego do trzech różnych typów wyścigów. Co cieszy, twórcy nie starali się wydłużyć gry na siłę. Każdy puchar ma swoje “cele”. Najczęściej jest nim ukończenie mistrzostw na danej pozycji, czyli minimum 3-4. To pozwala nawet przy średnim “obcykaniu” z grą, zaliczenie pucharu i przejście dalej. Niestety nie jest on pozbawiony wad. Dane mistrzostwa, składają się zazwyczaj z 1,2,3 wyścigów, a przed każdym można przejechać kwalifikacje. Trwają one zależnie od wyścigu, kilka okrążeń lub kilka minut. Sam wyścig w skrajnych przypadkach trwa krócej niż kwalifikacje, a nie mamy możliwości innego poćwiczenia przed wyścigiem. Przesiadka z terenowego buggy do szybkiej formuły, bywa w takim wypadku kłopotliwa.
Dla bardziej “hardkorowych” fanów, twórcy przygotowali tryb Kariery Zawodowej. Pozwala on na wybór jednej z ośmiu dróg rozwoju kariery – Classics, GT, Oval, Touring Car, Off-Road, Open Wheel, TMS i Honda. Zapewne niektórzy uznają to za nadgorliwość, ale wg. wydawcy powinno być ich tylko sześć. Taką błędną informację podaje on na pudełku gry. Trudno, jego strata. Jak widać wybór mamy ogromny. Dane nam będzie poprowadzić mnóstwo bardzo interesujących pojazdów. W przypadku trybu Kariery każdy wyścig ma trening, kwalifikacje itd. Profesjonalizm pełną gębą. Prócz tych dwóch opcji, mamy do wyboru także wyścig dowolny, próbę czasową, pojedynek z kolegą na jednym komputerze, a także grę sieciową. Na temat multiplayera, nie mogę napisać złego słowa.

Zajęcie wymagające krzepy – Kierowanie

Dane mi było testować grę na dwóch różnych komputerach i kontrolerach. Pierwszym z nich była kierownica Momo Racing. Dużo nie pisząc, ToCA 3 Race Driver to gra stworzona do niej. Wrażenia są niesamowite. Zwłaszcza w połączeniu z fotelem kubełkowym i dużym telewizorem. Warto odwiedzać prezentacje 🙂 Zapewne wielu z was uzna to za grzech, ale w domu zmuszony byłem korzystać z klawiatury. Jednym słowem da się grać. Jedzenie małą łyżką z dużego talerza to męczarnia, ale jest możliwe.

Po kilkunastu dniowych testach mogę z cała pewnością stwierdzić, że… Nie jest to najbardziej realistyczna samochodówka. Doskonale za to łączy realizm, z przyjemnością z jazdy. Auta są zbyt łatwe w prowadzeniu, a poślizgi z odrobiną wprawy dają się kontrolować. Auta w wyścigach torowych trzymają się drogi jak przyklejone. Jednak czy to źle? Nowicjusze nie zniechęcą się do gry, a mimo wszystko, starzy wyjadacze na trudniejszym poziomie trudności mogą poczuć smak porażki. W ToCA Race Diver 3 możemy zmienić także kilka istotnych parametrów samochodu lub ulepszyć go poprzez wymianę danych podzespołów. Gra pozwala także na zgranie danych telemetrycznych z przejechanego okrążenia. Wszystko to ma na celu osiągnięcie jak najlepszego czasu i wygranie danego wyścigu. Przeszkadzać nam w tym będą oczywiście przeciwnicy. Bardziej zaawansowanym graczom polecam od razu granie na poziomie trudnym. Dopiero wtedy liczą się ułamki sekund i właściwy moment zmiany biegu. Co do inteligencji przeciwników nie mam większych zastrzeżeń. Warto za to poćwiczyć dobre starty. Aby “nie zmulić” auta na stracie lub nie stracić całkowicie przyczepności. Prostackie palenie gumy nie przystoi do tej gry 🙂

“Ryk silników z głośników”

Prawie na samym końcu pozostawiłem kwestię oprawy graficznej i dźwięku. Gra dzięki rozbudowanemu oknu konfiguracji, pozwala dopasować je do swoich potrzeb. Aby cieszyć się piękną grafiką, potrzeba naprawdę mocnego komputera. Jednak nawet maszyna sprzed 2 lat, pozwala na w miarę komfortową rozgrywkę w dużej rozdzielczości na najniższych detalach. Co do wyglądu aut nie mam zastrzeżeń. Są bardzo ładnie wymodelowane i świetnie się prezentują. Jako, że gra ta tworzona była zarówno na PCty jak i konsole, zdarzają się drobne przeskoki animacji. Dźwięki które słyszymy w trakcie gry są bardzo realistyczne. Także wszelkie stłuczki i kraksy obfitują w ciekawe efekty wizualne i dźwiękowe 😉 Twórcy gry szczycą się świetnie dopracowanym modelem zniszczeń. Rzeczywiście muszę przyznać im rację. Nawet drobne uszkodzenia wpływają na sterowność lub osiągi auta. Czasem wystarczy niewielka stłuczka, aby auto “zaczęło ściągać”.

Kierowcy zgaście silniki – czas spać 😉

Cóż dodać na koniec. ToCA Race Driver 3 warta jest wydanych na nią pieniędzy. Mało który tytuł da Wam tyle rozrywki. W zasadzie znam tylko jeden – ToCA Race Driver 2. Zaskoczeni? Lepsze jest wrogiem dobrego, bo obydwie te gry są wyśmienite. Gdyby nie to i drobne błędy, które znalazłem podczas obcowania z grą, ocena byłaby (naj)wyższa. Codemasters, czyli w wolnym tłumaczeniu “Mistrzowie Kodu” z całą pewnością zasłużyli sobie na ten tytuł. Enjoy!


Toca Race Driver 3


Codemasters

CD-Projekt


P4 1.8GHz, 512MB RAM, akcelerator 64MB


bardzo dużo różnych typów wyścigów


oprawa graficzna i dźwiękowa


pełna polska wersja językowa


to nie jest „Ultimate Racing Simulator”


drobne potknięcia tłumacza

Ocena: 90 km/h

0 0 głosy
Oceń artykuł
Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments