Motogry Zapowiedzi

7 godzin z GRID Legends — jak dla mnie aspiruje na najlepszą część serii!

GRID Legends to najnowsza część popularnej serii wyścigów oscylujących między arcadowym podejściem do rozgrywki, a wymagającym, lekko simcadowym prowadzeniem pojazdu. Legends to pierwsza odsłona tak mocno stawiająca na fabułę i przywiązanie do bohaterów. Czy zatem to jedyny aspekt, na który Codemasters zwróciło uwagę po krytyce nie najlepszej części z 2019? Sprawdziliśmy to testując przedpremierowy dostęp do fabularnej części „Driven to Glory”.

Nienawidzę Open Wheel’i

Nie ukrywam, nie ukończyłem kariery poprzedniej odsłony GRID. Był to najbardziej zmarnowany potencjał przez wszechobecną nudę i brak poczucia progresu w świecie gry. Mimo niesamowitej rozpiętości dyscyplin i różnorodności pojazdów gra nie zachęcała do eksploracji zawartości. W GRID Legends tryb fabularny zapowiadał, że dostarczy dodatkowej motywacji do korzystania z treści. Informacja, że Codies wykorzystają technikę filmową rodem z Mandaloriana, oraz zaprosiło do nagrania wstawek fabularnych profesjonalnych aktorów jak Ncuti Gatwa, podgrzewało atmosferę i dawało duże szanse na naprawienie braków części poprzedniej.

Zatem jaki jest tryb fabularny?

Zapowiadany jako dobra historia do gry, jest po prostu elementem wypełniającym co większe luki w karierze kierowcy wyścigowego jaką prezentują nam twórcy. Pokazuje m.in. zakulisowe historie fikcyjnego teamu Ravenwest Motorsport, z którym pierwszy raz mogliśmy spotkać się już w Race Driver: GRID. 15 lat później ten sam team z Nathanem McKane’em na czele stara się wygrać z nami niezależnie od konsekwencji. Interesująco patrzy się na sprzeczki kierowców oraz liderów ich teamów, mimo że nie jest to historia choć w połowie tak angażująca jak Netfliksowe „F1: Jazda o życie”, to ma zdecydowanie podobny vibe. Mimo wszystko jest zrobiona na tyle dobrze, że chce się ciągnąć grę do przodu. Czyli spełnia swoją funkcję. Brawo Codies!

Przerywnikom nie można zarzucić filmowości, szczególnie jak na ten gatunek

Historia niestety nie wyjaśnia skąd kasa oraz inwestorzy, jak to się dzieje, że jeździmy od jednej serii wyścigowej do drugiej, zamiast skupić się w ramach jednej konkretnej. Nie mówi też, jak zaczynaliśmy ani o trudach oblatywanie całego świata i życia na walizkach. To czyste spotkania w padoku i rozmowy przed kamerą z nami i naszymi oponentami. Dlatego pisałem wyżej, że fabuła wypełnia tylko te co większe luki. Reszta pozostaje w kwestii niedopowiedzeń i domysłów. Co zabawniejsze, śmiem sądzić, że jest to historia bardzo aktualna, lecz należy na nią spojrzeć nieco z przymrużeniem oka. Fabuła rozpoczyna się od początku nowego sezonu GRID World Series zaczynającego się… w lutym 2020. Latamy po całym świecie zostawiając szeroki ślad, prowadzimy różne pojazdy, niektóre niszcząc, szukamy sponsorów oraz zainteresowania prasy. Dla mnie to opowieść o bezobjawowym pacjencie zero. Naprawdę bawi mnie ta koncepcja. :v

Czy GRID Legends, poza show, jest fajną grą?

Odpowiadając na pytanie: tak! Multum klas wyścigowych i bardzo, ale to bardzo zmienne prowadzenie pojazdów jest ogromnym plusem GRIDa. Skakanie od pojazdów znanych z wyścigów Le Mans, po Egzotyki, przez DTM, BTCC i Muscle Cary wprowadza wymagającą potrzebę ciągłego dostosowywania się do nowego auta. Niskie wymagania co do zajmowania lokat w trybie fabularnym zachęcają nas do jeżdżenia na najwyższym możliwym poziomie trudności. Ogromna frajda z poznawania różnorodnych pojazdów sprawia, że nakręcamy się przy możliwych porażkach szybko restartując wyścig. Oczywiście, na niższych poziomach trudności dostępne jest słynne dla serii cofanie czasu.

Uszkodzenia miejmy nadzieje zostaną poprawione.

Prowadzenie samochodów wydaje się zmienione dla określonych typów pojazdów. Jedno jest pewne – niezależnie jaką samochód ma moc, uczucie prędkości jest świetne. Każda z zewnętrznych kamer odpowiednio nadaje tempa i jednocześnie nie umniejsza skuteczności oceny sytuacji. Jest to bardzo wyjątkowe, ponieważ często gry arcade zbyt mocno dodają efekt potrząsania kamery lub rozmycia. Wewnętrzne kamery są bardzo statyczne i nie oddają tak dobrze szybkiego przemykania między szykanami, lecz ostatecznie też nie są dużo gorsze w odbiorze. Zdecydowanie będą wystarczające, szczególnie dla osób, które zamierzają wykorzystać kierownicę dla pełni wrażeń. W każdym razie – mistrzowie kodu naprawdę chapeu bas za to odczucie prędkości!

Duże ilości kolorów na raz

Najnowsza odsłona  “pól startowych” nie powstała w tych samych celach co poprzedni twór Codemasters. Dirt 5 walczył z Fortnite o tytuł gry z najbardziej boleśnie kontrastującymi kolorami. Stonowanie grafiki GRIDa nie odbiera jej atrakcyjności, a wręcz tworzy chłodną harmonię. Szarość i brud ulic razem z poocieranymi, spowitymi kawałkami gumy autami, reprezentującymi rywalizacje koło w koło, świetnie kontrastują z atmosferą kolorowej imprezy jaka toczy się gdzieś w przestrzeni dla wszystkich oglądających. Jest gęsto i klimat wręcz dusi nas przed startem wyścigu. Wielki plus za to.

Obrót przeciwnika to potencjalna lokata w góre, lecz wypadek też

Technicznie, porównując do konkurencji, widać że silnik EGO się postarzał. Mimo niezłych materiałów to cienie zdradzają, że gra jest… grą. Niskie próbkowanie niektórych efektów jak iskry i odbicia sprawiają, że nie ma się odczucia pomylenia gry z rzeczywistością. Umiarkowanie w opisanych wyżej kolorach pomaga zachować spójność, lecz po prostu czuć pole do usprawnienia. W żadnym sensie nie jest to gra odrzucająca. Mieści się w standardzie konsol poprzednich generacji, podczas gdy zeszłoroczne gry potrafiły już pokazać znacznie więcej.

Stuki-puki

Audio to dwie sprawy – odgłosy pojazdów oraz muzyka podbudowująca atmosferę. Można powiedzieć, że większość efektów to kopiuj-wklejka z GRIDa 2019. Brakuje też czasem dźwięku przy uderzeniach, otarciach lub strzałach z wydechu, lecz wierzę, że zostanie to załatane do premiery. O ile nie jestem przekonany co do progresu w kwestii udźwiękowienia samochodów (które i tak jest na wysokim poziomie i do finalnej wersji może ulec zmianie), tak jestem pod dużym wrażeniem jak muzyka buduje tempo rozgrywki.

Nuta rozpędza się razem z progresem wyścigu, reaguje na uderzenia w bandę i pompuje akcje. Ostatni raz takie wykorzystanie muzyki widziałem w Forzie Horizon 5. I bardzo cieszę się, że aspekt ten został zaimplementowany i tu. W końcu jak uczyć się – to od najlepszych.

Cztery koła to podstawa

Jak zawsze GRID oferuje niesamowitą różnorodność klasową pojazdów. Fabuła pozwala nam prowadzić pojazdy rozmaitych klas. Nowe serie wyścigowe jak BTCC lat 90, Formuła E i ciężarówki Stadium Super Trucks wspaniale rozszerzają dostępną pulę zawodów, a nie wymieniłem wszystkich. Zawody pojazdów elektrycznych również zostały zaimplementowane w sposób, w który nie czuć, że jest to zwykłą zapchaj-dziurą. Za przejechanie przez bramki w czasie wyścigu otrzymujemy dodatkowe doładowanie zwiększające na kilka sekund moc silnika. Idealnie by wyprzedzić rywala, za którym przeciskamy się po wąskiej ulicznej trasie.

Co do przestrzeni po których możemy się poruszać – kolejny raz zostały urządzone wzorowo. Mariaż znanych z poprzedniczki prawdziwych torów jak Suzuka, Silverstone czy Barcelona łączy się z pięknymi i bardzo szybkimi trasami stworzonymi na potrzeby gry. Kariera bardzo często prowadzi nas po nowych ulicznych torach w Rosji i Wielkiej Brytanii. Czuć jak bardzo zawody na zamkniętych drogach to unikalny klimat dla serii GRID, który Codemasters chciało podkreślić.

Bez krytycznych uwag

Wszelkie zastrzeżenia co do strony technicznej mogę zrzucić na wczesny dostęp do bety. Naprawdę GRID Legends wymaga jedynie porządnego wypolerowania, bo jest małym złotym Graalem. Wszystkie błędy i braki są do załatania lub lekkiej zmiany w procesie kreatywnym. Historie o tym, że pod skrzydłem EA Mistrzowie Kodu tworzą nudne dla świadomego gracza flaki z olejem, można włożyć między bajki. To nie jest jak na mój gust wtopa w postaci Dirta 5. To część, która będzie walczyć o zaszczyt gry wyścigowej roku. Dla niektórych będzie to pewnie najlepszy GRID wszechczasów.

Ja jeszcze wstrzymam się z oceną do opublikowania pełnej wersji. Natomiast 7 godzin z GRID Legends sprawiło mi wiele radości. Uświadomiło mi to, że jeszcze są duże studia, które czują, że ułatwianie fizyki w imię przystępności to nie to samo co zrobienie gry dla 8 latków. Do zobaczenia w pełnej recenzji, której szczerze nie mogę się doczekać!

Poniżej live, w którym ograliśmy całą fabułę dostępną do pokazania na ten moment. Subskrybujcie dla kolejnych materiałów z GRID Legends i nie tylko!

Podziel się:
Jacek Piąstka
Wrocławski pasjonat rajdów, driftingu i stylu w motoryzacji. W przeszłości założyciel lokalnego klubu motocyklowego. Prowadzący Speed Zone Podcast. Od 3 lat pisze recenzje ściagłek. W wolnym czasie rozbija samochody w Beam.NG, fotografuje i nagrywa.

Komentarze (1)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *