Festiwal Horizon po raz piąty ukazuje nam odsłonę motoryzacyjno-muzycznego show, w którym nie obowiązują limity prędkości, zasady bezpiecznej jazdy, ani znane nam klasy wyścigowe. To wielkie święto, dla fanów samochodów wszelakich, przeniosło się w tym roku do Meksyku, dostarczając najbardziej zróżnicowanego i największego środowiska, w jakim mieliśmy okazję się bawić w serii Horizon.
Ogień
Mocno napompowany początek gry nakreśla tempo i lekkość rozgrywki. Rotacja pojazdów pierwszej godziny zabawy to rozpiętość od skaczących na setki metrów terenówek po supersamochody. Dynamiczna zmiana pogody z najbardziej spektakularną nowością — czyli burzą piaskową, wprowadza odległy klimat Meksyku. Po nie zapadającym w pamięć wprowadzeniu, przychodzi nam wybranie samochodu. Ikoniczny moment, który określa cały charakter gry. Twórcy nie bawili się w półśrodki i historię od zera do bohatera. Świeżutkie, pachnące nowo położonym lakierem C8 Stingray, Bronco i GR Supra czekają na nas w świecie, gdzie pieniądze sypią się grubymi przelewami.
Świecący lakier
Nowa odsłona po raz kolejny jest sporym benchmarkiem, jeśli chodzi o grafikę. Na topowych komputerach i konsolach nowej generacji wygląda po prostu bardzo dobrze. Tryb zdjęć zbliża nas jeszcze bardziej do fotorealizmu, a samo przemierzanie nocnej dżungli oraz wschodzącego słońca nad pustynią cieszy oko.
Mimo że przez nieco starzejący się już silnik gry, na pierwszy rzut oka piąty horyzont wygląda podobnie do części czwartej, to zmian jest naprawdę wiele i trzeba się przyjrzeć nieco dłużej, aby docenić kunszt dopracowania grafiki. Zmiany w cieniowaniu znacznie urzeczywistniają efekty deszczu i burz piaskowych oraz mgły i znacznie wpływają na klimat. Jest to zdecydowanie najbardziej atmosferyczna odsłona Horizon. Materiały, szczególnie w okolicach wulkanu i pustyń, zyskały na jakości. Cała mapa jest stworzona ze znacznie większą dbałością o szczegóły niż kiedykolwiek. Lasy i dżungle eksplodowały gęstością i różnorodnością, a rośliny reagują na pojazdy oraz warunki pogodowe żywiej. Nie oddam w krótkim segmencie, jak wiele małych rzeczy zmieniło się w kwestii grafiki. Po świetną, dokładną analizę odsyłam do Digital Foundry.
Mexico!
Mimo początkowego sceptycyzmu, co do obranej przez twórców części świata, kraj znany z żółtego filtru kamery na amerykańskich filmach jest niesamowity i nie boję się powiedzieć, że jest to najciekawsza mapa, jaką przyszło nam zwiedzać spośród otwartych światów w grach wyścigowych kiedykolwiek. Piękne pustynie, gęste i proszące się o eksploracje dżungle oraz wymagające precyzji od kierującego małe miasteczka kuszą, by zwiedzić każdą ulicę. Playground Games doskonale wie, jak uczynić środowisko naprawdę żywym i pięknym tworem z charakterem. Świat gry posiada niespotykane do tej pory poczucie skali, oraz otwartość na eksplorację. Odległe krajobrazy zachodu słońca to materiał na widokówkę w dowolnym momencie rozgrywki.
Tak samo jak w poprzedniej części, otrzymaliśmy dostęp do wielu prawdziwych obiektów, tym razem na terenie wirtualnego Meksyku. Od niesamowitych, antycznych budowli aż po awangardowe graffiti. Zwiedzania jest co niemiara i jest to najbardziej magnetyzująca część tej gry. Twórcy postawili też na realizm projektowania mapy. Mimo szerokich autostrad i prowadzących w górę i w dół ulic w miastach, mamy też wiele pobocznych wąskich dróżek, na których utrzymanie się jadąc na limicie, jest prawdziwym wyzwaniem. To wszystko sprawia, że różnorodność sposobów zwiedzania terenów hiszpańskich konkwistadorów będzie dla każdego wyjątkowym doświadczeniem, niezależnie od preferowanych stylów jazdy.
Brzmienia
Forza posiada niejasne kwestie podejścia do brzmienia pojazdów. Seria Motorsport była na swój czas prawdziwą perłą w kwestii udźwiękowienia wobec konkurencyjnego Gran Turismo. Korzystał na tym też pierwszy i drugi Horizon, niestety wraz z częścią trzecią podejście do dźwięków samochodów stało się tematem szerokich dyskusji. Mieszanie silników różnych marek i modeli lub niespójności z rzeczywistymi odpowiednikami sprawiło, że renoma jakości audio serii nieco podupadła. Tegoroczna odsłona zmienia wiele i jednocześnie w innych miejscach nie robi nic w tej kwestii. Niestety tylko pojazdy nowe, dla części piątej, zostały potraktowane taką dozą ciepła i wrażliwości.
Powiedzmy sobie szczerze – niektóre modele i dźwięki pojazdów mają ponad 10 lat. I nie zmieniono nic. Za to samochody, które dodano razem z tą odsłoną, są nagrane bardzo starannie. Udźwiękowienie jest zróżnicowane, głębokie i oddające poczucie mocy. Stare amerykańskie V8 posiada bulgot głęboki, jak żałoba po śmierci Krawczyka. Turbodoładowane nowoczesne V6 ryczą jak 14 latki na zakończeniu Titanica, kichając zaworem upustowym, wesoło strzelając głęboko w kolektorze, rezonując i puszczając krótki płomyczek. Trzeba przyznać, że dźwięki są ogromnym plusem pojazdów, które pojawiły się w tej odsłonie. Za to auta pojawiające się od kilku odsłon to prawdziwa loteria. 4G63 dalej nie brzmi, niektóre auta kopiują dźwięk innych, a inne po prostu grają z rur bez odpowiedniego „kopa”. Za to pierwszy raz w serii auta zmieniają ton przy zmianie wydechu czy też dolotu. Chciałoby się za to dać plus, ale należy bardziej zapytać, czemu zmieniono to dopiero teraz?
Głosy poza silnikiem
Osobny akapit, a nawet dwa muszę poświęcić odgłosom świata i muzyce. Meksyk posiada najbardziej dzikie odgłosy dżungli, najbardziej pustelne echa odbijające się od wydm, a w miastach najbogatsze dźwięki życia po zmroku. Rytm cylindrów odbija się od budynków, brzmiąc inaczej zależnie od materiału budulca ściany. Zielone przestrzenie pochłaniają dźwięki zza drzew i krzyczą w języku flory. Piaskowe i górskie przestrzenie świszczą zaplatanym między skałami wiatrem poruszającym piasek i drobne kamyczki. Deszcz uderza głucho w dachy budynków i szyby auta dając autentyczne wrażenie siedzenia w metalowej kapsule. Klimat dzikiego Meksyku jest wszechobecny, szczególnie po zamknięciu oczu i założeniu słuchawek zalewając uszy satysfakcją.
Muzyka jest kolejnym aspektem spadku jakości ostatnich odsłon. Tym razem jest mieszanie. Część stacji gra powtarzalne, popowe pioseneczki oraz rockowe brzdękania, w mojej opinii mało zapadające w pamięć. Jednak imprezowy klimat ratuje Bass Arena. Tempo rozgrywki naprawdę świetnie podbija też (zawsze świetny) Hospital Records. Nawet rockowe Bloc Party mnie porwało. Od kilku odsłon to najlepiej dobrane klimatem stacje radiowe. Timing zgrania muzyki z wydarzeniami na ekranie jest aspektem, który dodatkowo podbija impet wydarzeń rozgrywanych na ekranie. Dobranie muzyki w skryptowanych misjach jest prawdziwym mistrzostwem świata w napędzaniu tempa rozgrywki. Hans Zimmer byłby dumny.
– Co tu się robi?
Nie zapytał nikt nigdy, kto grał w którąkolwiek z poprzednich odsłon. Forma rozbudowywania punktów festiwalu pojawiała się już w różnych formach w serii. I nie jest inaczej tym razem. Zabawa w najlepszego kierowcę imprezy podzielona jest na kilka serii. Legalne uliczne wyścigi (Apex) nocne, nieosłonięte od ruchu ulicznego (Street Scene) oraz dwa terenowe (Wilds oraz Baja). Dodatkowe aktywności jak drifting, skoki i bicie rekordów prędkości to teraz osobna część przygody Horizon (Rush).
Zależnie od wyboru ulubionej aktywności odblokowujemy dalsze misje fabularne. Każda z nich kończy się naprawdę długim wyścigiem lub równie ciągnącym się eventem. Razem z postępem odblokowywane są wyzwania czasowe, sprinty, utrzymywania prędkości i pościgi za pociągami, samolotami itp. Niektóre z nich mają za zadanie przedstawić tę część świata, a inne wprowadzają nas w historię wymyślonych postaci świata Forza Horizon 5. Fabularne wstawki i rozmowy potrafią ciekawie przedstawiać zwiedzany kraj, ale czasem zażenują nawet tych najbardziej odpornych na cringe. Banan w Bentleyu przyjeżdżający z samej Wielkiej Brytanii, by odegrać się za przegrany wyścig czy zapaśnik-rajdowiec w masce opowiadający rajdowe historie jego rodziny to dopiero część głupotek, jakie serwuje nam „fabuła”. Najgorsze jest to, że przez tak słabe poprowadzenie historii i nonsens podejmowanych działań, to tych misji robić się po prostu nie chce.
Depresja milionera
Forza Horizon 5 to przykład, w którym ekonomia najbardziej podważa sensowność naszych starań w świecie gry. Start nowoczesnymi autami z setkami koni sprawia, że przechodzić na hothatchbacki po prostu się nie chce. A co więcej, zwyczajnie się nie opłaca. Najszybciej zarabia się, jadąc autami najszybszymi z najmniejszą ilością wspomagaczy (dzięki Bogu to chociaż wciąż ma sens!). Wszystkie pojazdy do jazdy w konkretnych zawodach zdobywamy w konkurencjach lub kupujemy za drobniaki wobec potoków wirtualnej waluty, które spływają nam do portfela.
Jedyny powód, dla którego możemy kupować auta to zbieranie ich w setkach (tym razem wszystkich modeli jest ponad 500!) dla własnej przyjemności lub zdobywania odznak biegłości w posiadaniu kolekcji. Tak samo działa to z mieszkaniami, te na szczęście są wciąż odpowiednio drogie. Muszę przyznać, że to największy problem tej produkcji – brak odpowiedniej marchewki na kiju. Bo po co nam ta jedna marchewka, skoro mamy całe koryto. I nie byłoby to tak dużym problemem dla mnie, gdyby nie to, że to uczucie towarzyszy nam od kilku dobrych lat, praktycznie od trzeciej części gry. I nic nie zapowiada, by miało się to zmienić.
Szukając sensu w multi
Multiplayer to absolutna zrzynka z poprzedniej części z małym powrotem paru trybów mieszanych z Horizon 2. Z jednej strony nie ma na co narzekać. Z drugiej strony multiplayer będzie was bawić jedynie, jeśli w poprzedniku nim się nie znudziliście. Wszystkie tryby interakcji to kopia jeden do jednego. Na szczęście tworzenie pokoju z innymi graczami jest szybkie i bezproblemowe.
A co do problemów
Gra jest w całkiem dobrym stanie technicznym, szczególnie jak na dzisiejsze czasy i rozbudowanie produkcji. Okazjonalne błędy są bardzo powtarzalne i dotyczą praktycznie samych małych głupotek. W kilku samochodach migają tarcze hamulcowe, nie wyświetlają się rejestracje, przejeżdżające pojazdy znikają na naszych oczach i pojawiają się ponownie, a na przerywnikach filmowych koła aut się nie kręcą.
Jedyny większy bug jaki spotkałem, znalazł się w misji fabularnej, w której po cut-scence, w której samochód spadał z wysokości. Pojazd po przerywniku wskazywał (grając w trybie pełnych uszkodzeń) 100% zniszczenia. Podobnie jest w innych przerywnikach, gdzie auto leci 100-200m w powietrzu z wyskoczni kończąc uszkodzone w 20-40%. Powoduje to w hardcorowych sytuacjach niepowodzenie w przejechaniu misji ograniczonej np. czasem. Po prostu zadania te z tak „fantazyjnie” poprowadzonymi wyskokami działają niepoprawnie z systemem uszkodzeń w grze. Oczywiście problem rozwiązuje ustawienie „kosmetycznych uszkodzeń”, lecz kłóci się to nieco z rzekomą dowolnością w przechodzeniu gry.
Teraflopy
Wielki powrót na ziemię, gdzie obowiązuje prawostronny ruch, został zapowiedziany na nową generację konsol Xbox Series, Xbox One oraz PC. Wiedząc, że seria zawsze przecierała graficzne szlaki, oczekiwaliśmy wyższych wymagań na komputerach. Zapowiadane wymagania na PC skoczyły o około 15%. W rzeczywistości gra jest jednak znacznie bardziej zasobożerna. Po Horizonie 4, który chodził u mnie doskonale na ultra, musiałem zmienić kartę graficzną z RX580 na RX5700 (dzięki Adam), aby utrzymać umiarkowanie stabilny klatkarz rozgrywki w FullHD. Skala, ray-tracing (podczas podglądu samochodów) i jakość świata kosztują.
Podczas rozgrywki występowało też okazjonalne rwanie obrazu na parę klatek. Jednak zostało to całkowicie wyeliminowane po aktualizacji równo tydzień przed premierą. Trzeba przyznać, że jakość portu na PC jest bardzo wysoka, a skalowanie ustawień przewidywalne. Oczywiście o ile posiadamy wystarczająco mocny sprzęt.
Warto odwiedzać kolejny festiwal?
Horizon witając w Meksyku, nie zaskoczył ani formą, ani treścią. Jest wielkim dodatkiem do części czwartej, a ta była sporym rozwinięciem trójki. Czy mimo takiej stagnacji Horizon 5 ma czym zachwycać? Jednocześnie i tak i nie. Jeśli nie znudził Cię Horizon 4 i pragnąłeś więcej i więcej to „piątka” będzie spełnieniem Twoich marzeń. Jeśli nie grałeś w poprzednie części, jestem w stanie powiedzieć, że będziesz miał okazję zagrać w potencjalnie najlepszą wyścigową arcadówkę wszechczasów.
Za to, jeśli po Horizonie 4 miałeś po prostu poczucie stagnacji i znudzenia – forma nie zmieniła się ani trochę, więc piątka zmęczy Cię równie szybko. Playground Games wie, jak maksymalizować zyski maksymalnie ograniczając wkład w stawianie gry „od nowa”. Ciężko ich winić, że gracze lubią formę „to samo, ale więcej”.
Czy warto?
Odpowiedź mimo wszystko jest jedna. Forza Horizon 5 jest w Xbox Game Pasie kosztującym 40zł za miesiąc, więc niesprawdzenie nawet przez parę godzin jak się żyje w wirtualnym Meksyku byłoby grzechem! A jak chcecie kupić to poczekajcie na promkę -50%. Bo dokładnie tyle jest warty Horizon cztery i pół.
Plusy
- Benchmark graficzny
- Wspaniały Meksyk, mapa najlepsza w całej serii
- Radio znowu w formie
- Efekty dźwiękowe i perfekcyjne zgranie z akcją
- Nowe auta i ich brzmienie
- Dużo potencjalnie korzystnych opcji ułatwienia rozgrywki dla niepełnosprawnych
- Poprawiona reakcja na kontroler
Minusy
- Stagnacja serii i uczucie grania w dodatek do Horizon 4
- Zniszczona ekonomia kampanii gracza przez rzucanie w gracza pieniędzmi z losowań
- Brak głównego wątku, który prowadziłby do jakiegoś zakończenia
- Mniejsze bugi i brak odpowiedniego wsparcia dla kierownicy
Testowano na PC z Ryzen 1600AF, 16GB RAM, RX580 8GB, SSD.
Ocena gry
86 km/h |