W 2013 roku ukazało się Gran Turismo 6. Był to zmierzch siódmej generacji konsol, a co za tym idzie, gracze liczyli, że GT7 pokaże pazur na nowej konsoli. Lata mijały, a na ósmej generacji otrzymaliśmy jedynie spin-offowe Gran Turismo Sport. Gra dobra, lecz odchodząca nieco od tradycyjnej formy. Mamy 2022 rok i wreszcie doczekaliśmy się kolejnej, pełnoprawnej odsłony wyścigów od Polyphony Digital. Jak prezentuje się GT7? Zapraszam do recenzji.
The real driving simulator?
Tradycyjnie, zacznijmy od modelu jazdy. Pomimo dumnie brzmiącego napisu na okładce, GT nigdy nie było symulatorem z krwi i kości. Seria stanowi solidnego przedstawiciela gatunku simcade. Solidny, ale wciąż simcade. Wyczuwamy tutaj wyraźne różnice między samochodami. Przednionapędowe samochody charakterystycznie płużą przodem, a tylnonapędowe lubią postawić nas bokiem. Nie mamy zbytnich problemów z wyczuciem samochodu, a różne mieszanki ogumienia grają istotną rolę. Niestety, force feedback wciąż jest słaby i brakuje mu szczegółów. Przykładowo, tarki są kompletnie niewyczuwalne. Odbiera to nieco frajdy. Co jednak gorsze, gra cierpi na typową chorobę simcade’ów – asysty. Sztucznie dodane wspomagacze, które nie dość, że z realizmem mają niewiele wspólnego, to frustrują. Włączając kontrolę trakcji jesteśmy widocznie spowalniani, wyłączając ją natomiast spinujemy po nawet najmniejszym dodaniu gazu. Jest to mechanika funkcjonująca w serii GT już od dawna, niemniej szkoda, że nie zdecydowano się tego zmienić.
Model jazdy po mokrej nawierzchni z kolei jest genialny! Nie przypominam sobie gry, która w taki sposób symulowała by aquaplaning – nawet znacznie bardziej zaawansowane symulatory. GT doskonale pokazuje, jak zdradliwe potrafią być takie warunki. Mocno reklamowany przed premierą, dynamiczny stan nawierzchni w zależności od warunków działa doskonale. Widać wyraźnie jak tor ewoluuje, tworząc suchą nitkę. Zjechanie poza nią szybko uświadamia nas, jak groźna jest różnica w przyczepności pomiędzy lewą a prawą stroną samochodu. Dodatkowo, w zależności od chmur, część toru może być sucha, w czasie kiedy na pozostałej jest mnóstwo wody. Polyphony Digital – chapeau bas! Twórcy gier, lepiej róbcie notatki.
Małą latte poproszę
Klasyczny tryb kariery został zastąpiony w GT7 przez Gran Turismo Café. Czym się różni w praktyce? Tak naprawdę niewiele. Wciąż przechodzimy przez kolejne zawody, zdobywając przy tym kredyty i samochody. Przedstawione jest to w formie menu z tytułowej kawiarni. W każdym z nich mamy zazwyczaj trzy samochody, które musimy zdobyć, startując we wspomnianych już wyścigach. Do każdego otrzymujemy historię związaną z danymi samochodami. Dowiemy się nieco o hot-hatchach, czy Mustangach z różnych epok. Jak to bywało w GT, całość jest zrealizowana ciekawie i stanowi swoisty pomnik poświęcony historii motoryzacji. Mówiąc krótko – dość płytki gameplay, zwieńczony gratką dla fanów motoryzacji.
Z pozostałych trybów, mamy do dyspozycji wyzwania i znane od lat w serii licencje. O ile te pierwsze stanowią faktyczne wyzwanie, tak licencje są zdecydowanie zbyt łatwe! Wszystkie, czyli łącznie 50 wyzwań, zdołałem zrobić na złoto w nieco ponad 3 godziny, z czego zdecydowaną większość za pierwszym razem. We wcześniejszych odsłonach trzeba było się nieźle napocić, aby zdobyć najwyższe trofeum. Szkoda, odbiera to nieco uroku tak charakterystycznemu elementowi serii.
Osobny akapit należy poświęcić nowemu trybowi w GT – Music Rally. Naszym zadaniem jest przejechać jak najdłuższy dystans, nim muzyka dobiegnie końca. Początkowo, tryb wydawał mi się miałki i zrobiony na szybko, bez pomysłu. Ot, zróbmy proste zawody i wklejmy do nich muzykę. Szybko go jednak doceniłem, kiedy zrozumiałem, jak doskonale zgrane są ze sobą muzyka, samochód i tor! Co warto dodać, jest znacznie trudniejszy od pozostałych trybów wspomnianych wcześniej. Zadanie utrudnia AI, które celowo porusza się stosunkowo wolno. Liczy się zatem sprawne wyprzedzanie samochodów i popełnianie jak najmniejszej liczby błędów. Póki co, do naszej dyspozycji oddano 6 wyścigów i obiecano dodawać kolejne w przyszłych aktualizacjach. Będzie to jeden z powodów, dla których będę wracał do GT7 od czasu do czasu.
Samochody i tory
Co zawsze urzekało mnie w serii GT, to bardzo szeroki przekrój samochodów, które dostajemy do dyspozycji. Prócz supersamochodów i wyścigówek, mamy także zupełnie przyziemne pojazdy, które widujemy na drogach niemal każdego dnia. Ponadto, wyróżniają się wszelkie prototypy takie jak obłędnie szybki Red Bull X1, czy wszelkie samochody tworzone w ramach Vision Gran Turismo, pamiętającego jeszcze czasy GT6.
Nie zabrakło rozbudowanego tuningu wizualnego i mechanicznego. Samochód możemy przerobić z wersji drogowej, aż po prawdziwą broń na tor. Ulepszymy poszczególne elementy silnika, skrzynię biegów, hamulce, dołożymy nitro, czy odchudzimy samochód. Możemy zatem stworzyć swego rodzaju wymarzony projekt. Ba! Możemy nawet go pomalować. Zrobimy to ręcznie, nakładając kolejne warstwy naklejek, lub dodając gotowe elementy malowania w formie grafiki wektorowej, przesyłając ją poprzez stronę Gran Turismo. Będziemy mieli wtedy dostęp do wgranych materiałów bezpośrednio z poziomu gry.
Tory z kolei to „stara gwardia” – zarówno rzeczywiste tory z całego świata, jak i fikcyjne trasy przewijające się przez lata w serii GT, począwszy od pierwszych odsłon na PS1. Jeżeli miałbym mieć jakiś zarzut w tę stronę, to nieco szkoda, że nie zdecydowano się dodać do gry zupełnie nowych torów, których w GT jeszcze nie widzieliśmy. Twórcy zapowiedzieli jednak, że możemy oczekiwać nowości w przyszłych aktualizacjach.
Co w trawie piszczy?
Dźwięki samochodów w GT zawsze były tematem drwin. Płaskie i niemal takie same w wielu samochodach, często były przyrównywane do kosiarek. Na szczęście, to już przeszłość. Samochody brzmią wyraziście i charakterystycznie. Montaż sportowego tłumika daje niemal orgazmiczny dźwięk tzw. popcornu przy odjęciu gazu. Zadbano nawet o charakterystyczny dźwięk dobiegający z głośników w nowym Porsche Taycan.
Wspomniana już muzyka, jak zawsze w GT jest doskonała. Ogromny przekrój gatunków, od rocka, przez elektronikę, na klasycznej kończąc, nie pozwala pomylić GT z żadną inną grą. Twórcy zdecydowali się dodać doskonale znane utwory z poprzednich odsłon, jak i nieco nowych kawałków. Tworzy to klimat nie do podrobienia.
Technikalia
Grę ogrywałem na PS4 Pro. Widać, że nie jest to już najnowszy sprzęt. O ile samochody, czy efekty pogodowe stoją na wysokim poziomie, tak wiek konsoli zdradza otoczenie torów, czy przebijający się gdzieniegdzie aliasing. Mimo to należy pochwalić twórców, że zdecydowali się wypuścić grę również na starą generację (szczególnie w dobie małej dostępności PS5), a przy tym gra trzyma 60 klatek! Jedyne spadki, i to dość symboliczne, pojawiały się przy większej liczbie przeciwników na torze.
Warto wspomnieć jednak o pewnych problemach. Gra jest już po pierwszym popremierowym patchu, i o ile faktycznie łata większe problemy (jak zawieszanie się konsoli w trybie foto), tak psuje choćby część wyzwań. W jednym z nich, gdzie mamy osiągnąć zadaną prędkość jadąc w slipstreamie, jedyną opcją na złoto jest sprzyjający wiatr. Kończy się to zatem nieustannym wchodzeniem i wychodzeniem z eventu, aby natrafić na dogodne warunki. Inny przypadek, to zły dobór opon. Twórcy omyłkowo ustawili w części wyzwań opony drogowe na szuter, przez co zawody są niemal nie do zrobienia. Pozostaje jedynie czekać na kolejne łatki.
Multiplayer
W GT7 powrócił tryb Sport, czyli rankingowe wyścigi, gdzie ścigamy się z kierowcami na podobnym poziomie. Zawody odbywają się w krótkich odstępach czasowych, a do konkretnych serwerów przydzielani jesteśmy na podstawie tempa i kultury jazdy na torze. Warto dodać, że te zostały przeniesione z GT Sport, więc nie będziemy zmuszeni budować ”kariery” od zera. Matchmaking działa poprawnie i faktycznie możemy ścigać się na dobrym poziomie, nie kończąc wyścigu na pierwszym zakręcie, bo ktoś uznał, że atak z ostatniej lokaty na pierwszą jest świetnym pomysłem. Ponadto, podobnie do GTS, pojawią się tutaj zawody e-sportowe. Możemy się spodziewać, podobnie jak przed rokiem, mistrzostw pod patronatem FIA i dużymi nagrodami finansowymi dla najszybszych simracerów na świecie. Oprócz trybu Sport, mamy do dyspozycji także klasyczny multiplayer, w którym to tworzymy lobby na własnych zasadach.
Warto?
Cytując klasyka – jeszcze jak! Nie jest to gra idealna. Zdecydowanie zbyt łatwa i cierpiąca na pewne choroby simcade’ów. Niemniej, grający w poprzednie odsłony doskonale się tutaj odnajdą i będą bawili świetnie. Nowym graczom zdecydowanie polecam – obowiązkowa pozycja dla posiadaczy konsoli Japończyków. Pozostaje tylko jedno pytanie – dlaczego GT7 ukazało się dopiero teraz? Zrozumiałe jest, że twórcy chcieli spróbować e-sportu, co z resztą wyszło im na dobre, bo GTS zgromadziło wokół siebie pokaźną społeczność simracingową. Czy nie można było jednak połączyć klasyczny gameplay z trybem sport? Tego nie dowiemy się już nigdy. Pozostaje nam jedynie cieszyć się kolejnym dziełem Yamauchiego.
Plusy:
- stare, dobre Gran Turismo
- model jazdy po mokrej nawierzchni
- dynamiczny system pogodowy i ewolucji toru
- mnogość samochodów do wyboru
- świetna muzyka
- optymalizacja na PS4
Minusy:
- większość zawodów i wyzwań zdecydowanie zbyt łatwa
- bolączki simcade’u
- drobne problemy techniczne w okolicach premiery
Testowano na: PS4 Pro, Fanatec CSL Elite + CSL Elite Pedals LC
Dziękujemy PlayStation Polska za udostępnienie gry do recenzji.
Ocena gry
85 km/h |