Rok 94’
Siedzę w sobotnie zimowe popołudnie przed Rubinem, chwilę po emisji Dragon Ball’a w RTL7. Tata popija piwo marki EB, jedząc ze mną kwaśne żelki. W pewnym momencie spogląda w stronę spowitego śniegiem okna i zwraca się do mnie bym i ja się spojrzał. Widzę za szybą ten „lśniący” nowy Polonez MR’93 jaskrawego koloru wody po myciu podłogi. Ta abominacja motoryzacji, do której ślini się mój tata od paru lat myśląc, że jeszcze te „parę” milionów i sam odłoży na takiego, zapowiada odwiedziny dzianego wujka handlarza niemieckiego sprzętu RTV.
Brat tatusia zawsze daje najlepsze prezenty, a tym razem – mimo że dopiero początek listopada – mówi już o świętach wyciągając spore pudło owinięte wstążką. Mój zapał i prędkość bicia serca sprawia, że już 5 minut później delektuję się cudem grafiki 256 kolorów na ekranie telewizora prosto z pudełeczka. Z pudełeczka, w które wkłada się śmieszny kartridż sprawiający, że mogę przemierzać świat pięknymi, czerwonymi samochodami sportowymi po niesamowitych krętych trasach tuż nad błękitem oceanów.
Tak naprawdę jestem z 1996 roku. Nie pamiętam wymienionych wyżej marek, gdy były „nowe”, a pierwsza konsola na jakiej grałem była Pe eS dwójką. Ale ktoś na pewno właśnie tak przeżył spotkanie ze swoją pierwszą grą samochodową w latach 90. Ale właśnie takie jak wyżej opisane uczucia dzieciństwa naszły mnie, gdy odpaliłem Horizon Chase Turbo z dodatkiem Summer Vibes.
Ostatni niedostatek dobrych wiadomości z kraju i ze świata uzupełniam dla równowagi dobrymi i kolorowymi grami. Jeśli patrząc na screeny myślicie, że to odświeżony OutRun – to macie rację. Ta kolorowa gra jest wyciśniętą esencją pierwszych automatowych gier z widokiem „trzeciej osoby”. Aquiris doskonale oddało „feeling” pojazdów, ich lekkość w pokonywaniu zakrętów, które wydają się znacznie ostrzejsze niż faktycznie są, a samochody same wydają się rozpędzać idealnie jednostajnie, prawie nigdy nie wymagając dohamowania do zakrętu. Do tego zbieranie nitra do wyprzedzania niczym Vestappen i paliwa, co by nasza furka nie stanęła przed samą metą.
Samych samochodów jest ponad 30. Auta różnych klas (choć wręcz identycznych osiągów), w większości nawiązujące do innych kultowych pojazdów ze świata filmu, gier i animacji. Nazwane są również doskonale, jak i nieco ponad 110 torów, będących kolorowymi wariacjami prawdziwych i fikcyjnych miast, ułożonych w trasę do nabijania czasówek kolejnych okrążeń wymijając przeciwników.
Graficznie Horizon Chase to doskonały pokaz wyciskania kolorów z (najlepiej dużych) ekranów (a jeszcze lepiej OLED’ów). Gra mieni się najjaskrawszymi odcieniami, jednocześnie operując na bardzo „klasycznych” efektach, nadając stylu retro. Wszystkie obiekty są uproszczone nadając im klasyczne, poligonowe, niegdyś ultra realistyczne delikatne kąty. Niestety jeżdżąc po mapach z samego dodatku Summer Vibes naliczyłem klika bugów, a konkretnie „wyrw” w grafice podłoża drogi. To jedyne „błędy” jakie mnie spotkały, właśnie dopiero ogrywając DLC.
A co daje samo DLC Summer Vibes?
Jest to pakiet tras inspirowanych letnimi scenariuszami m.in. filmów drogi i jedno autko „ala Ferrari” w cabrio w różnych kolorach, w którym siedzimy z naszą wirtualną „drugą połówką”. Dodatek jest króciutki, do ukończenia w nieco ponad godzinę. Właściwie wart dokładnie tyle, na ile wyceniają go twórcy, czyli 9 polskich smoczych monet.
Dla kogo Pościg Horyzontu Turbina?
Dla tych pragnących szlifować przejazdy w prostych grach, szczególnie ze względu na aspekt kompetytywny przez zaimplementowanie tablicy rekordów znajomych. Nasze zmagania pomiędzy 3 kolegami z pracy na szczęście nie wpłynęły na relacje w firmie. Choć po pewnym mocnym wieczornym szlifowaniu o milisekundy rekordów Tomka, śmiesznie złożyło się, że rzucił wypowiedzeniem. Znaczy, raczej nie było to bezpośrednim powodem, ale… kto wie.
Przejedziemy caaały świat
Grę kupicie na praktycznie każdej platformie, przy czym ja polecam granie albo na wielkich TV racząc się kolorami wypełniającymi pokój, albo nieco mniejszych ekranach amoledowych smartphonów (lub switcha!). Wyścigi trwające po 2-4 minut to idealny zapychacz czasu na przerwie w szkole, pracy lub komunikacji toalecie (nie wychodźcie z domów w grarantanne!).
Szczególnie na urządzeniach będących pod ręką, gra Aquirisu ma szansę na sukces przez, po prostu obecną na dłuższą metę, powtarzalność. Życzę wam miłego urażania męskiej (lub damskiej) dumy bijąc rekordy znajomych (byle na odległość).
Plusy
+ siła Nostalgii świetnej grafiki poligonowej
+ oddanie „feelingu” automatówek
+ klimat i co rusz puszczane oczko do gracza przez liczne nawiązania (nawet remixy piosenek!)
+ wciąga nieodpartą chęcią rozegrania „tylko jeszcze jednego wyścigu”
Minusy
– w dłuższej perspektywie monotonna
– brak multi
– niektórych zirytuje wyprzedzanie Aventadora Corollą 🙂
Ocena gry
75 km/h |