Na samym początku radzę Wam przeczytać napisaną przeze mnie zapowiedź Sunny Race, gdyż łatwiej będziecie mogli porównać jak miało być, a jak jest.
Przypomnę tylko, że Sunny Race to wyścigi zręcznościowe, które stworzyło studio Yes 10 Style. Miało być szybko, przyjemnie, ładnie, a też w garażu mieliśmy „pogrzebać”. Czy obietnice zostały spełnione…?
Najpierw zajmę się może samą rozgrywką. Otóż w Sunny Race ścigamy się na jedynie sześciu trasach (warto nadmienić, że każda ma swoje lustrzane odbicie). Gra oferuje nam jedną trasę zasypaną w śniegu, kilka asfaltowych, a także mieszankę piasku i kamieni.. Zdecydowanie najtrudniejszą jest Japońska Wioska. Bardzo kręta, momentami szybka, ale tylko do momentu, gdy nie znajdziemy się na murze kończącym tą szybką prostą. Mi osobiście najprzyjemniej jeździło się po trasach: Las i Strefa Przemysłowa. Bardzo szybkie, pokryte asfaltem odcinki, na których możemy wycisnąć ostatnie poty (oleje?) z naszego samochodu. Inne obecne w Sunny Race trasy to Jukatan, Babilon i Alpejska Dolina – są one raczej neutralne, w porównaniu z Japońską Wioską, Lasem i Strefą Przemysłową, z tym, że dwie pierwsze pokryte są piaskiem i widokami arabsko – azteckimi, a ta ostatnia, jak łatwo się domyślić, jest ośnieżona.
O trasach w zasadzie nic więcej napisać nie mogę, dlatego przejdę już do trybów, jakie na nas czekają. Zacznę od kariery. Rozpoczynając ją dostajemy najgorszy w grze samochód, a także możliwość wybory poziomu trudności (osobno dla czasu przejazdu i poziomu przeciwników). Kariera składa się z szeregu wyścigów, których mają na celu odblokowywanie dodatkowych tras, samochodów, prób kaskaderskich (o których za chwilkę) i pieniędzy. Na każdą z sześciu tras przypada po ok. 3 – 4 wyścigów w jedną stronę i następne 3 – 4 pod prąd. Pierwsze okrążenia są próbne tak, abyśmy mogli zapoznać się z trasą. Następne to już wyścigi z czasem, przeciwnikami (z którymi jednak zbyt dużej styczności nie mamy, bo po 2 – 3 zakręcie podziwiają oni nasze bagażniki), z minami (jeśli najedziemy na jakąś, nasz samochód ulega poważnym uszkodzeniom), pułapkami (jest ich kilka, m.in. błyskawica, którą wystrzeliwujemy do przeciwnika, a także rozkaz do helikoptera, który lata nad nami i strzelał w konkretnego rywala) i punktami kontrolnymi (musimy po prostu je wszystkie zaliczyć).
Kiedy dochodzimy do końca zmagań na danej trasie, ścigamy się z rywalem, który odda nam swoje auto, jeżeli z nim wygramy- delikatnie mówiąc nie jest to trudne. Jedno okrążenie pokonujemy w góra trzy minuty, a szybkie odcinki w Lesie i Strefie przemysłowej w ok. jedną minutę, więc szybko uporamy się z przejściem kariery.
Próby kaskaderskie to nietypowe wyścigi, które widocznie miały być urozmaiceniem, ale raczej nie umilają gry. W Betonowym Lesie jeździmy kilka okrążeń, pokonujemy wąskie zakręty, a ograniczają nas betonowe bandy. Bardzo dziwnym wyzwaniem są Ściany Śmierci. Do końca gry nie udało mi się zrozumieć o co w tym trybie chodzi. Po przejechaniu odległości kilkudziesięciu metrów i dojechaniu do końca trasy zatrzymuje nas jakaś niewidzialna ściana, ale co dalej zrobić po prostu nie wiem. Ognisty Skok to trasa zwisająca w powietrzu z kilkoma rozbiegami, za którymi znajdują się przepaście. Musimy tak się rozpędzić i wyczuć wóz, aby przelecieć przez ogniste obręcze zawieszone za rozbiegiem. Daleki Skok to właściwie to samo co jego ognisty odpowiednik, ale jeździmy w kółko po trasie i pokonujemy tylko jedną, niepalącą się obręcz. Ogólnie – nieciekawy i nużący ten tryb kaskaderski…
Standardowego wyścigu nie muszę chyba omawiać, bo wybieramy po prostu samochód, trasę, ilość okrążeń itp. i startujemy.
Jest jeszcze tryb sieciowy i dzielony ekran. Nie liczcie jednak, że zaznacie w nich większej rozrywki niż w trybie pojedynczym. Choć dzielony ekran to już możliwość, że cały wyścig będziemy jechać zderzak w zderzak z konkurentem…
Samochody. Jest ich trzynaście, od zwykłych sedanów na początku, po sportowe, które odblokujemy po wygraniu z kilkoma konkurentami.
Plusem gry jest to. że możemy je tuningować. Niestety tuning kończy się na zamontowaniu w samochodzie spoilera przedniego/tylnego, listw bocznych, felg, neonu, wydechu i nitro. Nie mamy żadnego wyboru co do części jakie instalujemy w naszym bolidzie. Dostępne są trzy poziomy nitro, które wpływają na przyspieszenie. Na przyspieszenie wpływa także wydech, na przyczepność spoilery, a na wygląd pozostałe części.
Części, które działać mają na przyczepność i przyspieszenie faktycznie działają. Odczuwamy zwiększoną maksymalna prędkość samochodu i czujemy, że jest bardziej sterowny.
Podczas samego wyścigu widzimy błyszczącą karoserię naszego samochodu, która jest taka stale i wciąż. Po uderzeniach nie widać zmian na karoserii. Choć kontrolki poszczególnych podzespołów, które informują o awariach samochodu, świecą się. Jeżeli poważnie uszkodzimy nasz samochód to będzie nas wyraźnie znosić, mamy gorsze przyspieszenie, a i samo sterowanie idzie topornie.
Bardzo przyjemnie zaskoczył mnie efekt rozmycia, który pojawia się po uderzeniu w bandę z dużą szybkością. Przez kilka sekund obraz wiruje, trzęsie się i jest rozmyty. Bardzo sympatyczne i profesjonalnie to wygląda.
Nie uświadczymy niestety zmiennych warunków pogodowych i tylko czasami, na wybranych kasach pada deszcz.
Grafika przedstawia się słabo. Widać kanty, karoseria nie brudzi się, kurz ciągnący się za naszym samochodem też nie jest raczej arcydziełem. Tło ma dosyć dużo charakterystycznych konstrukcji, ale to też za mało w porównaniu z monotonią reszty tego tła. Żeby było jeszcze śmieszniej, to gra na moim Radeonie 9550XT i 1GB RAMu długo się ładowała, menu chodziło trochę mało płynnie, a kilka razy nawet wyłączyła się z powodu małej ilości pamięci wirtualnej. Nie jest to raczej to co Yes 10 Style obiecywało, czyli o płynność na kartach średniej klasy.
Mało jest także flag, które miały powiewać na wietrze podczas wyścigu, a fakże tafli jezior i kałuż. Jest za to dosyć przyzwoicie, w porównaniu z resztą, z efektami świetlnymi. Dźwięki są słabe, a muzyka to głównie „umc umc”. Jest tylko kilka kawałków, ale za to są o niebo lepsze niż te z Maluch Racer.
Yes 10 Style z pewnością nie wywiązało się w 100% ze swoich obietnic. Mała ilość tras, bardzo ograniczona możliwość tuningu, kilkanaście samochodów, w miarę dużo trybów, z których kilka nie jest raczej ciekawych (jest tak na pewno z tym nieszczęsnym trybem kaskaderskim), średnio wyglądające trasy i samochody, trochę efektów specjalnych, niezniszczalna karoseria i średnio wyglądająca polonizacja – to bilans mojej dwutygodniowej przygody z Sunny Race. Przygody tej do końca życia pamiętać raczej nie będę, ale szczerze mówiąc w kilku momentach grało mi się bardzo przyjemnie. Sunny Race nie jest grą, która wciągnie Was na długie tygodnie. Jest raczej grą na kilka weekendów. Dużo prędzej spodoba się młodszym graczom, a starsi przejdą obok tego tytułu po prostu obojętnie. Najkrócej Sunny Race przedstawić mogę jako zwykłego przeciętniaka…
|