Intro
Każdy z nas jedzie po “giercowej” autostradzie w swoim własnym tempie. Typów “kierowców” graczy jest od zakichania i jeszcze więcej. Każdy z nas jest jednym z nich, a każdy inny od drugiego. Niektórzy mkną po niej wyprzedzając innych, łamiąc wszelkie możliwe przepisy, jakby ich coś goniło. Często wysiada im coś w “samochodzie” i muszą się zatrzymać, by wymienić zepsute części. Inni chętnie ruszyliby z kopyta, ale są tylko klika metrów od startu. Dzieje się tak, bo mają za wolne pojazdy. I właśnie dlatego stoją w miejscu grając cały czas w to co mogą – najczęściej jest co najmniej trochę przestarzała gra- albo zjeżdżają na specjalny pas na owej “autostradzie” przeznaczony właśnie dla nich. Na tym pasie są gra mało wymagające, albo pozwalające zmniejszyć ich wymagania na tyle, by szło w nie pograć. Kolejny to typ koneserzy gier. Często mają sprzęt dobry pozwalający bez problemu udźwignąć najnowsze super produkcje, a jednak są całkiem inni. Zatrzymują się w tym zgiełku i delektują się jedną grą. Przechodzą ją po kilkaset razy nie zwracając uwagi na jej wady czy też niedociągnięcia. Bardzo prawdopodobnym jest, iż nie jeden z nich pogrywa w Hard Trucka. No ale dość o typach. W końcu mam cos do zrobienia. Muszę opowiedzieć Wam o mojej przygodzie związanej z taką właśnie podróżą.
To był czwartek. Piękny, naprawdę ładny i słoneczny dzień. Nie miałem nic do roboty więc postanowiłem pojechać na przejażdżkę po “giercowej” autostradzie. Jechałem sam, towarzyszył mi odgłos silnika spokojnie pracującego na najniższych obrotach. Prowadziłem i podziwiałem widoki. Do czasu jednak gdy zobaczyłem znak drogowy, który informował mnie, że za chwilę będę miał możliwość skrętu w lewo na autostradę zwaną “Hard Truck”. Pomyślałem sobie- co mi szkodzi? Postanowiłem się więc nią przejechać. Podczas podróży mijałem po drodze różne bary. Co jeden to nowszy i okazalszy. Byłem w każdym z nich oprócz jednego. Nazywał się on „Pedal to the Metal”. Była z nim dziwna historia. Zbudowany był już dość dawno, ale pozwolono go odwiedzać gościom z Polski dopiero teraz.
Rozdział I
Nastał w końcu ten wielki dzień! Po roku z hakiem, Hard Truck doczekał się polskiej premiery. Polscy gracze zostali potraktowani niezbyt ładnie i w sumie nic tego nie zmieni. Przynajmniej gra została wydana w polskiej wersji językowej za niezbyt wygórowaną cenę. Jednak czy to oznacza, ze warto kupić tą produkcję? Na to pytanie postaram odpowiedzieć w niniejszej recenzji.
Zaczniemy po kolei. Gra zapakowana jest w kartonowe, estetyczne pudełko. Opis gry umieszczony z tyłu na pudełku stwarza wrażenie lekko “wyjętego” z Matrxia i momentami brzmi dość dziwnie, lecz nie będę się czepiał. Co ciekawe wraz z grą nie dostajemy żadnej instrukcji, karty rejestracyjnej czy czegoś podobnego. Jest tylko pudełko i opakowanie z płytką. Prawdziwi hardkorowi gracze nie czytają jednak instrukcji dlatego zakończę to marudzenie i przejdę do konkretów. Menu główne gry jest wykonane dobrze, choć widać, że pomysł na jego wykonanie jest podobny do tego z Across America. Na początku radzę dokonać niezbędnych zmian w opcjach, bo potem nie ma już na to czasu, a właściwie możliwości. Jeżeli nie wyłączymy opcji spania nasz kierowca będzie przymykał oczy po zaledwie około pięciu-sześciu godzinach jazdy. Naprawdę to działa na nerwy, dlatego informuję o tym od razu. Chyba, że oczekujemy od gry dużego realizmu. Wtedy opcja ta wydaje się dość wiarygodnie odzwierciedlać warunki pracy kierowcy. Po dokonaniu niezbędnych zmian, wybieramy nową grę. Najpierw tworzymy swoją postać: nadajemy jej imię, wybieramy zdjęcie (które nie różnią się od tych dostępnych w poprzedniej części gry) oraz miasto z którego zaczniemy naszą podróż. Możemy także wybrać poziom trudności, ale to dopiero po dokonaniu postępów w grze. Do wyboru są: pracownik, właściciel firmy oraz właściciel korporacji. Pracownik charakteryzuje się tym, że zlecenia dostajemy odgórnie, nie możemy wybrać miejsca docelowego do którego pojedziemy, ale za to mamy dość często wymienianą ciężarówkę, a po każdym kursie dostępne są udoskonalenia do naszego ciągnika. Gdy uzbieramy 100 tysięcy zielonych, pachnących dolarów możemy przejść na wyższy poziom zaawansowania. Ma to swoje wady i zalety, ale jest niezbędne do rozwoju w grze. Zabierana nam jest nasza dotychczasowa ciężarówka, ale w zamian za to możemy sami zacząć wybierać miejsce kursu z ładunkiem. Gdy dojdziemy do momentu, że nasz prestiż sięgnie srebrnej gwiazdki możemy przesiąść się na stanowisko właściciela korporacji. Różnią się one jedynie tym, że jako właściciel korporacji możemy zatrudniać ludzi do pracy oraz przydzielać im ciężarówki i części do tuningu maszyny. Natomiast miejsce do którego pojadą nasi podwładni wybierają sobie sami.
Rozdział II
Wszedłem niepewnym krokiem do ”restauracji” lub jak kto woli baru i rozejrzałem się. Od razu rzuciło mi się w oczy, że był bardzo zadbany. Widać było bardzo dbałość o każdy szczegół, ale dało się zauważyć także coś innego. Wszystkie stoliki wyglądały identycznie, a wśród gości panował istny zlot sobowtórów. Zdawało mi się jednak, że tylko ja to zauważyłem albo ludziom w ogóle to nie przeszkadzało. Pomyślałem sobie, że jeżeli im to nie przeszkadza, to ja się wtrącać nie będę. Usiadłem przy stoliku i podniosłem rękę w geście przywołującym kelnerkę. Przyszła do mnie jedna osobliwa dama jak żywo przypominająca ciężarówkę. Była w istocie potężnych rozmiarów. Miała „duże zderzaki” i mogłaby zapewne pokonać samego Pudzianowskiego w podnoszeniu ciężarów, a przynajmniej takie sprawiała wrażenie.
-Czego? – zapytała grzecznie.
-Chciałbym zobaczyć kartę dań – odpowiedziałem.
Spojrzała na mnie jakbym się urwał z choinki.
-Coś nie tak? Macie w ogóle coś takiego jak karta dań?- zapytałem lekko zdziwiony.
-Gdzieś było – odpowiedziała i po czym szybkimi jak na jej posturę krokami wyniosła się na zaplecze.
Wróciła po paru minutach z owym menu.
-Adios ! – podziękowałem grzecznie i zabrałem się za czytanie.
Zacząłem czytać kartę dań i zdrowo się zdziwiłem. Mieli w niej wymienione parę przystawek, kilka napojów, dania główne, a nawet jeden deser. Tylko cóż z tego gdy menu dań głównych zawierało: frytki, frytki z mięsem, mięso, mięso bez frytek, frytki z mięsem i surówką, frytki z mięsem bez surówki, frytki z surówką bez mięsa, mięso z frytkami i surówką, mięso z surówką bez frytek oraz mięso z surówką. Zaiste interesujący wybór.
Przebrnęliśmy przez opcję i włączyliśmy właściwą grę. Mogliśmy wybrać czy jesteśmy prawdziwymi masochis…tzn. truckerami – tryb symulacji- czy też chcemy tylko dobrze się zabawić – czyli wyłączaliśmy opcje trybu symulacji. Co teraz ? Jeżeli tylko ustawiłeś dobrą grafikę, to możesz podziwiać naprawdę świetnie wykonane modele ciężarówek. Widać, ze graficy się postarali! W ogóle nie ma porównania z poprzednia częścią gry. Powtarzam- modele ciężarówek naprawdę tutaj olśniewają. Aż chciałoby się ich dotknąć!
Sama esencja gry, najważniejsze zadanie, to naturalnie dowożenie towarów. Liczą się tylko dwa wskaźniki: czas i uszkodzenia. Jeżeli przekroczyłeś limit czasu, bądź przeżyłeś bliskie spotkanie trzeciego stopnia z innym pojazdem, o pełnym wynagrodzeniu z dowozu towaru możesz zapomnieć. Główne zadania stawiane przez grę są jej największą bolączką. Z początku jeździmy po ładnie oddanych drogach, podziwiamy inne samochody, ciężarówki, przechodzimy przez kontrole wagi, płacimy mandaty za nieprzepisową jazdę i jest naprawdę fajnie. Jednak po pewnym czasie zaczyna się coś psuć. Ile można jeździć w tę i z powrotem zmieniając tylko czasami ciężarówkę, bądź dodając kolejne cyferki na naszym koncie z dolarami? Co z tego, że towarów jest od zatrzęsienia, przyczepy czyli towary są zróżnicowane (jest nawet platforma na której przewozimy dinozaura!) skoro robimy to samo, a jedyną innowacją są towary dostępne po przejechaniu co najmniej dużej ilości kilometrów i nabiciu sobie porządnej ilości prestiżu. Z drugiej jednak strony przez ten czas, dopóki, dopóty nie spojrzymy na grę z tej strony, gra się naprawdę przyjemnie. Miasta są względnie podobne do siebie. Za dobrze wykonaną misję zbieramy kapustę, którą wydajemy na ulepszenie ciągnika lub całkiem nowy środek transportu. Tuning ciężarówki dostępny jest od drugiego poziomu trudności i wypada średnio. Możemy co prawda kupić nowy silnik, skrzynię biegów lub inne dodatki, ale przynajmniej gdy mamy słabszą maszynę, bardziej opłaca się nam zbierać na nową ciężarówkę. Do wyboru mamy 17 ciągników. Autorzy nie zdecydowali się na wykupienie licencji, ale jak już wspominałem na wyższych rozdzielczościach wyglądają naprawdę okazale i realistycznie. Jedyne do czego można się doczepić na tym polu to ich odgłosy. Ciężarówki brzmią całkiem podobnie do mojej kosiarki. Jednostajne brzęczenie bez względu na to czy właśnie przyspieszamy czy jedziemy pod górkę.
Po trasach nie poruszamy się sami. Jeździmy w towarzystwie tylko kilku typów samochodów kierowanych przez nieboskie i chyba do tego bezmózgowe stworzenia w stylu zombie. Jeżdżą bezsensu od punktu do punktu, bez celu i wyraźnego celu. Są jedynie tłem do naszej roz(g)rywki. Trochę inaczej sytuacja prezentuje się jeżeli pod lupę weźmiemy inne ciężarówki i ich kierowców. Ci są trochę inteligentniejsi, jeżdżą z sensem i nawet rozmawiają w naszym języku przez CB! Mało tego, gdy nas zauważą trąbią na przywitanie! To cwaniaki jedne. Lecz mnie nie zmylą i tak wiem, ze są z innego świata. Na własne oczy widziałem jak znikają, a nawet przepadają bez śladu po dojechaniu do wyznaczonej firmy. Szkoda, bo fajnie by było gdyby odgrywali jakąś większą rolę. Jest jeszcze jeden typ kierowców, czyli ci których zatrudniamy. Gdy mamy zamiar zrzucić na kogoś część ciężaru jakim jest zarabiane pieniędzy. Przeglądamy wtedy CV kierowców którzy chcieliby w naszej korporacji pracować i wybieramy tego który nam najbardziej pasuje. Mówiąc prościej zatrudniamy tego, który za niską cenę zapewni nam dobre umiejętności (patrzymy na prestiż i doświadczenie).
Gra prawie nigdy się nie kończy. Jak wszem i wobec wiadomo 'prawie” robi wielką różnicę. Pierwsi gracze skończą grę już po paru kursach, a ostatni gdy założą już swoją korporację z paroma pracownikami i najlepszą, ulepszoną do maksimum ciężarówką. Wiadomo, nic nie trwa wiecznie.
Epilog
Po dość sytym posiłku składającym się z frytek, mięsa, surówki, i soczku bezalkoholowego 😉 podziękowałem grzecznej pani kelnerce i wyszedłem na parking. Mój czterokołowy przyjaciel przywitał mnie radosnym tiiitiiit. Stanąłem na środku drogi i zacząłem się zastanawiać co mam teraz zrobić. Popatrzyłem w prawo, popatrzyłem w lewo i zastanawiałem się czy wrócić na główną autostradę, czy może dalej podążać tą drogą? Popatrzyłem ponownie w lewo i dojrzałem w oddali znak. Odpaliłem swą wierną ciężarówkę i podjechałem do niego. Jak się okazało informował on o rozdzieleniu autostrady na dwie drogi. Jedna z nich skręcająca w prawo i nie miała nic ciekawego do zaoferowania. Średniej jakości asfalt i małe perspektywy poprawy. Co innego druga droga. Nazywała się Rig’n’Roll i nie była jeszcze do końca ukończona. Brakowało trzeciej warstwy asfaltu oraz chodnika, ale pracujący drogowcy mieli uwikłać się z tym szybko. Niestety nie można było na nią jeszcze wjechać. Drogę zagradzała wielka tablica z napisem : „droga w budowie”. Przewidywany czas oddania do użytku: marzec 2006. Pomyślałem sobie trudno i wróciłem do domu ciesząc się z przeżytej przygody. Zauważyliście, że niej żadnych ciekawych zwrotów akcji ani napięcia? Prawda, ale nie tego od niej oczekiwałem. Chciałem się tylko dobrze zabawić. Przygoda związana z drogą Hard Truck i barem Pedal to the Metal spełniła pokładane w niej zadanie. Mam nadzieję, ze już niedługo będzie dane wyruszyć mi w podobną, ale odwiedzę część okrytą tajemniczym napisem Rig’n’Roll. Może będę się bawił równie dobrze, albo nawet lepiej. A póki co, pozdrawiam i żegnam się z Wami. Do zobaczenia w marcu.
Wszystko się kończy, wszystko ma swój kres. Tak samo moje granie w Pedal to the Metal się skończyło. Pokuszę się teraz o małe podsumowanie. Pedal to the Metal jest grą bardzo sympatyczną. Pozwala pojeździć dużymi, ładnymi osiemnastokołowymi ciężarówkami i zapoznać się z podstawowymi zasadami ekonomii związanej z firmami przewoźniczymi. Jeżeli oczekujesz dobrej, lekkiej i prostej zabawy możesz wybrać Hard Trucka. Jeżeli oczekujesz od gry więcej realizmu, lepiej poczekaj na Rig’n’Roll. Jeżeli natomiast lubisz przeżyć skomplikowane przygody, podszyte wielkimi aferami i ciężkimi zagadkami lepiej zdecyduj się na coś lepszego, bo czego jak czego, ale tych wymienionych rzeczy w 18 Wheels of Steel: Pedal to the Metal nie znajdziesz.
|