Fast food?
Serię Need for Speed znają chyba wszyscy gracze. Nawet Ci, których nie interesują tego typu gry. Jej sławę można przyrównać do McDonalds’a czy KFC. Nie ważne jakie będzie nowe danie – ludzie i tak to kupią bo wiedzą, że będzie smakowało. Nie musi być zdrowe. Ważne żeby ociekało ketchupem, pięknie pachniało i było po prostu „wypasione”. Tak samo jest z NFS’em. Każda z części ociekała (jak na swoje czasy) wszelakimi wodotryskami, a na kolejne produkty z EA, gracze czekali z niecierpliwością. Nie inaczej było i tym razem. Need for Speed: Most Wanted było chyba najbardziej oczekiwaną grą roku. Demo ukazało się stosunkowo niedawno i raczej nie powalało na kolana. Jak zatem prezentuje się całokształt ?
Nieszczęścia chodzą po ludziach
Po uruchomieniu gry, wita nas przepiękna Josie Maran i już od początku fabuły wprowadza gracza w undergroundowy i nieco hip-hopowy światek najbardziej poszukiwanych kierowców w mieście. Zaczyna się całkiem nieźle. Jesteśmy w posiadaniu mocno podrasowanej „Beemki” M3 GTR. Policja trzyma rękę na pulsie i tylko czyha na nas aż powinie nam się noga. Pokonując jednego z ludzi Razora – człowieka, który jest uważany za jednego z najlepszych kierowców w mieście, Mia (Josie Maran) ustawia nas na wyścig także i z nim. Niestety kończy się on dla nas niefortunnie. W rezultacie, my trafiamy do więzienia, a Razor wspina się na szczyt Czarnej Listy naszym samochodem. Po wyciągnięciu nas „z pudła’ przez Mię, naszym głównym celem staje się odzyskanie auta. Aby to zrobić, musimy się ponownie ścigać z Razorem. Ten jednak podejmuje wyzwania tylko z najlepszymi, a więc… czas zacząć piąć się do góry na Czarnej Liście.
Cztery koła
Zaczynamy od miejsca 16. Do dyspozycji mamy łącznie 32 auta. Na początku dostajemy jednak tylko garstkę z nich. M.in. Chevroleta Cobalta SS, Fiata Punto czy Lexus’a IS300. Pnąc się po szczeblach Czarnej Listy będziemy odblokowywali i wygrywali kolejne auta. Wśród nich odnajdziemy np. najnowsze Mitsubishi Eclipse, Audi A4, Clio V6, Cadillac CTS, nowego Mustanga GT, Lotusa Elise, Astona Martina DB9, Vipera SRT10, Mercedesa SLR McLaren, Lamborghini Murcielago oraz Forda GT40 i Porsche Carrera GT. Każde z nich prowadzi się inaczej nie tylko ze względu na napęd ale także wagę i właściwości jezdne. Jeśli chodzi o tuning mechaniczny, to ogranicza się on do kilku suwaków przy takich parametrach jak Steering, Handling, Brakes, Ride Height, Aerodynamics, Nitrous, Turbo. W tuningu wizualnym wciąż mamy do wyboru masę naklejek na auta oraz felg, spoilerów, przednich masek czy wlotów powietrza na dach. Ospoilerowanie i wygląd ogólny auta (wydech, światła) sprowadza się do wyboru body-kitów. I dobrze. Nie jest to kolejny „Underground” więc moim zdaniem w zupełności takie opcje tuningu wystarczają. Ta część NFS jest powrotem do korzeni i dlatego bardziej liczy się dobra zabawa, a nie lansowanie się na mieście kolorowymi neonami.
Odpalamy silnik
No a jak jest z tą dobrą zabawą ? Wersja demonstracyjna z pewnością jej nie zapewniała. Model jazdy nie był zachwycający. W tym przypadku, w pełnej wersji jednak nic się nie zmieniło. Sterowanie jest bardzo intuicyjne i czułe. Początkowo ciężko „ogarnąć” samochód i utrzymać go na optymalnym torze jazdy. Nie należy się jednak zniechęcać. Po kilku godzinach grania „idzie się” przyzwyczaić, a wraz z ulepszaniem naszego auta i kupowania nowych, możemy dostosować sobie „suwaki” do naszego stylu jazdy i będzie tak jak lubimy 😉 Najważniejsze jest to, że gracz wyraźnie odczuwa różnicę w prowadzeniu auta FWD, RWD oraz AWD. Każde z nich ma swoje zalety i wady. Jeśli jesteśmy w stanie opanować napęd na tył, to zakręty będą pokonywane dużo płynniej i szybciej jednak zablokowani przez policję, ciężko nam będzie sprawnie ruszyć z miejsca. „Przednionapędowce” za to nie zarzucają tyłem przy starcie ale w zakrętach są mocno podsterowne. Pośrednim rozwiązaniem sa „czterołapy”, które dobrze pokonują zakręty i nieźle zwijają asfalt z miejsca. Wybór należy do gracza. Denerwujący jest jednak jeden fakt – puszczając gaz, auto zwalnia za szybko. Co więcej, nie można ruszyć spokojnie z pierwszego biegu. Auto zawsze pali gumę. Jeśli odpuścimy gaz na „jedynce” przy niższych obrotach auto po prostu stanie w miejscu.
Niczym w lunaparku
Do wypróbowania tych wszystkich „zabawek” i naszych umiejętności mamy dosyć sporych rozmiarów miasto, podzielone na 4 dzielnice, które wraz z postępem kariery są odblokowywane. Będziemy podziwiać widoki nad plażą, pola golfowe i piłkarskie, wiejskie krajobrazy, zalesione drogi oraz typowe miejskie drogi i autostrady z licznymi rozjazdami i wiaduktami. W tej kwestii raczej nie ma się do czego przyczepić. Poznamy mnóstwo skrótów i bocznych uliczek. Nie brakuje też miejsc do efektownych skoków oraz obiektów, które można zdemolować na pełnej prędkości. Słupy, drzewa, płotki, drewniane domki, rusztowania i wiele wiele innych obiektów będą latać nad naszymi głowami. Zatrzymają nas jedynie niezniszczalne bandy czy betonowe słupy. Na nic to jednak, bo nasze wózki są niczym niemieckie czołgi. Jedyne uszczerbki jakich mogą zaznać to niewielkie białe rysy na karoserii. Policja na szczęście nie jest tak odporna i ich radiowozy mogą być doszczętnie zniszczone.
Czteeery łapy, cztery łapy…
A właśnie, policja. Zapomniałem wspomnieć, że tym razem uliczne wyścigi nie ujdą nam na sucho. Łamiąc prawo, struże prawa dostają cynk przez radio i już jesteśmy poszukiwani. Początkowo głowę zawraca nam tylko jeden radiowóz. Z czasem jednak ich ilość się zwiększa, a metody są coraz bardziej wyrafinowane. „Gliny” ustawiają zapory na drogach, a ich auta i umiejętności nie odbiegają od naszych. Potrafią ustawić się w szyk podczas jazdy skutecznie nas blokując i sprowadzając na pobocze. Jeśli czerwony wskaźnik BUSTED dobiegnie do końca – jesteśmy spaleni. My idziemy „za kratki”, a nasze auto zostaje odholowane. Aby uniknąć takich sytuacji, należy pamiętać o kilku sztuczkach. Przebijając się przez blokadę drogową zawsze celujmy w tyły radiowozów – są lżejsze ! Jeśli śledzi nas helikopter – znajdźmy tunel, tam za nami nie wleci. Nie należy też wjeżdżać w rozstawione na drodze kolczatki bo pomimo tego, że karoseria jest niezniszczalna, to nasze opony o wiele łatwiej przebić. W starciu z policyjnymi SUVami również nie mamy
szans, więc najlepiej omijać je z daleka. Z pomocą przychodzi nam jeszcze miasto, które posiada wiele „chwiejnych konstrukcji”. Wjeżdżając np. w rusztowania pod silosami, łódkami czy różnymi dachami oraz inne budowle, możemy skutecznie zgubić policyjny ogon. Jeśli już skutecznie „wyrolujemy” stróżów prawa, musimy jeszcze przeczekać nagonkę na nas. Najlepszym do tego miejscem są kryjówki rozmieszczone po całej mapie, gdzie wskaźnik Cooldown rośnie o wiele szybciej i już po chwili policja przestaje nas poszukiwać, a pościg zostaje zakończony. Wbrew pozorom nie jest to jednak takie łatwe. O ile na pierwszych poziomach pościgu, zgubienie policji jest bajecznie proste, o tyle w późniejszych etapach, kiedy do gry wchodzą ciężkie SUV’y, kolczatki oraz helikoptery, ucieczki nie można już nazwać „bajką”.
Pościgi popłacają
Nie ma jednak nic za darmo. Jeśli uda nam się „zrobić w konia” te wszystkie radiowozy i uniknąć aresztowania, spora sumka punktów BOUNTY wpłynie na nasze konto. Czym są punkty BOUNTY ? Najprościej mówiąc, są one wskaźnikiem tego, jak bardzo zaleźliśmy policji za skórę. Im ich więcej, tym więcej strat poniosło przez nas miasto oraz policja. Dostajemy je praktycznie za wszystko co się wydarzy podczas pościgu. Za sam czas jego trwania już są nam naliczane punkty. Przewrócimy drzewko, stukniemy w policyjny radiowóz, wpadniemy na niedzielnego kierowcę – wszystko to zwiększa koszt pościgu, a tym samym my dostajemy kolejne punkty. Są one niezbędne, abyśmy mogli ścigać się z coraz to lepszymi kierowcami, zajmującymi wyższe miejsca na Czarnej Liście.
Jak zarobić żeby się nie narobić
Aby podjąć wyzwanie z danym kierowcą, musimy „poszczycić się” określoną ilością punktów BOUNTY, a także wypełnić odpowiednie zadania i przejechać określoną ilość wyścigów. Wśród zadań znajdują się np. ukończenie pościgu w określonym czasie, przebicie się przez daną liczbę blokad policyjnych czy zniszczenie odpowiedniej ilości aut policyjnych. Za ich wykonanie dostajemy oczywiście dodatkowe punkty. Natomiast pieniądze na tuning naszych „potworów” zdobywamy na wyścigach, dzięki którym możemy także podjąć wyzwanie z rywalem z Czarnej Listy. Wspinając się po szczeblach owej listy, zadania i wyścigi będą coraz trudniejsze. Ilość punktów do zdobycia będzie również rosła, a ich zdobycie nie będzie takie proste.
Co nowego?
Wspomniałem o wyścigach. Będzie ich kilka rodzajów. Część z nich jest nam już znana z porzednich części jak np. Circuit, Sprint, Drag oraz Lap Knockout. Do nowych należy przede wszystkim Speedtrap, polegający na osiąganiu jak najwyższych prędkości na radarach, które są rozmieszczone na trasie. Na mecie są one sumowane, a kierowcą z największą sumą wygrywa wyścig. Nowym wyzwaniem jest także Tollbooth. Opiera się ona właściwie na typowej jeździe na czas poprzez checkpointy, którymi w tym przypadku są budki, gdzie pobiera się opłatę za przejazd. Mijając jedną z nich, zostają nam doliczone kolejne sekundy na dotarcie do następnej budki. Przeciwnicy nie są zbyt inteligentni. Na jadący z naprzeciwka samochód
reagują hamulcem, a ratuje ich jedynie na stale włączony tryb automatycznego „nadganiania”. Jeśli przeciwnik jest daleko za nami, zostaje nieco przyspieszony i na odwrót – jeśli gracz został daleko w tyle, auta przeciwników zwalniają abyśmy mieli szanse je dogonić. Dużym rozczarowaniem jest za to tryb DRAG. Już w poprzedniej części NFS:U2, trasy były kręte. W Most Wanted idea DRAGU jest już całkowicie zatracona. Nie jest to wyścig po prostej opierający się na jak najlepszej zmianie biegów ale wyścig, w którym musimy wbijać samodzielnie biegi i dojechać do mety. Zwykle to wystarcza, bo zanim odnajdziemy optymalny tor jazdy aby nie zderzyć się „z jednym z tysiąca” cywilnych aut, przegramy kilka wyścigów z rzędu, tym samym tracąc wszelką przyjemność z jazdy w tym trybie.
Wersja polska
Większość kariery Most Wanted grałem w języku angielskim, ze strachu, aby nie popsuć sobie klimatu gry, tej całej atmosfery. Znamy przecież wiele przypadków, gdzie wprowadzenie naszego rodzimego języka do gry psuło „jej smak” doszczętnie. Z czystej ciekawości jednak, sprawdziłem jak gra prezentuje się w naszym ojczystym języku. Ku mojemu zdziwieniu, spolszczenie stoi na naprawdę przyzwoitym poziomie. Zarówno menu jak i wiadomości, jakie otrzymujemy podczas gry nie mają większych błędów składniowych, które mogłyby razić uszy gracza. Nie mamy problemów z rozpoznaniem odpowiednich opcji i zrozumieniem tekstu. W grze są nawet polskie znaki ! Na całe szczęście, nikt nie zabierał się do podkładania głosów, gdyż najpewniej skończyłoby się to katastrofą. Polska wersja została zrobiona dobrze. Stanowi miły dodatek do całości dla tych, którzy nie są najlepsi z angielskiego jednak w oryginale jest lepiej… dlatego jeśli ktoś może, niech pozostanie przy języku angielskim.
Patrzymy…
Całość jest oprawiona w przyjemną dla oka grafikę. Przez całą grę ścigamy się w dzień przez co niektórych graczy, jasny obraz może razić w oczy. Miasto jednak wygląda bardzo ładnie i dość szczegółowo. Asfalt mieni się od promieni słonecznych, a drzewa i okolice rozmywają się przy większych prędkościach – efekt „Motion Blur” zastosowany pierwszy raz w NFS:U. Aby cieszyć się wszystkimi wodotryskami w grze potrzeba naprawdę niezłego sprzętu. Jeśli jednak zadowolą nas średnie detale gra nie jest wymagająca. Kod jest naprawdę dobrze zoptymalizowany i jeśli chodzi o mnie, to Most Wanted „chodzi” płynniej aniżeli NFS:U2.
…słuchamy…
Ścieżka dźwiękowa jak zwykle trzyma poziom. EA przyzwyczaiło już nas, że Soundtracki z ich gier są naprawdę wyśmienite. „Na głośnikach usłyszymy” m.in. BT The Roots, Distrubed, Juvenile, Static-X, The Prodigy, Rock, Dieselboy, Hush.. Dźwięki są także całkiem niezłe. Każde z nich brzmi nieco inaczej, a spod maski wydobywa się przyjemny syk ładującej się turbiny oraz sapiącego zaworu upustowego podczas zmiany biegów. Inaczej brzmi 6-cylindrowe Clio, a inaczej 10 – cylindrowe Gallardo. Ogólnie nie ma się w tej kwestii do czego przyczepić, a dźwięk w grze nie męczy uszu.
…i gramy!
Czy najnowsza odsłona gry z serii Need for Speed: Most Wanted zasługuje na miano tej najbardziej oczekiwanej i poszukiwanej gry roku ? Ciężko powiedzieć. Z pewnością nie można nazwać jej najlepszą grą roku. Ma wiele niedociągnięć. Jeśli ktoś szuka symulatora wyścigów to niech sobie ją odpuści i sięgnie po Live for Speed. NFS:MW ma przede wszystkim zapewniać dobrą zabawę i o to akurat nie trzeba się martwić. Most Wanted to powrót do korzeni. Hot Pursuit 2 połączony z Undergroundem. Swobodna jazda po mieście stuningowanymi autami oraz trzymające w napięciu pościgi z policją potrafią podnieść nieco poziom adrenaliny i „przykuć” nas do monitora na ładnych parę godzin. Po pewnym czasie jednak zdajemy sobie sprawę z tego, że jadamy wciąż w tej samej restauracji. Nowe danie, nieco odmieniony smak ale to wciąż te same stoliki, te same krzesła i komfort się nie zmienił. Być może w następnej części NFS’a doczekamy się jakichś większych zmian ? Z drugiej strony właściwie po co zabijać kurę znoszącą złote jaja ? Jak na razie pozostaje rozkoszować się nowym daniem Electronics Arts, jakie nam zaserwowało w tym roku. Smacznego 😉
|
2005
t