Wielokrotny zdobywca tytułów indywidualnych i dla producenta, zeszłoroczny triumfator w obu klasyfikacjach, włoska stajnia Ferrari rozważała opuszczenie najsłynniejszej serii świata.
Jak podaje serwis Automotive News, jeszcze do zeszłego miesiąca toczyły się rozmowy władz zespołu i włodarzy Formuły 1 na temat startów w niej Ferrari, ale również przyszłości całego cyklu GP. Nie od wczoraj wiadomo, że Włosi mieli propozycje ze strony innych zespołów F1, by razem stworzyć nowy czempionat wyścigowy. Miałyby to być niemal identyczne rozgrywki. Po co więc tyle zamieszania?
Stare przysłowie mówi, że jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. I rzeczywiście, część teamów wystawiających obecnie bolidy w F1 miała i ma nadal zastrzeżenia, co do funkcjonowania firmy Berniego Ecclestone’a, która to skupia wszystkie prawa do transmisji, reklam, sprzedaży wszystkiego, co wiąże się z F1 oraz rozdziela środki uzyskane z tych źródeł na nagrody i inne formy dofinansowania producentów.
Według Jeana Todta, szefa zespołu Ferrari F1, włoski producent jest za mały by móc samodzielnie pokryć koszty startów. Jednocześnie, Włosi zdają sobie świetnie sprawę, że startując nieprzerwanie w każdym sezonie od zarania formuły, wpisali się na trwałe jako jej integralny element. System bez Ferrari, ikony tego sportu byłby narażony na spadek, jeżeli nie nawet upadek zainteresowania.
I to głównie przeważyło na korzyść Ferrari, a na niekorzyść chcącej wyłamać się grupy producentów. Z 9 pozostałych, kilku planowało stworzyć nową serię po 2008 roku, kiedy to wygasa umowa z firmą Ecclestone’a. On z kolei zdecydował się dofinansować Włochów okrągłą sumą 100 milionów dolarów, czym ostatecznie utrzymał producenta przy swoim roku do 2012 roku. Ciekawe, czy teraz po wypłatę bonusów zgłoszą się też inne teamy.