Kilka lat temu, po sprzedaży Forda Fiesty z 79` udało mi się przetrwać 2 miesiące bez pojazdu. Rozglądałem się za oryginalnym Golfem z 76` lub Garbusem. Poszukiwania przypominały rajd po złomach, a słowo zadbany w żadnym przypadku nie było uzasadnione.
Zrezygnowany natrafiłem na ogłoszenie Renault 5 TL.. Wiadomo, że na początku podszedłem do niego sceptycznie, bo francuskie auta nie są najlepiej wykonane. Ale cóż, telefon, pieniądze do kieszeni i w drogę. Trasa Piekary – Bielsko mijała nadzwyczaj szybko snując marzenia o zakupie..
Od namierzenia oferty, do postoju przed autem minęło 3 godziny. Na początku zobaczyłem 2-ch ludzi grzebiących przy „Renate”. Odpowietrzali hamulce, wiec poniekąd się uspokoiłem. Trochę rozmów, mała przejażdżka i już w drodze powrotnej razem z bratem. Nie omieszkaliśmy zobaczyć, co te 45 KM potrafi zdziałać z budą ważącą 700kg z hakiem. Osiągając niebotyczne 141km/h z wiatrem w plecy, chcąc zwolnić okazało się, że chyba nie zdążyli odpowietrzyć. Wyhamowaliśmy do tych 70 km/h i dojechaliśmy do Piekar w 1 kawałku.
Jednym z kryteriów jakie Renault spełniało był wygląd. Samochód o bardzo ładnej linii.
Przepięknie wyprofilowane błotniki, olbrzymie drzwi (ba! rzekłbym wrota) z cieniutką ramką robiły wrażenie. Długa maska z charakterystycznym wlotem powietrza, a grzechem by było nie wspominać o zgrabnym tyłeczku Renaty, umieszczeniu świateł oraz „ skrzel ” karoserii. W oczy rzucały się jeszcze aluminiowe oryginalne felgi mocowane na 3 śruby, a więc pod chmurką mógł spokojnie stać. Dużo było smaczków, które robiły wrażenie np. chromowane listwy pod progami, felgi z akcentami czerwieni w środku, oraz oryginalne czerwone paski wokół karoserii oddawały specyficzny klimat tamtych lat. Podobnie jak naklejki informujące jaka to wersja „5th Avenue”
Środek Renówek najdobitniej świadczy o unikalności danego modelu. W mojej 5-ce wszystko wyszyte było kolorem czerwonym, a obicia tapicerskie drzwi wykonane były z czerwonego skaju. I podsufitka, która była tak brzydka, że aż zaczęła mi się podobać. Okres, w którym Renówka powstała, to były to lata świetności plastiku, wiec deska rozdzielcza to kilka kilogramów nieurodziwego i łamliwego plastiku. Deska miała jednak swojską urodę. Jej niebanalny kształt, oraz wyprofilowanie dawało wrażenie tego, jakby konstruktorzy chcieli przenieś trochę ameryki w R5 (Renault 5 sprzedawany w stanach pod nazwą Le Car)
Zmiana biegów w tym samochodzie była czymś dziwnym. Otóż biegi wkładało się pod skosem, to tez sięgając po lewarek, by wbić 4-ke z 3-ki często moja ręka ładowała na czyimś kolanie.. Co było miłe, jeśli siedziała tam kobieta.. Można sobie wyobrazić jak popatrzył się na mnie mój przełożony…
1100 ccm.. nie robi wrażenia. Ale wystarczy spojrzeć pod maskę, by zobaczyć niezwykłość R5. W normalnych samochodach wpierw znajduje się silnik potem skrzynia, ale tu jest inaczej.. Silnik „wchodzi” do przedziału pasażerskiego, a skrzynia mogłaby być taranem do tego zmieścili tam jeszcze koło zapasowe. Przez okres użytkowania wymieniłem silnik (było to spowodowane zaniedbaniami jednego z poprzednich właścicieli), co było najtrudniejszym techniczno – manualnym zadaniem mojego życia. Granica błędu, opuszczając silnik wynosi 1 cm z jednej strony, do tego trzeba uważać na filtr oleju i naprowadzić go na skrzynie oraz poduszki..
Zawieszenie.. To najciekawszy układ w tym pojeździe. Oparte na dwuwahaczowym przednim, oraz belce na drążkach. Konstrukcja o tyle ciekawa, że przednie zawieszeni kończy się pod nogami pasażerów tylnej kanapy. Zawieszenie jest komfortowe i tylko komfortowe. Próbując wykonać zakręt nachylony przeciwnie do skrętu, miałem przymusową 10-cio metrową przejażdżkę na dwóch kołach. Lecz pomimo długości, pojazd zachowywał się majestatycznie, a dziury w drodze zamieniał w delikatne bujanie. Do tego konstrukcja wytrzymała wioząc 5 osób, z których każda ważyła powyżej 70kg. Tylne koła, które były w 1/3 schowane w błotniku, przetrwały na polskich koleinach. Do tego auto zachowywało się jak tylnionapędówka. Zawsze na ostrych zakrętach traciły przyczepność tylne koła, ale to było na swój sposób przyjemne doznanie.
Samochód spalił najmniej na trasie, gdy jechałem w góry do Ustronia, równe 100 km mając średnią 80km/h wypił 4,6 l/100km. Co może cieszyć nie palił oleju. Ogólnie było miło, ale pojawiały się problemy z materiałami eksploatacyjnymi. Czułem się jakbym miał BMW Dixi.. Na filtr powietrza czekałem 2 dni.. O dziwo z filtrem oleju tylko 2 dni, ale dostęp gum do zawieszenia, czy klosza tylnych świateł, był wręcz niemożliwy, a jak udało się namierzyć cokolwiek to cena skutecznie odstraszała! To psuje możliwości utrzymywania pojazdu w oryginalne. Istotne jest dość jest to mój model, był limitowaną wersją produkowaną w Niemczech.
Sympatyczny samochód dla osoby, która chce ekonomiczne i komfortowo jeździć. Mogę śmiało powiedzieć, że jest to kultowy pojazd. Posiadanie go czyni człowieka wyjątkowy. Jest to uczucie, którego żaden z obecnych samochodów nie może użytkownikowi darować.. Miałem, sprzedałem, ale jednak stwierdzam, że mając okazje kupić jeszcze raz taki pojazd nie zawaham się.
Dane Techniczne: (katalogowe)
Pojemność 1100 ccm
Moc 45 KM
Masa 740kg
V-Max 130 km/h
Przyspieszenie 0-100km/h – wystarczające.
Spalanie 5,6 l/100km