Recenzje

Recenzja Army Racer

Koszmar rozpoczęło cienkie jak odwłok węża intro. Otóż przedstawiciele światowych mocarstw postanowili raz na zawsze zakończyć rozlew ludzkiej krwi na polach walki i zorganizowali nową formę „militarnej komunikacji” – lepiej usiądźcie – wyścigi. Widać logiczne jest, że Osama Bin Laden, którego rajdowiec przegra rywalizację od razu odda się w ręce Ameryki, a George Bush pokornie uzna wyższość Rosjan. Intro, nie dość że po prostu głupie, jest zrealizowane w formie komiksu. Autorzy najwyraźniej chcieli ukazać w nim ekspresje i emocje towarzyszące ich genialnej idei, ale w moim sercu zapanował dziwny niepokój – jeśli tak się zaczyna, to co będzie dalej?

Rozpoczynając nową grę musimy dokonać wyboru postaci – jest ich tutaj naprawdę wiele, chociaż ich nazwiska (za które odpowiedzialny był już polski dystrybutor) to próba śmieszenia na siłę. Bowiem kogo śmieszy taka Edyta Dolniak, przypisana do obrazka kobiety, która w żadnym stopniu nie przypomina ani pani Górniak, ani nawet jej karykatury, rysowanej piórem dziesięciolatka. Ktoś chciał błysnąć, ale zgasł.

Kolejna rzecz to konieczność zakupu samochodu – ich ilość jest satysfakcjonująca, aczkolwiek kilka z nich jest do siebie bardzo podobna. Są wśród nich budzące szacunek fury prosto z pola walki – m.in. amerykański Hummer, politowanie jak coś na kształt trabanta i … jakby to orzekli ludzie z polskiego Playa – powodujący orgazm, poczciwy polski maluch. Dodatkowo 576 media (tak – to są właśnie autorzy kiczowatego Road to Fame, wydanego w Polsce za sprawą TopWare) daje nam możliwość przemalowania samochodu w zależności od upodobań oraz opcję upgrade’u kilku części bryczki, co oczywiście wpłynie na reprezentatywność i parametry. W momencie, gdy posiadamy już wyprawkę, możemy przenieść się do treningu lub otwartych zawodów.

Zasadniczo nie ma czego trenować, bo samochód prowadzi się bez większych trudności, zwłaszcza jeśli grałeś we wspomniane już Road to Fame (i jeśli chcesz sięgnąć po jeszcze to głęboko wątpię w pełnię zdrowia Twojego rozumu). Trening – tak jak wszystko w tej grze – kosztuje. Na dodatek możesz ćwiczyć tylko na odblokowanych wcześniej w trybie zawodów trasach. Początkowo do naszej dyspozycji oddany jest tor w bazie wojskowej w Niemczech oraz w Rosji. W wyniku zdobywania pieniędzy za udział w zawodach (a nagradzane są tylko pierwsze trzy miejsca) zyskujemy dostęp do kolejnych aren. Tych jest w sumie dwadzieścia, ale na każdej mamy do dyspozycji po kilka rodzajów wyścigów. Przeważnie jest to jazda na czas oraz wyścigi z przeciwnikami, podzielone na dwa rodzaje trudności, w zależności od ich umiejętności.

Trasy, na których rywalizujemy są całkiem pomysłowe, aczkolwiek już po kilku etapach zaczynają odrzucać schematycznością. Dochodzi do tego, że niektóre minimalnie różnią się od siebie kształtem i otoczeniem. Gra się wtedy mniej więcej tak, jak prowadzi samochód po dwóch zarwanych (nad podręcznikiem do fizyki kwantowej) nockach – automatycznie. Ścigamy się na obiektach, które w jakikolwiek sposób można sklasyfikować jako użyteczne militarnie – bazy wojskowe, platformy wiertnicze, porty, lotniska, magazyny i temu podobne. Do tego Army Racer zawiera kilka ukrytych tras, które mają być odskocznią od codziennych zmagań. Nie są.

Sam wyścig okazuje się trudnym wyzwaniem. Spodziewałem się czegoś łatwiejszego, natomiast przeciwnicy już na samym początku dysponują zdecydowanie lepszą maszynerią i by ich pokonać trzeba naprawdę mocno kombinować przy składaniu i zakupie samochodu, a na dodatek opanować trasę do perfekcji. Jazda w tej grze co prawda nic z realizmem nic wspólnego mieć nie może, ale samochód pod wpływem naszych komend zachowuje się w miarę grzecznie. Do tego standardowa opcja zmiany kamery – jej kąta nachylenia nad samochodem oraz z wnętrza, chociaż takie możliwości to standard, więc nie wiem czy można nazwać to zaletą gry.

Grafika Army Racer jest uboga i na rewolucje, a nawet na po prostu dobry poziom nie liczcie. Nie odpycha do monitora, stawia w cieniu rodzimego Malucha Racer, ale gdzieżby jej do Need For Speed: Underground. Jedynki oczywiście. Na dodatek irytuje fakt, że gdy w opcjach majsterkowałem nad ustawieniami graficznymi wszystko się psuło i grać się dało dopiero po powrocie do ustawień domyślnych. Gra gryzie się także z kartami Nvidii – czytaj, na Rivie TNT 2 z najnowszymi sterownikami (wiem, że zabytek, ale do internetu idealny) w ogóle się nie uruchamiała. Dźwięk to temat, który najchętniej bym przemilczał – jeden motyw muzyczny przewijający się aż do znudzenia przez całą grę, a odgłosy naszych wspaniałych maszyn najpewniej były nagrywane w garażu – przy dźwiękach kosiarki spalinowej.

Grzechem by było nie wspomnieć także o wydawcy Army Racer na polskim rynku, z jednego prozaicznego powodu – jest to jedno z ich pierwszych przedsięwzięć na większą skalę. SoftPlanet (chociaż trudno mi określić stopień jego powinowactwa z Techlandem – mają wspólny system rozsyłania informacji prasowych, a w pudełku znajduje się karta gwarancyjna wydawcy SpecForce i XpandRally) poradził sobie z zadaniem przyzwoicie. Opakowanie sprawia co prawda wrażenie… mało ekskluzywnego – o co dokładnie mi chodzi? Otóż moim zdaniem źle zaprojektowano okładkę. Jest mało krzykliwa, tytuł gry (pokazany na nieśmiertelnikach) tonie gdzieś w tle, na dodatek loga i napisy są prawie niewidoczne, no i ostatecznie – gdzie jest oznaczenie wiekowe PEGI?

Za cenę 30 złotych dostajemy mizerną grę wyścigowa, która nie może rywalizować z żadną pozycją z górnej półki typu Juiced czy Need For Speed. Jej wykonanie pozostawia wiele do życzenia, fabuła jest idiotycznie głupia, a fakt, że jest to typowa budżetówka i 576 media nie ma żadnych ambicji widać od pierwszych minut gry. Komu mogę polecić Army Racer? Czasopismom o grach komputerowych, które za parę lat będą musiały zapchać wolne miejsce na CD i dorzucić coś do dodawanego hitu.

www.GamePress.pl

Army Racer

576 MediaSoftplanet

P4 1 GHZ, 128 MB RAM, GeForce 2


„hardkorowe” wozy



Maluch Racer i inne gry z tej serii były jednak gorsze…


wszystko?

Ocena: 34 km/h

0 0 głosy
Oceń artykuł
Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments