Recenzje

Recenzja Assetto Corsa

Rynek symulatorów wyścigowych od kilku lat ma się całkiem nieźle. Mamy różne tytuły jak RaceRoom, rFactor 2, iRacing o nieco innym podejściu i formie, mamy wreszcie Assetto Corsa.

Gra nie jest nowa, bo ma już ponad 3 lata. Recenzja wydaje się więc może nieco nie na miejscu, jednak zapewniam, że wszystko co dotyczy tej produkcji jest jak najbardziej aktualne. Po pierwsze dlatego, że symulatory z założenia starzeją się wolniej niż reszta gier, po drugie AC jest na bieżąco uzupełniana o kolejne DLC i to nie w formie bezwartościowych wypełniaczy portfeli twórców. To pełnowartościowa treść, czasem wręcz najlepsze projekty samochodów, jakie kiedykolwiek pojawiły się w symulatorach. Nieco spalę na starcie mówiąc, że twórcom Assetto Corsa zaufałem już na początku kupując grę w Early Access na Steam, czego nie robię nigdy i… nie zawiodłem się, a nawet byłem w pełni usatysfakcjonowany od pierwszych minut kontaktu z produkcją. Do rzeczy jednak.

Assetto Corsa to pełnokrwisty symulator wyścigowy stworzony przez Kunos Simulazioni. Panowie z tej firmy odpowiedzialni są m.in. za netKar Pro, czy Ferrari Virtual Academy. Zajmują się jednak także dostarczaniem profesjonalnego software’u do symulatorów wyścigowych. Portfolio pozwalające sądzić, że nie wyprodukują bubla, czy pseudo symulatora, czyli opierającego swój mechanizm symulacji głównie na hasłach reklamowych.

Program wita nas intro, po którym trafiamy do menu i tu szybko utwierdzamy się w przekonaniu, z jakiego typu produkcją mamy do czynienia. Na próżno szukać fajerwerków, czy efektownych animacji. Szczytem luksusu jest online’owy kanał z informacjami i okienko z filmem z YouTube promującym najnowsze DLC. Reszta to dość proste w układzie menu, choć przyznam, że nie jestem jego wielkim fanem i ergonomia powinna zostać poprawiona, a jest ku temu pole. Choć może jestem wybredny, bo raczej nikt tu się nie zgubi. Jak przystało za to na symulator mamy pełną paletę możliwości konfiguracji kontrolera (kierownica wręcz obowiązkowa), ale także bardzo bogatą listę opcji graficznych. Z ustawień nietypowych możemy sobie nakładać na grafikę filtry / efekty jak sepia itp.

Także w temacie dostępnych trybów gry nie należy oczekiwać zaskoczeń. W Assetto Corsa możemy więc swobodnie ćwiczyć sobie w samotności na danym torze i ustawieniach, walczyć z czasem w trybie time trial lub hotlap, odpalać od razu szybko konfigurowane wyścigi z AI, a nawet (co na symulator dość nietypowe) przejść całą solową karierę z odblokowywaniem kolejnych klas pojazdów, a zatem i poziomów trudności. Szczerze mówiąc nigdy nie ukończyłem jej nawet w 25% bo i po co? Nie to jest treścią symulatorów. Niemniej fakt jej istnienia, na pewno wart jest odnotowania. Tyle z trybów podstawowych i mniej interesujących. Powoli przechodzimy do ciekawszych a składa się na nie w pierwszej kolejności tryb drift. Nazwa mówi chyba wszystko – po prostu driftujemy nabijając punkty za nasze wyczyny. Co ciekawe Assetto Corsa traktuje drift całkiem serio i ma dla niego specjalnie przygotowane samochody oraz tory. Kolejnym ciekawym trybem jest tryb wyzwań dla jednego gracza. Tu twórcy wymyślają dla nas zadania konkretnym samochodem na konkretnym torze. Są to wygranie wyścigu z AI, wykręcenie konkretnego czasu, czy także uzyskanie ilości punktów w drifcie, a nawet wygranie drag race. Wyzwania mają swoje progi, za które dostajemy brązowy, srebrny lub złoty medal. Wierzcie lub nie, ale niektóre z nich wymagają naprawdę perfekcji i godzin treningu, żeby na przykład wykręcić narzucony przez twórców czas jednego okrążenia. Poza tym wyzwania są tematyczne, co oznacza, że np. jeździmy historycznym samochodem po historycznym, odpowiadającym torze. Ponadto mają swoje nazwy, także korespondujące z klimatem i tematyką, czyli choćby wyzwanie wykręcenia czasu okrążenia na torze Zandvoort w Mercedesie AMG GT3 nazywa się „Uwolnić bestię!”, a wyzwanie w stareńkim Lotusie 25 nazwano „Rewolucja Chapmana”. Generalnie, jeśli chodzi o zabawę samemu, to ten właśnie tryb sprawia mi najwięcej frajdy.

Tyle dla gracza pojedynczego, bo czas przejść do rzeczy najważniejszej w symulatorach, czyli trybu online. Jasne, że można się ścigać samemu, ale kto raz pojeździł z niezłymi prawdziwymi graczami, już nigdy nie zaakceptuje AI jako godnego współtowarzysza zmagań na torze, nawet pomimo całkiem niezłego AI przeciwników w Assetto Corsa. Lobby jest całkiem czytelne, działa szybko i stabilnie. To chyba największa i najważniejsza zaleta AC online. Kod sieciowy jest całkiem dobry i nie ma problemów ze śmiganiem w sieci, wszystko działa poprawnie, słowem tak jak powinno. Online zupełnie tak jak w wyścigach indywidualnych, konfigurowalny jest pełen weekend wyścigowy z ilością i długością sesji, ponadto gracze mają różne mechanizmy do ich kontroli na serwerach, jak głosowanie na przeskoczeniem sesji, czy wyrzuceniem przeszkadzającego uczestnika.

No dobrze koniec dywagacji o detalach, bo w symulatorach tak naprawdę liczy się tylko jeden element: model jazdy, czy jak kto woli – fizyka. Czy Assetto Corsa jest najbardziej hardcore’owym symulatorem z jakim miałem do czynienia? Nie. Czy jest najlepszym? Śmiem sądzić, że tak. Prowadzenie samochodów, szczególnie bez wszelkich pomocy, jest trudne jak to w symulatorze. Auta reagują jednak tak, jak można by się po nich spodziewać. Nie jest to więc poziom słynnego Richard Burns Rally, gdzie każdy rozpoczynający, który nie przeszedł samouczka, pierwszy zakręt na OSie kończył na drzewie jadąc na wprost, gdyż samochód w ogóle nie skręcił. W AC samochód przede wszystkim świetnie się czuje. Czuć na ile można sobie pozwolić z hamowaniem zanim zablokują się koła, a jak to się już stanie, to można pracować hamulcem tak, by spokojnie kontrolować stopień ich zblokowania. Czuć pracę zawieszenia i tyłu pojazdu, którego przecież nie widzimy. Czuć transfer masy w zakręcie i w czasie hamowania, przez co dokładnie wiemy na co można sobie pozwolić i ile od limitu jesteśmy. Świetny force feedback pomaga w kontrolowaniu przedniej osi, czuć dosłownie każdą dziurę na torze.

Właśnie! Tory są laserowo skanowane, także możecie się spodziewać po nitce asfaltu wszystkiego co najlepsze, jeśli chodzi o odwzorowanie realiów. Muszę jednak tu przypomnieć, że mówimy o oficjalnej zawartości, gdyż jest także sporo dodatków i modów od community. Assetto Corsa wspiera działania społeczności całkiem dobrze i można znaleźć tory, mody i samochody bardzo dobrej jakości i jakie sobie tylko wymyślicie. Dość powiedzieć, że równie łatwo co najnowsze auta DTM znaleźć można rajdową Fiestę WRC, wyścigową ciężarówkę Mercedesa, cywilne Audi RS2, czy… pickupa Datsuna. Nie gorzej ma się sprawa z trasami. Fani dają radę i znajdziecie tu równie dobrze trasę Isle of Man, co odcinki Rajdu Polski. Nie wspomniałem także o jeszcze jednej bardzo istotnej rzeczy w AC, czyli HUDzie. Ten jest szeroko modyfikowalny aplikacjami, które możemy sobie dowolnie rozstawiać po ekranie, a jeśli chcemy czasowo ukryć lub na stałe wyłączyć. Z punktu widzenia simracera taki interfejs jest rzeczą bardzo istotną, a wybieramy w aplikacjach wyświetlających od aktualnego biegu, aż po bardziej zaawansowane informujące o stanie i temperaturach opon. Do tego dochodzą jeszcze oczywiście twory community, przenoszące na ekran niemal wszystkie informacje, jakie wam tylko przyjdą do głowy.

Kupujemy jednak zawartość oficjalną, a ta jest na naprawdę świetnym poziomie. Co ważne utrzymują go także dodatki DLC. Mało tego za kilka samochodów najlepiej przeniesionych do symulatorów kiedykolwiek, uważam właśnie te z DLC do Assetto Corsa, konkretnie z dodatków tematycznych o Porsche, które znów pozwoliło na wykorzystanie swoich pojazdów w grach. Cała zawartość trzyma podobny poziom i gwarantuje to niesamowite przeżycia, przede wszystkim dzięki ogromnej immersji.

Immersje AC zawdzięcza dwóm elementom. Po pierwsze właśnie świetnie odwzorowanym torom i samochodom, których zachowanie ani na chwilę nie daje się odczuć jako dziwne czy przeczące prawom fizyki. Po drugie jest to wynik wspomnianego świetnego modelu jazdy. Tu w każdej chwili samochody naprawdę zachowują się tak, że Newton byłby dumny z twórców. Nie chodzi z resztą tylko o pracę zawieszenia, odczucie sił działających na konstrukcję. Chodzi także o pracę opon, o force feedback, o wpływ nawet wysokości Słońca nad horyzontem, na to jak dobrze nam się prowadzi. Wcześniej napisałem, że AC nie jest najcięższym symulatorem z jakim miałem do czynienia. Nie znaczy to jednak, że nieprawdziwym. Wiele innych, także modowanych, jest wręcz frustrująco trudnych, aż nierealnych i to czuć. W Assetto Corsa nie mamy wrażenia, że ktoś ukształtował fizykę tak by usilnie pokazać jak trudne są symulacje, bo nie są. Wystarczy tylko pamiętać, że to nie gra w Supermana. Każdy kto próbował prostym, cywilnym przednionapędowym samochodem wejść w zakręt przy 200 km/h, mniej więcej wie jak to się skończy i podobnie skończy się w AC. Dlatego wystarczy przypomnieć sobie, że to nie jest abstrakcyjna gra i można spokojnie zacząć ćwiczyć. To jest chyba właśnie główną siłą Assetto Corsa: immersja. Żaden inny symulator do tej pory takiej nie miał i nie zapowiada się żaden, który podobną miałby mieć. Co ciekawe AC odnosi moim zdaniem sukces właśnie dlatego, że ów immersję podaje nam przez zbalansowanie głównych kanałów przekazu symulatorów, czyli fizyki i modelu prowadzenia, a nie piękne efekty, bo sam wygląd nie wystarczy by „czuć się prawdziwie”. Nawet bawiąc się ustawieniami samochodu, których oczywiście jak to w symulatorze jest od groma i wiedząc co robimy, możemy oczekiwać spodziewanych reakcji, więc raczej nie działa się na ślepo, albo znając słabości modelu fizyki produkcji, choć oczywiście każda je ma, także AC.

Koncentracja na modelu jazdy nie znaczy jednak, że Assetto Corsa wita nas pikselozą, o nie! Grafika stoi na bardzo dobrym poziomie, nawet pomimo upływu kilku lat. Oczywiście nie powala i nie olśniewa efektami, a odblaski według mnie od samego początku są zbyt matowe. Generalnie jednak jest bardzo ładnie, szczególnie jeśli chodzi o modele pojazdów, bo z torami jest nieco gorzej. Jak jednak już wspominałem w żadnym wypadku nie przeszkadza to w odbiorze produkcji. Dźwięki także stoją na wysokim poziomie, z resztą są często ważnym elementem, z którego podczas jazdy otrzymujemy informacje, co dzieje się z autem. Co ja będę mówił – wystarczy przejechać się bolidem Ferrari F2004 z najnowszego dodatku poświęconego tej marce, by zatęsknić za erą silników V10 w F1.

Gra już w tej chwili oferuje możliwość pościgania się genialnie odwzorowanymi autami jak Audi R18 E-Tron Quattro z Le Mans, klasycznym bolid Lotusa 98T, Mclarenem P1, czy nawet SUVem Maserati Levante. Wszystko na świetnie odwzorowanych torach, w tym słynnym Zielonym Piekle, a co najważniejsze w otoczeniu dużego community, które jest istotą symulatorów. Co najważniejsze jednak oferuje nieporównywalne do reszty wrażenia i satysfakcję z prowadzenia pojazdu, jego okiełznania i poprawienia okrążenia o choćby tą jedną dziesiątą sekundy.

Z wszystkich produkcji z jakimi miałem kontakt, jest to obecnie jeden z dwóch najlepszych symulatorów na rynku, na równi z iRacing. Obie gry mają nieco inny charakter, z resztą jak i koszty. W sieci toczy się oczywiście niekończąca dyskusja między ich fanami, która jest lepsza. Decyzja, który wybrać, należy więc do Was.

Podsumowanie

Plusy:
+ model jazdy
+ dobra oprawa audiowizualna
+ wysoki poziom zawartości
+ produkcja jest wciąż rozwijana
+ mocno wspierane, bogate community
+ bardzo dobry FFB
+ immersja!

Minusy:
– ergonomia menu mogłaby stać na wyższym poziomie
– liczba oficjalnych torów nie jest powalająca
– drobne niedociągnięcia grafiki

Ocena: 90 km/h

3 1 głos
Oceń artykuł
Podziel się:
Avatar photo
Marcin Kapkowski
Jestem maniakiem motoryzacji, inżynierii, mechaniki, generalnie wszystkich zagadnień technicznych. W autach wcale nie liczy się największa moc i największe cyferki, ale dusza i frajda z jazdy. Piszę subiektywnie, bo... przecież inaczej się nie da, prawda? ;)
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments