Publicystyka

Ciekawostki: Ferrari P80/C

Ferrari P80/C to najnowszy produkt sekcji firmy odpowiedzialnej za ekskluzywne, pojedyncze egzemplarze dla najbardziej zaufanych klientów. Ten konkretny jednak mocno różni się od wszystkich poprzednich aut stworzonych przez specjalny dział włoskiego producenta.

Naprawdę specjalne

Co tak bardzo różni P80/C od poprzednich jednostkowych egzemplarzy, stworzonych na specjalne zamówienie klientów? Ano to, że ten projekt specjalny przeznaczony jest wyłącznie na tor. Poniżej świetny film Ferrari wyjaśniający, czym tak naprawdę jest P80/C. Zachęcam do oglądania, jeśli jednak komuś się nie chce, to już śpieszę z informacjami.

Modele specjalne wykonywane są tylko na zamówienie najbardziej zaufanych klientów, szerzących dobre imię i styl Ferrari. Nie wykonuje się ich na zlecenie nikogo z ulicy, choćby kładł tony złota na stole. Nie wykonuje się ich na zlecenie normalnych klientów posiadających już Ferrari. Nie wykonuje się ich nawet na zamówienie „zwykłych kolekcjonerów”. Trzeba być naprawdę KIMŚ, kto napawa Ferrari dumą, że kupuje ich samochody, by firma zdecydowała się wykonać auto, które nie tylko będzie dla ów klienta realizacją marzeń, ale też dla marki genialną reklamą. Słowem – celebrytka, która przemaluje samochód na różowo i doczepi mu pluszowe poduszki, nie wchodzi w grę.

Umiłowanie historii

Ferrari P80/C to projekt, który powstawał od 2015 roku i odnosi się w stylizacji do najsłynniejszych i najpiękniejszych aut sportowych w historii marki, takich jak model P3, P4, Dino 206 SP, czy 350 Can Am. To widać, bo w nadwoziu powracają urokliwe łuki przenikające z nadkoli w resztę nadwozia i kokpit. Ten z kolei otoczony jest przyciemnianymi panelami szyb, tworzącymi jedną powierzchnię dookoła kierowcy, która wpada w łuki tylnych nadkoli i przenika we wloty powietrza. Według mnie całość to stylistyczny majstersztyk.

Nad środkiem nie da się już tak bardzo rozpływać, co nie znaczy, że jest zły. To po prostu lekko zmodyfikowane wnętrze pojazdu wyścigowego, czyli króluje funkcjonalność i z założenia nie ma tu elementów, mających rozpraszać kierowcę. Tak być powinno.

Moc i forma

Ponieważ to auto na tor, nikt tu nie musi się przejmować detalami jak przednie światła, więc ich po prostu nie ma. Z kolei ponieważ nie jest to auto na tor przypisane do jakiejkolwiek kategorii wyścigowej, to nie ograniczają go żadne regulaminy. To taki tam „zwykły” samochód na track day. Mechnicznie pojazd bazuje na samochodzie wyścigowym, a konkretnie modelu 488 GT3. Tu jednak nie ma przepisów technicznych, więc silnik może pracować z pełną mocą, podczas gdy w wyścigach jest ograniczony do około 600 koni. Dokładnej liczby nie podano, ale z pewnością jest to minimum 660, czyli moc znana z wersji cywilnej (auta GT3 posiadają ten sam silnik).

Brak ujęcia w ramy przepisów pozwolił także na zabawę aerodynamiką. Choć w tym przypadku nie było 100% wolności, bo na pierwszym miejscu była forma i odwołania do historii. Formę starano się dopasować z możliwie małą ingerencją, by uzyskując z niej maksimum wydajności. Ogólnie udało się uzyskać przyrosty siły docisku, np. 5% na tylnym dyfuzorze, co poprawia prowadzenie auta szczególnie przy wyższych prędkościach. Warto pamiętać, że mówimy tu o poprawie względem auta wyścigowego.

Jako (jakby jednak nie patrzeć) auto kolekcjonerskie, Ferrari P80/C ma też pewną ciekawą funkcjonalność. Otóż klient otrzymuje dwa pakiety aerodynamiczne. Jeden to zestaw torowy, ze wszystkimi spoilerami i na 18″ felgach, a drugi to zestaw np. do pokazywania pojazdu na imprezach motoryzacyjnych. W tej kofiguracji auto stoi na 21″ felgach i nie ma żadnych dodatkowych elementów aero jak tylne skrzydło, czy przedni splitter. Wszystko po to, by podziwiać jego nadwozie w jak najczystszej formie, odwołującej się do prawdziwych klasyków z historii marki.

Tak. To jest Ferrari, które mógłbym mieć!

Źródło: 4 kółka i nie tylko

0 0 głosy
Oceń artykuł
Podziel się:
Avatar photo
Marcin Kapkowski
Jestem maniakiem motoryzacji, inżynierii, mechaniki, generalnie wszystkich zagadnień technicznych. W autach wcale nie liczy się największa moc i największe cyferki, ale dusza i frajda z jazdy. Piszę subiektywnie, bo... przecież inaczej się nie da, prawda? ;)
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najlepiej oceniane
Inline Feedbacks
View all comments