Recenzje

Recenzja Destruction Derby 2

Słońce grzeje, lekki wiatr, na trybunach tłumy oczekują… Oto oni, bohaterzy dzisiejszego dnia. Wyjeżdżają na swoje stanowiska startowe, oczekują na sygnał. Jest! Ruszyli. Już po kilku chwilach pierwsza kraksa, jeden z samochodów uderzył w drugi i wybił się w powietrze uderzając w bandę.

Niektórym z Was opis ten może przypominać wyścigi F1 lub Nascar. Mylicie się, gdyż piszę dziś o Destruction Derby 2. Nim napisałem ten text długo zastanawiałem się którą część opisać. Wypadło (dzięki najnowszej technice – wyliczance) na część drugą, bo moim zdaniem (Waszym też, prawda…) jest ciekawsza, ma lepszą grafę i muzę, jest bardziej kolorowa.

A więc: DESTRUCTION DERBY 2!!!

Ostatnim razem był pojedynek. Teraz chciałem też to zrobić, tak, aby DD2 konkurowało z… No właśnie, z czym… Nie było konkurencji.

Cała zabawa nie ma fabuły, chodzi o to, by wygrać. Mamy do wyboru kilka trybów jazdy. Pierwszy to Wyścig rozbijaków. Podzielić go można na: mistrzostwa (każdy wie, o co chodzi, chyba), trening (a więc to jest, no ten…), próba czasowa (kto szybciej ten lepiej, zaraz! Jedziesz przecież w pojedynkę) i w końcu nie najlepszy tryb multiplayer. Drugim trybem jest trochę lepszy (z resztą mój ulubiony) tryb Wyścigów Wozów Fabrycznych, który dzielimy podobnie, jak poprzednika (mistrzostwa, trening, próba czasowa, multik) jest niczym innym, jak … wyścigiem. Tak, zwykłym, najzwyklejszym wyścigiem. Ostatni z trybów to Totalna Demolka, też ciekawy tryb. Polega on na tym, że spotykamy się z pozostałymi 19 wozami na zamkniętej arenie i walczymy, aż zostanie ostatni wóz. W czasie jazdy na tym trybie zawsze mam wrażenie, że wszyscy polują na mnie.

Napisałem dużo (ekhem :))), „dużo”, czy aby czegoś nie przeoczyłem? – dop. GRG) o samej gierce, ale na pewno każdy z Was (albo przynajmniej większość) chce wiedzieć czym jeździmy. Szczerze… niczym. Mamy do wyboru 3 resoraki, co prawda nie są one identyczne, ale bardzo podobne. Jedyną różnicą są osiągi maszyn i kolory malowań. Pierwsza maszyna, Nowicjusz, to auto szalenie wolne, wolno rozpędzające się, brzydko pomalowane. Drugim jest Amator, który preferuję i polecam. Auto to jest wspaniałe, wszystkie cechy samochodu są zrównoważone, prędkość przyśpieszenie, przyczepność. Trzecim jest Pro. To auto jest szalenie szybkie, szybko się rozpędza, niestety ma niską przyczepność.

Tory prezentują się wspaniale, byłyby lepsze, gdyby grafika miała większą rozdzielczość. Obecnie 320×200 i 640×480 to trochę mało.

Ale zaraz, przecież ta gra jest z 1996 roku. To i tak duża rozdzielczość. Torów mamy 7, aren – 4. Wszystkie są ciekawe, ale tylko, gdy przejeżdżamy po nim pierwszy, drugi, ew. trzeci raz.

Następne przejazdy to tylko jazda „na pamięć”, gdyż tylko po pierwszym przejaździe już zna się tor na wylot.

Ostatnim z atrybutów gry jest oprawa muzyczna. Muzyka jest dobrze dobrana, czasami nie pasuje jednak do charakteru gry.

Odgłosy silnika też są nawet niezłe, choć czasem przypominają śpiew jakiegoś ptaka, nie ryki motoru leżącego pod maską.

Ta gra ma wiele plusów, ale nie ustrzegła się również przed wadami. Jedną z nich, wybijającą się na pierwszy plan, możliwą do zauważenia nawet przez kogoś, kto ma pierwszy raz do czynienia z kompem, jest fatalna fizyka samochodów. Auta zachowują się tak, jakby jeździły po księżycu. Przykład: na 1 arenie, wyruszamy przyciskając pedał gazu (ups, klawisz z literką „a” na wierchu, jak to się mówi u nas na Górnym Śląsku), uderzamy z całą prędkością w inne cary i… wylatujemy wysoko w górę, lecimy przez kilkanaście sekund i dup na glebę (tak też u nas się mówi) i co… i dalej jedziemy bez rysy na lakierze. Aha, czy wspomniałem o systemie uszkodzeń. To co, że jesteśmy „w wadach”, ja o tym i tak opowiem. Otóż mamy w prawym dolnym rogu ekranu miniaturkę samochodu z zaznaczonymi na nim 6 trójkątami. Im każda figura geometryczna jest ciemniejsza, tym auto jest bardziej zniszczone. Gdy trójkąt jest czarny, to znaczy, że auto jest:

a) zniszczone (gdy mamy uszkodzenia z przodu lub tyłu),

b) pozbawione koła (gdy mamy uszkodzenia z boku).

To wróćmy do wad. Czasem wydaje mi się autka kierowane przez kompa nie rywalizują między sobą, ale między mną a nimi. To takie polowanie. Poza tym poziom przeciwników jest troszeczkę za wysoki, nawet dla kogoś, kto z samochodówkami ma dużo do czynienia.

Więc kończę. Gra ta jest bardzo dobra, ale jeszcze nie świetna (tak, jak np. Stunts). Do tego jest szalenie tania, gdyż kosztuje tylko 19.90. Można ją kupić w wielu sklepach w edycji „Extra Klasyka”. Musicie przyznać, że taniej niż u pirata, a zabawa przednia. Polecam ją tym, którzy nie cenią w grach tylko i wyłącznie realizmu jazdy. Ta gra jest dobra dla tych, którzy lubią gry Arcade.

Ocena: 60 km/h

0 0 głosy
Oceń artykuł
Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments