Być we właściwym miejscu o właściwym czasie – i mieć ze sobą wszystko, co potrzebne. Mimo najlepszego planowania, dla ekspertów od logistyki w zespołach F1 każdy wyjazd na wyścig jest przygodą. Gdyby nie ci odważni mężczyźni i ich latające maszyny, wyścigi poza Europą – jak np. Grand Prix USA – nie byłyby możliwe.
By kierowcy Williamsa BMW mogli powalczyć w wyścigu, menadżer zespołu Dickie Stanford i jego personel muszą wygrać swój prywatny wyścig z czasem. Zamiast mety muszą osiągnąć miejsce przeznaczenia. Około 80 skrzyń ze sprzętem jest pakowanych przed każdym wyścigiem w bazie zespołu w Grove (Wielka Brytania). Najmniejsza ma rozmiary skrzynki z piwem, największe to pękate kontenery.
Jeśli chodzi o pakowanie, najważniejsza jest dokładność. Dickie Stanford może na szczęście polegać na swoich pracownikach. “Każdy dział jest odpowiedzialny za swoją działkę – spakowanie wszystkiego, co może się okazać przydatne na torze,” mówi Stanford. “Do mnie należy sprawdzenie, czy wszystkie skrzynie zostaną wysłane.”
W podróży: Formuła 1 odwiedza 18 torów na czterech kontynentach. Zespoły pokonują około 100 000 kilometrów w tym sezonie – a ich bagaże nie należą do najlżejszych. Zespół Williams przewozi na wyścig poza Europą około 24 tony ekwipunku, kolejne 6 ton zabiera ze sobą dostawca silników, BMW. Na wyścigi europejskie te liczby są większe o kilka ton. Zabiera się więcej urządzeń – ciężarówki transportowe w czasie wyścigu funkcjonują jako wyspecjalizowane warsztaty, dzięki czemu z samochodami można zrobić praktycznie wszystko podczas weekendu Grand Prix.
Złota zasada wędrownego cyrku Formuły 1: zabrać tak mało, jak tylko jest to możliwe, ale jednocześnie wszystko, czego można potrzebować. Osiemdziesięciostronicowa lista rzeczy do zabrania skrupulatnie wymienia wszystko, co musi znaleźć się w kontenerach. Na liście zawsze figurują dwa samochody wyścigowe i jeden rezerwowy – załadowane na specjalne platformy i piętrowo umieszczone w ładowni Boeinga 747. Dalej mamy zapasowe nadwozia i części zamienne – średnio sześć sztuk każdego elementu – do tego narzędzia, koła i wyposażenie garażu. BMW zabiera pięć-sześć silników, narzędzia i swoje części zamienne.
Do wyposażenia podstawowego zalicza się także 16 komputerów i 26 laptopów. Szybka komunikacja to podstawa – dlatego na każdy wyścig zabiera się 100 przenośnych radiostacji. Nie zapomina się także o rzeczach ułatwiających życie na paddocku – od ekspresu do kawy do odkurzacza i 1 500 papierowych serwetek z logo zespołu. “Razem”, oblicza Dickie Stanford, “zabieramy około 10 000 sztuk wyposażenia.” Do tego dochodzi jeszcze 3 000 butelek wody mineralnej dla zespołu…
W porównaniu do wypraw za ocean, wyścigi w Europie to logistyczna rutyna. Williams korzysta z dwóch transporterów – ciężarówek z naczepami, dwóch mniejszych ciężarówek funkcjonujących na torze jako warsztaty i biura, oraz domu na kołach. BMW wysyła na wyścig jeden transporter, cieżarówkę dla inżynierów i dodatkowy ruchomy dom. Wyścigi za oceanem oznaczają improwizację na paddocku – wszystkie ciężarówki zostają w domu. Formuła 1 podróżuje z gigantycznym bagażem – cały ekwipunek zgromadzony na paddocku wypełniłby ładownie ośmiu towarowych Jumbo Jetów. Niezależnie od miejsca, w którym rozgrywany jest wyścig, cały bagaż musi znaleźć się na miejscu najpóźniej w środę przed wyścigiem.
Ciężarówki z wyposażeniem boksów wyjeżdżają około 10 dni przed rozpoczęciem pierwszej sesji treningowej. Ta forpoczta organizuje cały warsztat pracy – ustawia szafki i rozmieszcza narzędzia w garażu, maluje podłogę, instaluje monitory i sieć komputerową – 500 metrów kabli do przesyłu danych i 300 metrów kabli pod napięciem. Potem przyjeżdżają ciężarówki z samochodami. Podobnie z samolotami w przypadku wyścigów poza Europą – pierwsza partia transportu wylatuje dziewięć dni przed wyścigiem. Zespół Williams BMW wylatuje z Londynu – tak jak większość teamów. Boeingi 747 z wyposażeniem Ferrari, Saubera i Minardi wylatują z Mediolanu.
Pakowanie przed wyścigiem zajmuje półtora dnia, ale przy powrocie z wyścigu poza Europą zespół ma zaledwie 4-5 godzin na zwinięcie się z toru. Linie lotnicze “Formuła 1” mają bardzo napięty terminarz. Każde posunięcie jest dopracowane do perfekcji. Podstawą jest praca zespołowa – każdy członek teamu musi polegać na swoich współpracownikach. By mieć pewność, że nic nie zostanie przeoczone przed wyjazdem na kolejny wyścig, każda część ma swoje ściśle określone miejsce. A czas to pieniądz – kara za spóźnienie, tak bardzo nielubiane przez Berniego Ecclestone’a, może być bardzo kosztowna.
Allianz Polska