4 wyścig ligi PMC odbył się na klasycznym niemieckim torze Hockenheimring i już na wstępie wam zdradzę, że jest to mój ulubiony tor. Co w nim lubię najbardziej? Właściwie to wszystko… bo dla mnie Hocke jest wyjątkowo kompletny, zawiera wszystkie rodzaje zakrętów, szybkie, wolne, techniczne, ostre i te które lecimy na pełnym ogniu. Dodatkowo są proste odcinki na których można osiągnąć fajne prędkości, jest kilka miejsc do wyprzedzania no i jest bardzo charakterystyczny. Oczywiście mam tu na myśli bardzo długi odcinek po lekkim łuku który zakończony jest ostrym 180 stopniowym nawrotem. Brzmi znajomo? Na pewno!
Schemat toru:
Kwalifikacje:
Kwali tak naprawdę były moim pierwszym kontaktem z tym torem za kierownicą Audi RS3. Nie miałem czasu na wcześniejsze przygotowania, więc przystąpiłem z marszu do sesji kwalifikacyjnej. Postanowiłem 3 z 4 okrążeń maksymalnie wykorzystać na poznanie limitów auta, a ostatnie zrobić jako pomiarowe. Tor bardzo dobrze znałem, więc skupiłem się na dopasowaniu optymalnych prędkości do zakrętów i jako takie wjeżdzenie się. Wiecie co wam powiem? Poszło mi nad wyraz dobrze, oczywiście wpadłem do lobby 2, wykręcając nienajgorszy czas, ale kilka osób zostało przesuniętych o kilka pozycji w dół ze względu na kary z poprzednich wyścigów i ostatecznie zakwalifikowałem się na 6 pozycji startowej.
Wyścig 1:
Okrążenia formujące zostały zniesione po 1 rundzie, dlatego od samego startu trzeba było pokazać pazur na pierwszych zakrętach i nie dać się wyprzedzić. Na tym torze po każdym zakręcie jest prosta, dlatego niezwykle ważne jest stosowanie zasady „Slow In, Fast Out”. Dzięki temu, a może i także przy odrobinie szczęścia bardzo szybko wskoczyłem na 4 pozycję. Muszę przyznać, że początek był bardzo czysty w wykonaniu każdego kierowcy, nie doświadczyłem oraz nie widziałem żadnych nieczystych manewrów. Start był obiecujący dlatego, nie na rękę mi była decyzja o restarcie z powodu wyrzucenia z serwera jednego z graczy. Jako, że wciąż byliśmy na pierwszym okrążeniu to tak po prostu wypadało. Mówi się trudno, trzeba będzie powtórzyć dobry początek.
Za drugim razem już nie było tak czysto, chcąc nie chcąc uczestniczyłem w małej przepychance i dopiero po pierwszym okrążeniu udało się odzyskać trochę przestrzeni. Mimo wszystko to również był przyzwoity start, udało mi się utrzymać na torze i zachować 6 pozycję. Dość szybko się oswoiłem i zacząłem przyspieszać nabierając fajne tempo jazdy. Znajomość toru jest kluczowa w szybkiej jeździe, a jak się ten tor dodatkowo lubi to wszystko przychodzi łatwiej i wystarczy się pilnować, żeby nie przesadzić!
O tym już nie myślałem, dlatego wyścig numer 1 śmiało mogę określić jako festiwal głupich błędów i to nie tylko moich. Zdobywałem pozycję gdy ktoś wypadał z trasy i w podobny sposób je później traciłem. Przemieszczałem się między 4, a 7 pozycją, miałem co prawda kilka fajnych pojedynków, ale nie wniosły większych wartości do wyniku. Ostatecznie zakończyłem wyścig na 5 miejscu, czując ogromny niedosyt. Przez chwilę byłem bardzo blisko P3, ośmielę się nawet stwierdzić, że byłem szybszy od kierowcy który przede mną jechał. Jednak miałem za dużo chęci do wyprzedzenia niż moje umiejętności przewidywały co zakończyło się wycieczką w piach… zresztą nie jedyną w tym wyścigu.
Wyścig 2:
Po takim spojlerze w tytule, zapewne już wiecie czego się spodziewać po wyścigu nr 2. Od razu uprzedzam, nie wygrałem go, byłem trzeci, ale to było bardzo satysfakcjonujące trzecie miejsce. Przez cały wyścig nie popełniłem większego błędu, a każdą zdobytą pozycję sobie wywalczyłem. Wyścig rozpoczął się w odwróconej kolejności, startowałem z 8 pozycji. Początek i pierwsze kółko oceniam doskonale, wyprzedziłem 4 kierowców i tylko 1 wyprzedził mnie. Szybko znalazłem się na 5 pozycji i postanowiłem zająć te 3 miejsce które mi się w poprzednim wyścigu „należało”. Wtedy rozpoznałem jadące przed sobą charakterystyczne zielone Audi. To był gość z którym się najwięcej ścigałem w poprzednim wyścigu. Co prawda udało mi się go wtedy wyprzedzić, ale nie było łatwo to raz, a dwa on na pewno miał też bardziej ambitny cel na ten wyścig. Uzbroiłem się w determinację i ruszyłem w pogoń która trwała dosłownie przez połowę wyścigu, przez 7 okrążeń jechałem za nim kombinując jak go dogonić i wyprzedzić. Owszem udało mi się, ale muszę przyznać, że jechał dobrze, bronił się skutecznie i dopadłem go przez mały błąd. Uznałem, że szczegóły tego pojedynku najlepiej będzie zobaczyć, dlatego najciekawsze momenty zebrałem w poniższym filmiku. Zachęcam do obejrzenia całości, bo oglądając całość zobaczycie, że wyścigi w głównej mierze polegają na cierpliwości i wyczekiwaniu odpowiedniego momentu.
Dla niecierpliwych – akcja wyprzedzenia zaczyna się w ~5:15
Do końca wyścigu zostało 6 okrążeń i spora strata do poprzedzającego mnie kierowcy, dlatego nie spocząłem na laurach i konsekwentnie starałem się jechać tak szybko jak tylko potrafię z delikatnym zapasem bezpieczeństwa. Z tej pogoni również przygotowałem dla was materiał z mojej jazdy, z tym, że zanim go obejrzycie to muszę opisać pewną technikę którą wykorzystałem i dzięki której sprowokowałem rywala do błędu.
Fake attack– to technika polegająca na zmyleniu poprzedzającego kierowcę poprzez próbę ataku, a raczej niedoszłą próbę ataku. W ostatnim momencie należy się wycofać i schować za plecy rywala, który powinien znacznie opóźnić hamowanie. Dlaczego powinien? Bo widząc mnie po wewnętrznej stronie, on z założenia musi pojechać zewnętrzną częścią zakrętu, a to pozwala na późniejsze hamowanie. Haczyk polega na tym, że po pierwsze łatwo jest się pomylić kiedy próbujesz przejechać dany zakręt inaczej niż za każdym razem, a po drugie ja wracający na Racing Line mam duże szanse pokonać ten zakręt po prostu szybciej.
Zobaczcie jak to wyszło w praktyce – właściwa akcja zaczyna się w ~3:10
Po zdobyciu 3 pozycji musiałem ją jeszcze utrzymać i wtedy tak naprawdę pojawił się u mnie największy stres, że popełnię głupi błąd. Do końca zostało 1,5 okrążenia, a ja wpadłem w nerwówkę. Jak tu jechać szybko i zachowawczo jednocześnie? Tego jeszcze nie wiem, ale na szczęście wytrzymałem presję i udało się dowieźć pozycję, choć przyznam, że dłonie mi już drżały na kierownicy. Takie emocję może wywołać wirtualne ściganie – coś pięknego.