Publicystyka

Historia serii Need For Speed

Czy jest na sali gracz, który nie słyszał nic o serii Need For Speed? Nie? Trudno się temu faktowi dziwić. Od trzynastu lat Electronic Arts karmi nas kolejnymi częściami samochodówki, która na stałe zagościła w naszej pamięci i na których elektronicy dorobili się już milionów dolarów. Seria ta zdążyła już zaliczyć w swej historii tyle wzlotów, ile i upadków. Dla jednych prawdziwe NFS zakończyły się na Porsche 2000, dla innych NFSy to Undergroundy oraz nowsze części. Jednak jest coś co łączy – fakt, że dla każdego ta seria zostawiła coś w pamięci, to jeżdżenie wymarzonym Lamborghini, czy podrasowaną Mazdą…

The Need For Speed (1995)

Ostatni dzień sierpnia roku ’95 przyniósł nam początek tej serii. Tym, co zaszokowało była grafika. Istny miód, choć teraz, po trzynastu latach budzi raczej uśmiech politowania. Tak czy inaczej jak na owe czasy było to niemalże graficzne cudo. Przyjazny model sterowania powodował, że zachwycać się jazdą w tej grze można było godzinami. Taka mieszanka mogła oznaczać też marny koniec starszej serii, mowa tu o Test Drive. Tak też i było, choć wiemy oczywiście że Test Drive miał okazję powrócić, choć o konkurowaniu z NFS trudno mówić, bowiem to raczej dwie innego rodzaju produkcje.

Siedem tras i osiem samochodów na czasy dzisiejsze wydają się być liczbą dosyć skromną. Same trasy były jednak bardzo zróżnicowane. Do dyspozycji mamy m.in. jazdę wzdłuż wybrzeża, po alpejskich tunelach czy zamkniętym torze wyścigowym. Jeżeli chodzi o same pojazdy, to nie były to rzecz jasna „przeciętniaki”. Co więc mamy do dyspozycji? Pełna lista: Chevrolet Corvette ZR-1, Dodge Viper RT/10, Ferrari 512 Testarossa, Lamborghini Diablo VT, Mazda RX-7, Acura NSX, Toyota Supra Turbo, Porsche 911 Carrera. Podczas samych wyścigów jako utrudnienia pojawiły się samochody „cywilne” oraz policja, która nie raz siedziała nam na ogonie. Kolejną ciekawostką jest fakt, iż dostępna była również kamera z kokpitu pojazdu. Zaowocowało to tym, że niektórzy poczęli nazywać tą grę symulatorem, bowiem zróżnicowane sterowanie plus kamera z kokpitu była jak na owe czasy zjawiskiem niezwykle rzadkim, a wręcz niespotykanym.

Need For Speed II (1997)

Drugi NFS był dosyć podobny do części poprzedniej, ale mamy tutaj jedną widoczną zmianę. O ile w części pierwszej mieliśmy do dyspozycji szybkie i prawie niespotykane wozy, o tyle w drugiej części przyjdzie nam zmagać się autami, które w większości wtedy nie weszły do seryjnej produkcji. Były to: Mclaren F1, Ferrari F50, Ford GT90, Jaguar XJ220, Lotus GT1, Lotus Espirit V8, Italdesign Cala i Isdera Commendatore 112i. Oprócz chociażby Lamborghini Diablo, na wyścigach zabrakło także policji. Trasy, po których przyszło nam się ścigać były przeróżne: od USA do Grecji czy Norwegii. Od prostych zakrętów po prawdziwe spirale. Oczywiście zarówno samochody jak i trasy wyglądały już znacznie ładniej względem części poprzedniej.
To jeszcze nie wszystko. Jak w The Need For Speed, tak i tu znalazły się opisy wszystkich pojazdów zawierające chociażby filmy czy dane techniczne. Sama pojazdy mogliśmy nawet modyfikować. Zmienić dało się chociażby czułość hamulców a nawet… kąt nachylenia spojlerów. Na deser dostajemy trzy tryby sterowania: arcade, wild i simulation. Ogólnie nieźle, ale trudno będzie uznać tą część za najlepszą w historii serii.

Need For Speed III: Hot Pursuit (1998)

Rok później, na półkach pojawił się tytuł Hot Pursuit. Można powiedzieć jedno – to był przełom. To właśnie ta część zdobyła chyba najwięcej fanów i spowodowała rozgłos serii. Jak można się domyślić z nazwy, największą nowością w grze było wprowadzenie tytułowego trybu „hot pursuit”. Pozwalał on nam uciekać przed policją, bądź samemu wcielić się w stróża prawa i próbować wymierzać sprawiedliwość. Pomagały nam kolczatki czy też betonowe bloki. Kierowcy nie pozostali bez wsparcia – przez radio mogli dowiedzieć się o patrolach. Oczywiście klasyczne tryb wyścigu pozostał – wszak nie samymi pościgami człowiek żyje. W HP była też jedna, bardzo ciekawa opcja. Chodzi tu o możliwość samemu tworzenia swoich aut i wrzucania ich do gry.

W tej edycji tras było osiem – nie jest to może ilość powalająca, ale warto wspomnieć że były bardzo dobrze dopracowane i zróżnicowane. Ilość dostępnych samochodów też nie jest specjalnie oszałamiająca – było ich jedenaście (m.in. Ferrari, Lamborghnini, Mercedes). Ale warto tu wspomnieć o jednej rzeczy, a mianowicie o możliwości tworzenia samemu swoich aut i wrzucania ich do gry. Takie coś wzbogacało rozgrywkę i dzięki temu liczba dostępnych wozów mogła wzrosnąć do ogromnych rozmiarów.

Grafika jak na owe czasy oczywiście na przyzwoitym poziomie. Dodano kilka nowości, do których należą chociażby dym spod kół samochodu czy efekty pogodowe. Prawdę powiedziawszy trzecia część NFS’a była jedną z najlepszych i na pewno zapisała się w pamięci wielu graczy, choć dzisiaj niestety mało kto o niej wspomina.

Need For Speed IV: High Stakes (1999)

Czwarta część nie wprowadziła specjalnie wielkich zmian w rozgrywce, ale nie można powiedzieć że mamy do czynienia z tą samą grą. Przede wszystkim High Stakes stawia na większy realizm. Choć same wyścigi dalej można umieścić w kategorii „zręcznościowe”, pojawił się chociażby system zniszczeń i to zarówno zewnętrznych jak i wewnętrznych. Tak więc tym razem, gdy uderzamy w drzewo musimy liczyć się z utratą osiągów.

Tym razem liczba samochodów wzrosła do 18, do takich marek jak Ferrari czy Mercedes dołączyło chociażby BMW. Pula tras również urosła, tym razem do 19. Po raz kolejny mieliśmy okazję spróbować swoich sił na prostych wiejskich trasach i górskich serpentynach.
W praktycznie nie zmienionej formie pozostał znany z poprzedniej części tryb „hot poursuit”, twórcy nie kombinowali także z pozostałymi trybami rozgrywki. Zmianie natomiast uległa oczywiście strona wizualna. Na szczególną uwagę zasługują wnętrza samochodów, choć i cała reszta jest na wysokim jak na tamte czasy poziomie.

Need For Speed: Porsche 2000 (2000)

Ten tytuł to istna legenda, jeżeli chodzi o serię Need For Speed. Wielu uważa tą właśnie część za najlepszą. Podstawowa różnica względem części poprzednich to fakt, iż mogliśmy zasiąść za kierownicą jednej konkretnej marki, a mianowicie Porsche. Mało? O ile w poprzedniczce jeździliśmy raczej samochodami produkowanymi w ostatnim czasie, o tyle tu mogliśmy (a raczej musieliśmy) cofnąć się w czasie o 50 lat wstecz i ścigać się „porszakami” z tamtych czasów (było ich w sumie ok. 80). Tak właśnie wyglądał tryb kariery, w którym przy okazji poznawaliśmy historię tej znanej marki. Samo zarabianie pieniędzy ograniczało się do tradycyjnych wyścigów, bez udziału policji czy innych „dodatków”. Tyle jeżeli chodzi o tryb Evolution. Kolejny tryb to Factory Driver – tu mieliśmy okazję wcielić się w testowego kierowcę Porsche i pokonywać coraz to trudniejsze zadania i ewolucje.

Jest jeszcze coś: o ile poprzednie NFS trudno było nazwać 100% symulatorami (niektóre części z symulacją nie miały nic wspólnego), o tyle Porsche 2000 ze wszystkich NFS zasługiwał na tytuł symulacji najbardziej. Model sterowania? Realistyczny, wiernie oddający to co działo się z autem i taki, nad którym trzeba było się pomęczyć aby osiągnąć zadowalające efekty. W przeciwieństwie do poprzednich odsłon serii w Porsche 2000 należało zwracać baczną uwagę na prędkość wchodzenia w zakręty i kontrolować zachowania maszyny, chyba, że kierowcy zależało na bliskim spotkaniu z przeszkodąi podziwianiu swojego wozu w „zniszczonej” wersji.
Need For Speed Porsche 2000 wielu graczy uważa za najlepszą część całej serii, choć i znalazła się mniejszość, dla których ten tytuł można określić mianem co najwyżej przeciętniaka. Szkoda, że EA nie była w stanie zrobić nic, co dorówna tej części…

Need For Speed: Hot Pursuit II (2002)

Znowu mamy powrót do przeszłości, tym razem jednak nie do motoryzacyjnej, lecz do starego dobrego Hot Pursuit. W tej części nie dostajemy praktycznie nic nowego, rozwinięta zostaje koncepcja pierwszego HP – ścigasz się i uciekasz przed stróżami prawa. Ewentualnie wcielasz się w „niebieskich” i sam próbujesz wymierzać sprawiedliwość.A mogliśmy to robić na 20 trasach. Jak to przystało na serię NFS były one zróżnicowane i nie można było mówić o monotonii.

A czym mogliśmy łamać prawo? Do naszej dyspozycji oddano ponad 30 samochodów, choć tak naprawdę licząc jeszcze ich specjalne wersje oznaczone literkami „NFS” to razem mamy już 60. Zadebiutowały m.in. marka Vauxhall, BMW M5 czy Ferrari 360 Spider. Dostępni są oczywiście także nasi starzy przyjaciele w postaci McLaren czy Chevrolet Corvette.
Nie zmienił się poziom grafiki, znowu wysoki poziom, znowu ładnie wykonane trasy i samochody. Warto wspomnieć, że tym razem gra nie ma w sobie krzty symulacji.
Stary pomysł, nowa oprawa. Twórcy poszli na łatwiznę, spodziewając się że pomysł który odniósł sukces w odświeżonej wersji również przyniesie zyski. A było wręcz przeciwnie – gra nie odniosła sukcesu.

Need For Speed: Underground (2003)

Wreszcie jakiś przełom. Wreszcie coś nowego. Koniec z kolejnymi powtórkami, mamy świeżość. Wreszcie. Tak w skrócie opisać można pierwszego Undergrounda. Najwidoczniej twórcy wreszcie wpadli na to, że ciągła powtórka z rozgrywki do sukcesu nie doprowadzi. Szkoda, że to tylko chwilowe olśnienie, ale to już inna historia.

Tym razem zapada noc, a my żegnamy się raz na zawsze z Alpami, Hawajami i niemieckimi autostradami. Miasto wita. I tym razem przyszło nam łamać prawo, ale to już nie to samo. To już nie jest nudny Hot Pursuit II. Samochody które udostępnili graczom, bardzo różniły się od tych które widywaliśmy do tej pory. Zabrakło Ferrari, Aston Martinów czy Chevroletów – pojawiły się natomiast bryki spotykane na ulicach i często poddawane przeróbkom, takie jak Ford Focus, Honda Civic i S2000, Nissan 240SX, Mitsubishi Lancer czy Peugeot 206. Razem nasz wirtualny garaż był wyposażony w 22 bryki. Tym razem tunning nie był miłym dodatkiem, ale motywem przewodnim nowego Underground. Ważna nie była tylko moc silnika, ale także jego dźwięki i wygląd samochodu. Szpanerski 206? Proszę bardzo! Licencjonowane części do tunningu oferowały masę możliwości. A jak prezentuje się miasto? Dzieliło się one na kilka dzielnic, a w każdej z nich mogliśmy załapać się na kilka rodzajów zawodów. Były to: Circuit, Drag, Drift, Knock Out, Sprint, Time-Trial oraz Tournament.

Grafika mogła zachwycić. Neony, światła odbijające się w kałużach – to wszystko tworzyło niespotykany wcześniej klimat. Mówiąc słowo klimat, nie sposób zapomnieć o ścieżce dźwiękowej gry. NFS zawsze „częstował” nas podczas jazdy różnymi ciekawymi i wpadającymi w ucho kawałkami, jednakże przy Underground twórcy przeszli samych siebie. Wykupili licencje na utwory znanych i lubianych artystów dbając także o to, by miały one odpowiedni pasujący do rozgrywki klimat.

Przez to wszystko ta część serii uznawana jest za jedną z najlepszych z czasów po rewolucji właśnie przez nią wprowadzonej. Cechowała ją po prostu olbrzymia grywalność, jak i innowacyjność, co na pewno nie zostało bez wpływu na jej końcową ocenę.

Need For Speed: Underground 2 (2004)

Twórcy doszli do wniosku, że jak coś jest dobre, to nie należy tego zmieniać. Tak też się stało – nowy Underground nie jest wielką nowością, to po prostu udoskonalenie starego pomysłu. Najbardziej rzucającą się w oczy nowością jest fakt, iż tym razem jeżeli chodzi o miasto mamy pełną swobodę. Wyścigów czy części do tunningu nie ma już „na miejscu”. Teraz do każdego sklepu czy zawodów trzeba po prostu samemu dojechać. Taka swoboda w przypadku U2 okazała się znacznym plusem. Jeżeli chodzi o same wyścigi – zmian specjalnie dużo nowości nie ma. Znowu przyjdzie nam jeździć w sprincie, drugu czy drifcie. Nowości to Street X czy wyścigi samochodów klasy SUV. Liczba części przeznaczonych do upgrade’u naszej bryki także się zwiększyła. Pojawiła się możliwość dodania chociażby spinnerów, bajerancko otwieranych drzwi lub maski samochodu, czy nawet tunning… bagażnika.

Twórcy postanowili także wrzucić do nowego NFS zdecydowanie ciekawszą fabułę. Jakaś tam historia była bowiem przyklejona do wyścigów już ostatnim razem, jednakże w U2 ma ona dosyć znaczącą rolę – oto wcielamy się w kierowcę, który nie tylko pragnie zostać królem podziemnego półświatka wyścigowego, ale także zemścić się na swoich przeciwnikach za pewien bardzo przykry wypadek sprzed kilku miesięcy.

Poszerzyła się gama dostępnych aut, ale dodano jedynie takie, które pasowały do przerobienia ich na uliczne bolidy. Samochodów było ponad 30, doszły m.in. takie jak Audi A3 i TT, Ford Mustang, Mazda MX-5 czy Toyota Supra. Pojawiły się także wielkie SUV’y (Lincoln Navigator, Cadillac Escalade).

Stary pomysł w nowej oprawie tym razem przyjął się dobrze a Underground 2 przez wielu okrzyknięty został jedną z lepszych części z serii. Jak się po latach okazało – jeszcze więcej graczy stwierdziło, że U2 to już ostatni prawdziwy NFS…

Need For Speed: Most Wanted (2005)

Kolejny Underground łagodnie ujmując nie byłby dobrym pomysłem, jeżeli chodzi o kwestię kolejnej części serii. Robienie odświeżonego Hot Pursuit było by jednak pomysłem jeszcze gorszym. Powstała koncepcja, aby te dwie produkcje ze sobą pomieszać. Panie i Panowie – czas na Most Wanted!

Po raz kolejny przenosimy się do miasta. Tym razem jednak noc została zastąpiona dniem, za nasze wybryki byliśmy nieustannie karani przez stróżów prawa. Koniec więc z bezkarnym demolowaniem wszystkiego co spotkamy, tym razem każdym takim podskokiem ryzykowaliśmy zapłacenie mandatu, czy rekwirowaniem samochodu.

Podobnie jak poprzednio wrzucili do gry fabułę, w której wcielamy się w kierowcę próbującego dostać się na sam szczyt „czarnej listy” driverów oraz odebrać podstępnie mu ukradzioną furę. Wyrzucono z gry mocno wyeskplatowany przez ostatnie dwa lata Drift, znacząco odświeżono, jednocześnie masakrycznie go niszcząc, tryb Drag. By urozmaicić rozgrywkę, jak i ułatwić uciekanie przed policją, wprowadzono niszczące się elementy otoczenia, które zawalając się zatrzymywały goniące nas radiowozy oraz ułatwiające manewrowanie w dużym tłoku spowolnienie czasu. Są to jednak tak naprawdę drobnostki, a nie wielkie nowości.
Wbrew pozorom możliwości tunningowania naszych samochodów nie wzrosły, lecz zmalały. Zmianie uległa klasa samochodów – tym razem były one nieco bardziej ekskluzywne.
Most Wanted nie było produkcją złą, ale także nie zachwycało. To po prostu kolejna część NFS, która niczym szczególnym względem rodziny się nie wyróżnia.

Need For Speed: Carbon (2006)

Po trzech częściach z nielegalnymi wyścigami, panowie z EA postanowili wpaść na pomysł aby wprowadzić do następnego NFSa… nielegalne wyścigi.
Carbon wita. Carbon, czyli włókno węglowe. Carbon, czyli kolejny Underground w nieco innej (acz podobnej) szacie. Podstawowym czynnikiem, który odróżnia Carbon’a od poprzedniczki jest fakt, iż… znowu zapadła ciemność.

Historia, którą poznajemy wraz z kolejnymi przejechanymi kilometrami, jest kontynuacją tej z poprzedniej części. Wcielamy się w tego samego kierowcę co poprzednio, który wraca na stare śmieci i ma do rozwiązania nowo-stare problemy, do rozwikłania jedną zagadkę oraz oczywiście jakże by inaczej, musi dorobić się reputacji najlepszego z najlepszych zaczynając od zera. Innowacją jest podzielenie całej mapy na obszary kontrolowane przez trzy gangi jeżdżące różnymi gatunkami samochodów: japońskimi, amerykańskimi oraz europejskimi. Kiedy zaczynamy wygrywać wyścigi, stopniowo przejmujemy poszczególne dzielnice, aż wreszcie wyruszamy do kanionu i mierzymy się z szefem gangu w walce o całe terytorium. I tak trzy razy, aż pozostaje nam do pokonania główny boss bossów.

Żeby nie było narzekań na powtarzające się tryby rozgrywki , autorzy wyrzucili drag i pozwolili powrócić trybowi drift. I to by było w sumie na tyle, jeżeli chodzi o tryby gry. Dalej pozostały nam tradycyjne sprinty i okrążenie. A podczas jazdy znowu towarzyszyć nam będą gliniarze. Nowości w pościgach niestety brak, a szkoda.

Tunning też specjalnie nie został rozbudowany, dodano jedynie tryb Autosculpt, aby mieć czym zachwalać grę. Żeby chociaż nad tunningiem dobrze popracowali – ale nie. Carbon to słaba kopia Most Wanted, do której dorzucono tylko kilka mniej potrzebnych dodatków i modyfikacji. Całość składa się na dosyć nudnego i monotonnego NFS. I gdyby nie było Most Wanted, można by jakoś to Carbonowi wybaczyć. Ale Panowie – przecież to już było…

Need For Speed: ProStreet (2007)

Porażka Carbona była dla twórców serii jasnym sygnałem, że trzeba wreszcie zmienić tor jazdy. Przynajmniej na jakiś czas… I tak się stało. Koniec z nielegalnymi wyścigami, koniec z miastem. Ostatnim NFSem, który wprowadził tak wiele świeżości był Underground z 2003 roku. Ale co konkretnie dostajemy?

Twórcy zdecydowali się na ograniczenie fabuły. Cały jej zarys wygląda w taki sposób, iż wcielamy się w Ryan’a Cooper’a – obiecującego kierowcę, który dopiero co stawia swoje pierwsze kroki w światku wyścigów pomiędzy tunnerami samochodów. Nasz cel jest prosty jak wyścig na ¼ mili – musimy zdobyć mistrzostwo. Pomogą nam tym jak zwykle licencjonowane wozy, w których znajdują się chociażby McLaren F1, Porsche 911, Subaru Impreza WRX, czy nawet takie rzadkości jak Pagani Zonda. Mamy tutaj zarazem stare Muscle Car’y, jak i „nowoczesne ścigacze”. Oczywiście nie zabrakło możliwości tunningu. Jest on znacznie bardziej zaawansowany względem poprzednich części. Tym razem bowiem każda zmiana czy to karoserii czy to osiągów może diametralnie zmienić sposób, w jaki pojazd się prowadzi. A jeżeli stracimy panowanie nad pojazdem i dojdzie do kraksy? Wreszcie wprowadzono system zniszczeń i każde uderzenie wiąże się z pogorszeniem osiągów, a nawet czasem zepsuciem samochodu.

Wyścigi dzielimy na cztery główne grupy – są to Grip, Speed Challenge, Drag oraz Drift. Pierwszy z nich to znany nam już od lat tradycyjny Circuit, czyli wyścig na okrążenia. Speed Challenge to „zmodyfikowany” Grip, a dwóch ostatnich nie trzeba nikomu przedstawiać. Aby nie było tak blado twórcy podzielili wszystkie wyścigi na kilka odmian więc nie ma aż takiej monotonii.
ProStreet to wreszcie jakieś zmiany. Jakiekolwiek one by nie były, zawsze to lepsze niż nowy Carbon. Trzeba jednak przyznać, że twórcy zrobili kawał dobrej gry, ale hicie mówić na pewno nie można.

Co dalej?

Podróż w przeszłość serii Need For Speed dobiegła już końca. Przypomnieliśmy sobie wszystkie dotąd powstałe części. Wspaniały Porsche 2000, słabszy Carbon – to już historia. Jak będzie dalej? Quo Vadis Need For Speed? Undercover zbliża się wielkimi krokami, a nam pozostaje czekanie i wspomnienia starych, dobrych „enefesów”. Tak więc, czy nie znajdzie się odrobina wolnego czasu, aby choćby na chwilę powrócić do swojej ulubionej części?

1 1 głos
Oceń artykuł
Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Najlepiej oceniane
Inline Feedbacks
View all comments
Miecio
Miecio
10 czerwca 2022 13:01

Carbon jest o wiele bardziej udaną częścią od MW. Po prostu bawiłem się dużo lepiej, a muzyka? Cudo!