Recenzje

Recenzja Need For Speed Heat. Legalne, nielegalne wyścigi

Need For Speed to znana już na całym świecie seria wyścigów samochodowych kojarzona z policją i konfliktem z prawem. Ósmego listopada 2019 roku ukazał się NFS Heat, wobec którego oczekiwania były bardzo wysokie. Gracze chcieli powrotu zaciekłych pościgów i wielu opcji modyfikacji. Czy tym razem EA razem z Ghost Games udało się wydać grę, która zadowoliła społeczność? W tej recenzji odpowiem na to pytanie.

Na dobry początek

Need For Speed Heat jest dwudziestą siódmą grą z cyklu NFS, a zarazem czwartą od Ghost Games. Są to nadal wyścigi mocno zmodyfikowanymi autami, nastawione na konflikt z policją. Wydano je na PS4, Xbox One oraz PC. EA dało nam możliwość wspólnego grania z graczami różnych platform dzięki funkcji Cross-Play, a dla posiadaczy kierownic Logitecha, Thrustmastera oraz Fanateca, dodano obsługę ich wybranych modeli. Dla urozmaicenia i łączenia społeczności można założyć własną ekipę.

Mniej nie znaczy gorzej

Zostajemy umieszczeni w mieście Palm City, które do złudzenia przypomina Miami. Mimo słonecznego klimatu i równych, piaszczystych plaż, jadąc na północ teren się wypiętrza oraz zmniejsza się ilość zabudowań. Nie uświadczymy zmieniających się pór roku. Pogoda w większości jest słoneczna ze sporadycznymi opadami deszczu. Aby łatwiej było się poruszać i nawigować, twórcy podzielili mapę na dzielnice. Dla urozmaicenia rozgrywki, w każdej z nich spotykamy tzw. znajdźki. Są to: strefy driftu, fotoradary, bilbordy, skoki, flamingi oraz graffiti. W trakcie ich zbierania albo chociaż spokojnej jazdy po mieście zauważymy, że ruch aut nadal jest sztuczny i schematyczny. Samochody występują dość okazjonalnie, lecz podczas wyścigów jadąc pod prąd wydaje się jakby było ich więcej.

Po nitce do kłębka

Fabuła Need For Speed Heat została zdecydowanie dopracowana, ale też odstaje względem ogólnego zamysłu jaki był kreowany od pierwszego NFS Most Wanted. Tym razem nie uciekamy policji tylko dlatego, że uczestniczymy w nielegalnych wyścigach, a jest to związane z większą sprawą, w którą jesteśmy zamieszani. Na początku gry mamy do wyboru jedną z 12 postaci, w którą się wcielimy przez cały okres grania. Łączymy siły z rodzeństwem Rivera – Anną i Lukasem. Dzięki tej współpracy możemy wybrać jedno z 4 pierwszych aut. Naszym zadaniem jest m.in. wygrywanie wyścigów, śledzenie radiowozów, co jest nowością w serii NFS, a także zabawa w kotka i myszkę z policją. Całość opiera się na znanym już zamyśle – im dalej w las, tym trudniejsi przeciwnicy, a dokładniej zwiększające się moce aut. Z podstawowym silnikiem daleko się nie zajedzie, ale do tego jeszcze nawiążę. Wraz z postępem w trakcie pościgów policja jest coraz mocniejsza i bezwzględna.

Fabuła to nie wszystko

Tym razem sami kontrolujemy jaką porą dnia chcemy wyjechać. Dostajemy do dyspozycji dzień, gdzie odbywają się legalne wyścigi z udziałem publiki i zarabiamy głównie pieniądze. W nocy natomiast sytuacja odwraca się o 180 stopni. Wyścigi przypominają te z NFS 2015. Policja czyha na każdym kroku, a za wygrany wyścig otrzymujemy punkty reputacji. Po ukończeniu wątku fabularnego pozostaje jeszcze wiele wyścigów po torach, w terenie, drifty, sprinty, a przede wszystkim wyścigi obławy 3 i 5 dostępne tylko nocą, ale są one odblokowane dopiero po uzyskaniu danego poziomu gonitwy. Mogę porównać to do gwiazdek w GTA. Na 3 poziomie obławy policja już staje się dosyć uporczywa. Na 5 trzeba wykazać się nie lada umiejętnościami i mocnym autem, aby im uciec. Niewątpliwie warto ryzykować i brać udział w tych wyścigach, bo można zdobyć unikatowe części za wygraną.

Coraz więcej, ale czuć niedosyt

Na bibliotekę aut nie możemy narzekać. Po dosyć marnie wypadającym w tej kwestii NFS 2015, jest na czym zawiesić oko, ale przesytu nie ma co szukać. Do dyspozycji mamy 127 aut, które odblokowują się wraz z rosnącym poziomem, a także zdobywaniem znajdziek i kończeniem pobocznych ścieżek (drift, teren, wyścig). Znajdują się auta tanie jak Volvo 240, ale nie brakuje też hiper-samochodów np. Ferrari 488 Pista ’19. Po aktualizacji z 3 marca 2020 r. dostaliśmy czarny rynek. Znajdują się w nim Aston Martin DB11 Volante z 2018 roku oraz McLaren z 1993 roku. Zwyciężając nimi w wyznaczonych wyścigach odblokowujemy do nich nowe części bodykitu. Warto dodać, że fani z Japonii nie uświadczą Toyoty.

Krok w dobrym kierunku

Odpalając pierwszy raz grę i zasiadając w BMW E30 M3 wyczułem podobne sterowanie do tego z Payback. Nie jest oporne i nie próbuje nas rozwalić na każdym zakręcie rodem z NFS 2015. Mówiąc krótko – jest naprawdę przyjemne i dające frajdę z jazdy. Driftowanie nie jest zbyt wymagające, a dobrze ustawione auto samo chce zamiatać tyłem. Próżno szukać tu symulacji. Need For Speed pozostaje pełnoprawną zręcznościówką, gdzie przy 200 km/h można wejść driftem w zakręt. Dużą zaletą jest dodanie możliwości, w jaki sposób chcemy zainicjować uślizg tylnych kół. Są teraz opcje tzw. „press brake to drift” znane z poprzednich odsłon oraz „press gas to drift”. Pierwsza po lekkim dotknięciu hamulca inicjuje drift, druga zaś poprzez ponowne naciśnięcie przycisku gazu. 

Standardowo już, jeżdżąc po ulicach można użyć szybkich modyfikacji. Możemy natychmiastowo zmienić siłę docisku, czułość kierownicy oraz ustawić, czy kontrola trakcji ma być włączona czy wyłączona. Na pochwałę zasługuje dodanie możliwości zmiany części mechanicznych w trakcie jazdy. Jeśli posiadamy w zapasie części, to aby uczynić z naszego auta driftowóz, zamiast super przyczepnego bolidu, wystarczy wejść w opcje i je pozmieniać, bez zbędnego tracenia czasu na udanie się do garażu.

Wyraź swoje „ja”

Tuning jest nieodłączną częścią NFS. Tutaj nie jest inaczej. Dla każdego znajdzie się coś dobrego. Auta można konfigurować od góry do dołu. Interfejs podczas zabawy wyglądem samochodów jest bardzo intuicyjny i zapożyczony z poprzednich części. Dodano nowe części do modyfikacji karoserii, a w sekcji zabawy lakierem nie można narzekać. Poza standardowymi lakierami są też odmiany jak damascus, opalizujący, efekt carbonu i różnej gęstości lakiery brokatowe. 

Teraz to, co kręci zapalonych motomaniaków – moc. W końcu sami konfigurujemy swój silnik, zawieszenie i układ przeniesienia napędu włącznie z oponami. Dużą nowością jest możliwość zmiany silnika. Do Focusa można włożyć V8, a do starego Chevroleta V10 z Lamborghini. W pomocy przed policją otrzymujemy dwa miejsca na dodatki. Może to być awaryjna naprawa, zagłuszacz radarów lub wzmocnione części karoserii dzięki, którym można zadawać większe uszkodzenia radiowozom. Imponującą nowością jest możliwość zmiany dźwięku wydechu. Mamy 4 suwaki odpowiadające kolejno za: brzmienie, ton, strzelanie i odgłos wydechu. Auta same w sobie brzmią świetnie i naturalnie w zależności od silnika. 

Bądź kim chcesz

Dodatkiem do tego wszystkiego jest możliwość spersonalizowania swojej postaci. Do dyspozycji dostajemy zmiany czapki, włosów, okularów, koszulki, bluzy, spodni i butów. W miarę zdobywania poziomu reputacji odblokowujemy nowe ubiory. Każdy powinien dać radę zrobić swojego sobowtóra.

Coraz bliżej ideału

Zaznaczę na samym początku, że całość ograłem na PS4 i telewizorze Full HD. Need For Speed Heat nie wprowadza nowości graficznych, ale absolutnie nie można powiedzieć, iż jest brzydki. Nie mam zastrzeżeń do cieni, odwzorowanie aut jest na bardzo wysokim poziomie, a krajobraz jest wyraźny z żywymi kolorami. Nocą nic się nie zmienia. Wjeżdżając do miasta pełnego neonów wszystko wygląda obłędnie. Strzały z wydechów jeszcze nie były takie realistyczne. W trakcie deszczu wszystko wydawało się jeszcze bardziej efektowne. Co do optymalizacji, podczas grania nie zdarzyły mi się ścinki, czy też zbyt późno wczytane tekstury. Kilka razy zdarzyło mi się zderzyć z teksturą widmo, co wyhamowało auto do zera. 

Fotografia oraz soundtrack

Widok jaki dostajemy do dyspozycji podczas jazdy to standardowo widok zza auta, na zderzaku z przodu oraz na masce. Aby uzyskać lepszy dostęp do walorów wizualnych naszego auta polecam dość mocno rozbudowany tryb fotograficzny, dzięki któremu możemy uwiecznić samochód w krajobrazach jakie oferuje świat. Całość dopełnia zróżnicowana ścieżka dźwiękowa – za dnia dominuje muzyka latynoska, a w nocy hip-hop i elektro. We wszystko wplata się dubbing, który stoi na dobrym poziomie. Fajerwerków nie ma, lecz nie kaleczy uszu.

Podsumowanie

Need For Speed Heat imponuje swoim dopracowaniem graficznym i rozbudowanym tuningiem. W końcu dostaliśmy sensowną ilość aut i normalne ich modyfikowanie. Gra przypomina stary styl jaki prezentowała ta seria. Policja patroluje miasto za dnia i w nocy. Jeśli mam się czepiać to na pewno do zbyt krótkiej fabuły i zadań, gdzie musimy jechać za autem do konkretnej misji. Świat nadal pozostaje sztuczny, ale wynagradza to dobrze zbudowaną i przemyślaną mapą. Przejście gry zajęło mi z zabawą około 60h, lecz sama fabuła to średnio 30-40h. W ciągu tego czasu, stosunkowo szybko zbiera się pieniądze, co pozwala na kupowanie wielu aut i dostosowywania ich do siebie. 

Jeśli szukacie gry, która zapewnia dużo możliwości tuningu, bardzo ładną oprawę audiowizualną i nie skupiacie się zbytnio na fabule, ten NFS was zadowoli. Tym razem studio Ghost Games stanęło na wysokości zadania i stworzyło zręcznościowe wyścigi z klimatem sprzed kilkunastu lat. W końcu rozgrywka stanowi wyzwanie oraz daje przyjemność z jazdy. Pomimo braku aktualizacji ze strony EA, nadal można znaleźć ekipę do jazdy i świetnie się bawić.

Plusy

  • grafika
  • tuning wizualny i mechaniczny
  • dźwięk silników
  • otwarty świat z dużą ilością terenu
  • model jazdy
  • powrót do korzeni
  • wymagająca policja
  • Cross-Play

Minusy

  • krótka i liniowa fabuła
  • brak wsparcia
  • niedopracowane tekstury
  • stosunkowo mało aut w porównaniu do konkurencji

Ocena gry

85 km/h
4 7 głosy
Oceń artykuł
Podziel się:
Avatar photo
Alan Szyszka
Interesują mnie wszystkie gatunki jednak największą satysfakcję przynosi mi rywalizacja koło w koło. Lubię wyścigi, które wymagają skupienia oraz precyzji, a także luźną jazdę po mieście.
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments