Recenzje

Recenzja Need For Speed Payback

Need for Speed Payback to kolejna odsłona popularnej serii gier wyścigowych spod szyldu Electronic Arts. Za produkcję ponownie odpowiada szwedzkie studio Ghost Games, które przygotowało również poprzedniego NFSa dwa lata temu. Najnowsza część miała jednak zerwać z koncepcjami znanymi z ubiegłych odsłon i sądząc po zapowiedziach stać się bardziej interaktywną adaptacją popularnego filmu Szybcy i Wściekli, łącząc szybkie samochody z pełną akcji fabułą (zabrakło jednak pięknych kobiet). Takie połączenie zdaje egzamin na dużym ekranie, ale czy sprawdzi się w grze?

Od zera do bohatera

Najnowszy Need For Speed kładzie duży nacisk na wątek fabularny. Historia, którą poznajemy nie jest jednak niczym odkrywczym i przyjmuje dość standardowy schemat. Mamy tutaj do czynienia ze zdradą, w wyniku której główni bohaterowie, zostają rozdzieleni i upadają prawie na samo dno. Po pewnym czasie nastaje moment pojednania i rozpoczyna się droga do zemsty, której możemy dokonać wygrywając ostateczny wyścig o najwyższe stawki. Oczywiście nie będziemy mogli tego zrobić od razu i aby w ogóle wziąć w nim udział, musimy najpierw zdobyć szacunek na mieście. Wchodzimy więc do półświatka nielegalnych wyścigów i szemranych interesów, w którym prawie każdy mówi do siebie po nazwisku oraz w sposób bardzo kulturalny i grzeczny… No cóż, raczej nie tego bym się spodziewał po takim klimacie, ale rozumiem, że gra jest w główniej mierze przeznaczona dla młodszych graczy, więc nie można rzucać obelgami na lewo i prawo. Sprawia to jednak, że atmosfera kuleje i jest bardziej groteskowo niż gangstersko.

W grze wcielamy się w trójkę bohaterów, którzy tworząc ekipę, mierzą się z Familią, czyli kartelem trzymającym w garści całe miasto. Każdy z naszych protagonistów posiada odmienne umiejętności, które wykorzystujemy podczas różnego rodzaju zmagań i misji pchających wątek fabularny do przodu. Mamy Tylera, będącego specem od wyścigów klasycznych, Maca – pogromcę zakrętów i bezdroży oraz Jess – naszego fachowca od ucieczek oraz szybkiego transportowania różnych typów z punktu A do punktu B. Mamy więc do czynienia z całkiem fajną różnorodnością misji, jednak wykonując je, szybko można zauważyć liniowość fabuły i to, jak mocno jesteśmy prowadzeni za rączkę. Ponadto prawie każde z zadań zostało od początku do końca zaplanowane przez twórców i jakakolwiek próba ingerencji w scenariusz z reguły kończy się porażką. Mocno utkwiła mi w pamięci sytuacja podczas jednej z pierwszych misji ucieczkowych w wykonaniu Jess, gdy po wyjechaniu fragment poza wyznaczoną trasę i upływie określonego czasu, zostałem złapany przez policję, mimo że w pobliżu nie było żadnych radiowozów. Również nierealnie wygląda sytuacja odwrotna, gdy jedziemy zgodnie z założeniami twórców i mieszcząc się w czasie, dojeżdżamy do „mety” naszej ucieczki. Wtedy nagle wszystkie radiowozy znikają i gubimy pościg. Muszę przyznać, że trochę dziwnie to wygląda i przynajmniej w tego typu zmaganiach przydałoby się więcej swobody. Ogólnie jednak misje fabularne są całkiem widowiskowe, więc jeżeli ktoś lubi takie klimaty to powinien być zadowolony.

Witamy w otwartym świecie

Na brak swobody nie powinniśmy natomiast narzekać, gdy zostaniemy rzuceni w Fortune Valley, czyli otwarty świat gry, wzorowany na Las Vegas. Spotyka nas wtedy miłe zaskoczenie, ponieważ okazuje się, że początkowe więzienie w postaci liniowej fabuły znika i dostajemy olbrzymi teren do eksploracji. Można nawet odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z zupełnie inną grą. Obszar, który otrzymujemy do dyspozycji jest bardzo różnorodny. Znajdziemy tutaj na przykład tereny górskie z wieloma krętymi drogami i obserwatorium, kaniony, pustynie, autostrady oraz oczywiście miasto, ze strefą mieszkalną, przemysłową i biznesową. Mapa została bardzo fajnie zaplanowana i nie przytłacza swoim rozmiarem. Możemy szybko przemieszczać się pomiędzy różnymi obszarami i nie czuć przy tym nagłej zmiany scenerii – odbywa się to całkiem płynnie. Widać, że twórcy poświęcili sporo czasu na sensowne zaprojektowanie świata gry. Dodatkowo mamy możliwość szybkich podróży dzięki punktom takim jak warsztaty czy stacje benzynowe, przez co zaoszczędzimy trochę czasu. Nie jest to jednak darmowe i zabiera kilka kredytów. Jedynym mankamentem jest natomiast delikatna „sztuczność”, jak również pewna liniowość tego świata. Samochody pojawiają się losowo i jeżdżą w kółko, ludzi na chodnikach jakoś nie widać, jeżeli już się pojawiają to gdzieś pochowani. Policji na drodze nie spotkamy, więc możemy robić co nam się żywnie podoba. Celem tej gry niby nie jest stworzenie realnego odzwierciedlenia świata i jego zasad, ale jeżeli już studio podejmuje się implementacji otwartej mapy, to pewne elementy powinny być zachowane. Czasami zdarzają się również niewidzialne ściany i mimo, że teoretycznie mamy drogę dostępu do jakiegoś miejsca, jesteśmy zablokowani. Można więc zauważyć, że nawet w tym otwartym świecie, twórcy serwują nam pewną liniowość i do niektórych jego obszarów musimy się dostać w sposób jaki sobie zaplanowali.

Wracając jednak do samej mapy. Producenci zachęcają nas do dokładniejszej eksploracji dzięki różnego rodzaju atrakcjom i zadaniom pobocznym. Czekają na nas między innymi próby prędkości i driftu, billboardy do zniszczenia, fotoradary, przynęty z łupem (po których zebraniu zaczyna się policyjny pościg) oraz jeden z ważniejszych elementów, czyli wraki, ale do nich wrócę jeszcze później. Ogólnie jest co robić i czuć, że nie tylko fabułą ta gra żyje. Dodatkowo każde wykonane zadanie powoduje wzrost poziomu naszej reputacji i stanu konta.

Ligi uliczne

Podczas naszych podróży po Fortune Valley spotykamy Ligi Uliczne, czyli tak naprawdę ekipy, z którymi musimy się ścigać, aby podnieść reputację potrzebną do pchnięcia wątku fabularnego do przodu i odblokowania kolejnych misji. W każdej lidze musimy wykonać najpierw kilka wyścigów z jej szeregowymi członkami, aby na końcu zmierzyć się z samym liderem. Podczas całej rozgrywki poznajemy dziesięć lig, z których każda specjalizuje się w innym rodzaju wyścigów: off-road, wyścig, drag lub drift. Czasami zdarza się jednak, że biorąc udział w zmaganiach np. ligii dragowej, ścigamy się również w standardowych wyścigach. Ot, taka odskocznia.

Aby wygrywać w kolejnych zmaganiach potrzebujemy oczywiście fury właściwej klasy i na odpowiednim poziomie. Przy każdym dostępnym wyścigu mamy wyświetlony rekomendowany level, jaki powinien spełniać nasz samochód, aby teoretycznie mieć szanse w rywalizacji. Jest w tych poziomach trochę prawdy, ponieważ zauważyłem, że moc naszego samochodu ma raczej pierwszorzędny wpływ na ewentualną wygraną. Umiejętności jazdy schodzą na drugi plan. Gdy pojazd będzie zbyt odstawał od zalecanego, przeciwnicy po prostu nam odjadą. Rywale są dość mocno oskryptowani i gdy np. jesteśmy bardzo z tyłu, czekają na nas (ale też bez przesady), natomiast, gdy wybijemy się mocno do przodu, dostają turbo mocy i zaraz nas doganiają. Ogólnie zauważyłem, że poziom trudności w NFS Payback jest dość zmienny. Pierwsze z lig możemy pokonać w zasadzie bez problemu, natomiast schody zaczynają się przy ostatnich trzech. Wtedy dopiero musiałem bardziej się wysilić, aby zwiększyć poziom samochodu odwiedzając warsztaty lub zakupić nowy, gdy aktualny nie dawał już rady. Ale do meritum.

Tuning mechaniczny i losowe kartoniki

Poziom naszego samochodu zależy od usprawnień mechanicznych, które możemy wprowadzać dzięki kartom Speed. Karty te zdobywamy, losując jedną z trzech po wygranych wyścigach. Każdy kartonik reprezentuje określony poziom podzespołu danego typu (mamy 6 typów podzespołów) oraz daje ewentualne bonusy w postaci np. przyspieszenia lub prędkości. Po jego zamontowaniu w samochodzie wzrastają osiągi oraz ogólny współczynnik mocy pojazdu. Przy tuningu mechanicznym mamy do czynienia z pewnym elementem losowości, ponieważ nigdy nie wiemy jaką kartę i na jakim poziomie otrzymamy po wyścigu. Co prawda w warsztacie możemy sobie kupić odpowiednie kartoniki, jednak też nie wiemy co będzie aktualnie dostępne. Asortyment zmienia się co jakiś czas. Dodatkowo wykorzystując żetony, które zdobywamy w dostawach lub znajdujemy na mapie, możemy losować karty w specjalnej maszynie w warsztacie. Możemy wybrać jeden z trzech atrybutów naszej wymarzonej karty (typ podzespołu, producent lub bonus), a o pozostałych dwóch zadecyduje przypadek. No cóż, takie podejście powoduje, że z czasem, gdy potrzebujemy lepszej fury, jej tuning może zająć chwilę, a w skrajnym przypadku możemy zostać zmuszeni do powtarzania wyścigów, w celu wylosowania lepszych kart. Podczas przechodzenia wątku fabularnego, grind nie jest jednak aż tak odczuwalny, ponieważ skupiając się na ulepszeniach samochodów, które już posiadamy lub ewentualnie zakupie jednego nowego, spokojnie możemy kolejno wykonać wszystkie misje. Problem zaczyna się, gdy chcemy zakupić większą ilość pojazdów i odpowiednio je tuningować. Wtedy powtórki wyścigów są na porządku dziennym. Co prawda w ostatniej aktualizacji producenci poprawili trochę system przyznawania kart i od teraz otrzymujemy lepsze części i więcej kasy, ale problem nie został wyeliminowany całkowicie.

Warto zaznaczyć, że w najnowszym NFSie została zaimplementowana dodatkowa metoda zdobywania żetonów i kredytów, których potrzebujemy do ulepszania naszych fur. Mianowicie, za prawdziwą kasę możemy zakupić extra dostawy, ponad te które normalnie otrzymujemy po wzroście naszej reputacji. Wiele osób krytykuje mikrotransakcje, jednak nasze stanowisko powinno tak naprawdę zależeć od tego, czego oczekujemy od gry. Jeżeli głównie chcemy przejść misje fabularne i wygrywać kolejne wyścigi poboczne, żaden grind i potrzeba mikropłatności nie wchodzi w grę. Jeżeli jednak marzy nam się stworzenie obfitego garażu, pełnego dobrze podrasowanych samochodów, trzeba liczyć się z utrudnieniami i pokusą zapłaty za dodatkowe dostawy.

Tuning wizualny i garaż samochodów

Oprócz tuningu mechanicznego, który z perspektywy wyścigów jest najważniejszy, w Need for Speed Payback mamy również możliwość usprawnień wizualnych. Co prawda nie spędziłem zbyt wiele czasu w tym trybie, jednak opcji konfiguracji jest naprawdę sporo. Możemy zmieniać progi, maskę, dach, zderzaki, felgi, spojlery i prawie wszystko inne. Części, które możemy montować w samochodzie odblokowujemy wykonując różne zadania na mapie. Dodatkowo w dostawach możemy otrzymać różne perełki w postaci neonów, zawieszenia pneumatycznego lub oryginalnych kolorów dymu czy dźwięków klaksonu. Pod tym względem możliwości jest wiele, więc można wsiąknąć w garażu na długie godziny.

Jeżeli już jesteśmy przy garażu, to wspomnę jeszcze, czym w ogóle możemy się ścigać. W grze mamy do dyspozycji ok. 80 samochodów (pełna lista tutaj), które kolejno są odblokowywane w salonach po pokonywaniu Lig Ulicznych. Przekrój modeli jest całkiem spory, znajdziemy zarówno super samochody typu Koenigsegg Regera, ale również bardziej standardowe modele nakierowane na tuning pokroju Golfa GTI. Część osób odczuje zapewne brak Toyoty, jednak warto zaznaczyć, że nowy Need for Speed nie jest jedyną grą dotkniętą tym deficytem. Każdy z samochodów może występować w 1 – 3 klas z 5: wyścig, drag, drift, off-road i ucieczka. Aktualna klasa zależy od salonu, w którym dany model nabędziemy. Wyjątkiem są tutaj wraki, które możemy znaleźć na mapie. Każdy z wraków, po znalezieniu wszystkich jego części, możemy zrekonstruować jako pojazd dowolnej klasy, a następnie dalej tuningować. Bardzo miłe urozmaicenie obok standardowego ulepszania wozów. Jak już zdecydujemy się na daną klasę samochodu, to nie można jej później zmienić. Jeżeli więc macie Lambo w klasie wyścig, które również występuje w klasie drag, musicie zakupić drugi pojazd, aby ścigać się nim w wyścigach na 1/4 mili.

Technikalia

Jak to z reguły bywa, na końcu zawsze skupiam się na kwestiach technicznych danej produkcji. Pod względem wizualnym nowy Need for Speed prezentuje się całkiem fajnie. Grafika jest ładna, zwłaszcza różnorodnych obszarów Fortune Valley. Kolorystyka, światła i cienie dają radę. Dodatkowo mamy do dyspozycji tryb fotograficzny, dzięki któremu możemy na chwilę zatrzymać akcję wyścigu, by zrobić nasze najlepsze ujęcia. Fajny dodatek. Odnośnie aut to z zewnątrz wyglądają przyzwoicie, jednak nie jest to poziom szczegółów jaki mamy np. w Gran Turismo Sport. Oprócz tego pojazdy nie mają wnętrza, a przynajmniej nie możemy do niego zajrzeć. Nie ma bowiem kamery zza kierownicy! To jest jak dla mnie duży minus tej, jakby nie patrzeć gry wyścigowej. Dodatkowym mankamentem są okazjonalne błędy w grafice (przenikanie przedmiotów) jak i spadki płynności animacji. Grę testowałem na GeForce GTX 1080, więc skoki FPS nie powinny mieć tutaj miejsca.

Dźwięki w nowym NFSie są również na dobrym poziomie. Silniki wydają różne odgłosy, a podczas przejazdów przez tunele słychać przyjemne echo. Muzyka jest trochę oklepana, nie zawsze pasuje do konkretnych wyścigów, ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało.

Wspominając jeszcze o modelu jazdy. Need for Speed Payback to zręcznościówka z krwi i kości. Nie liczcie tutaj na jakiekolwiek przejawy realizmu podczas kierowania pojazdami. Samochody automatycznie driftują po pokonaniu określonej prędkości, w zakręt 90 stopni możemy wejść na ręcznym z 200km/h, po uderzeniu w ścianę, po chwili wracamy do wyścigu i po 10 sekundach znów jesteśmy na równi z całą stawką przeciwników. Gra się jednak przyjemnie i po chwili przyzwyczajenia, model jazdy daje sporo frajdy.

Podsumowanie

Need for Speed Payback to niejako połączenie liniowej fabuły z otwartym światem. Z jednej strony jesteśmy prowadzeni za rączkę do ostatecznego wyścigu z naszym głównym przeciwnikiem, natomiast z drugiej otrzymujemy wolność i swobodę eksploracji otwartego świata. Sklepia się to jednak ze sobą całkiem sprawnie. Fabuła jest może trochę naciągana, dialogi czasem śmieszą (zwłaszcza w polskiej wersji dubbingowej), ale zabawa z gry i tak pozostaje. Skazą na tym tytule może być utrudniony system ulepszania samochodów przez wprowadzenie losowości, ale ostatecznie przejście gry nie powinno sprawić nikomu problemu (i to bez korzystania z mikrotransakcji). Mnie zajęło to ok. 24 godzin. Pod względem technicznym jest kilka mankamentów, jednak ogólnie produkcja daje radę. Jeżeli więc szukacie typowej zręcznościówki, dającej dużo frajdy z jazdy, połączonej z wątkami fabularnymi, to Need for Speed Payback spełni wasze oczekiwania. Jeżeli natomiast chcecie spędzać większość czasu na kupowaniu i ulepszaniu kolejnych samochodów, możecie odczuć grind, który na dłuższą metę staje się irytujący.

Plusy

+ duży, otwarty świat ze sporą ilością atrakcji
+ zróżnicowane wyścigi
+ dużo możliwości tuningu wizualnego
+ przyjemny, arcadowy model jazdy
+ daje frajdę z gry

Minusy

– niezbyt odkrywcza fabuła
– oskryptowane misje
– brak policji podczas zwykłej jazdy po mieście
– losowość podczas tuningu mechanicznego (karty Speed)
– kolekcjonowanie samochodów jest utrudnione przez grind
– brak kamery zza kierownicy
– mankamenty techniczne (spadki fps, przenikanie przedmiotów)

Zgadzacie się? Zapraszam do dyskusji w komentarzach poniżej.

Kopię gry do testów dostarczył wydawca – Electronic Arts Polska

Ocena: 70 km/h

5 2 głosy
Oceń artykuł
Podziel się:
Avatar photo
Rafał Peroń
W ekipie SZ jestem praktycznie od początku, jeszcze gdy portal pojawiał się jako zin w magazynie CD-Action. Lubię zarówno wymagające symulatory jak i typowe zręcznościówki. Swego czasu mocno fascynował mnie pierwszy Need For Speed Underground, w którego grałem (można powiedzieć) profesjonalnie 🙂
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments