Teraz, kiedy ochłonąłem już po wszystkich zachwytach i nerwicach związanych
z NfS:Underground, pomyślałem, że warto na chwilę wrócić do poprzedniej części cyklu – Hot Pursuit 2. Jakoś inaczej to teraz wygląda, więc pokusiłem się o krótkie porównanie.
1. Uszkodzenia:
NFSHP2: Symboliczne, nie wpływają.
NFSU: Brak
2. Model jazdy:
NFSHP2 & NFSU: I tu, i tu trzeba się przyzwyczaić. Auta „pływają” w zakrętach.
3. Garaż:
NFSHP2: Brak.
NFSU: Czasochłonny, przebogaty, przepiękne akcesoria, ale istotnych parametrów nie można ustawić (np. bonusowa Celica ma koszmarnie krótki 4-ty bieg, gdy dopiero wchodzi na obroty wrzuca bieg 5-ty – ekonomiczny, a w grze raczej nie ma czasu na ręczną).
4. Trasy:
NFSHP2 & NFSU: W obu grach – kilka odcinków klejonych w różne konfiguracje i wywracanych na wszystkie możliwe sposoby. Podobne, i po krótkim czasie – monotonne. Dotkliwy brak różnorodności, do której przyzwyczaiły nas poprzednie NfS-y.
5. Powtórki:
NFSHP2: Symboliczne, ograniczone czasowo, na szybszych obrotach można obejrzeć dłuższy kawałek wyścigu.
NFSU: Brak.
6. Lusterko:
NFSHP2: Szczegółowe (wymaga 32 bit). W trybie policyjnym – niezbędne.
NFSU: Brak (czyżby kolejne utrudnienie?)
7. Kolizje:
NFSHP2 & NFSU: Brak różnic, brak realizmu – wszystko na potrzeby programu. W każdej chwili można być rzuconym na ścianę przez omijaną przeszkodę lub samochód (cywilny lub rywala), a już totalnym przegięciem w HP 2 jest zachowanie naszego auta w pobliżu radiowozu. Ileż to razy byłem aresztowany przez autobus lub ścianę (nie można się po niej prześlizgnąć). Momentalnie, niewiadomo skąd, zjawiają się dzielni stróże prawa i udają e to oni mnie złapali. Ci sami stróże, którzy zabijają najwięcej cywilów i siebie nawzajem, a kota na drzewie pewnie też by nie złapali…
8. Grywalność:
NFSHP2 & NFSU: Bez różnic. Obie gry są atrakcyjne, jazda jest ostra, „ciary idą po krzyżu”. Grafa malownicza, ALE… To co autorzy nazwali poziomem trudności jest w praktyce poziomem absurdu. Pisałem o tym w recenzji NfS:U. W HP 2 można przynajmniej w trybie mistrzostw sprawdzić „ile fabryka dała” naszemu autu. Znając dobrze trasy, można depnąć do podłogi bez obawy, że na wzgórzu lub za zakrętem obejrzymy jak wygląda z bliska autobus. A propos, ciekawe dlaczego one jeżdżą zygzakiem? Może w trosce o pasażerów – turystów, żeby więcej zwiedzili… Takich i większych nonsensów fachowcy z EA napakowali w obie gry bez opamiętania. Nie będę ich wyliczał, bo pewnie „papier by tego nie wytrzymał”. Po prostu trzeba się przyzwyczaić. Współczuję tym, którzy dopiero teraz stawiają pierwsze wyścigowe kroki – muszą się dłużej przyzwyczajać… Mnie już nic nie zdziwi.