Starcie z elektrycznymi samochodami – runda druga. Tym razem również w ramach car-sharingu Taurona w Katowicach. Zaznaczę na początku, iż jest to tylko opinia i pierwsze wrażenia z jazdy. Nie jestem w stanie zrecenzować samochodu, po tak krótkim okresie użytkowania.
Nissan Leaf
Pierwsze wrażenie? Samochód wydaje się naprawdę duży – mierzy niespełna 4,5 m długości. Faktycznie, nie należy do najmniejszych samochodów. Można nim podróżować w 4 osoby, w komfortowych warunkach. Miejsca na nogi, nawet z tyłu, jest naprawdę dużo, a bagażnik spokojnie pomieści „zestaw wakacyjny”. Naturalnym jednak wydaje się zadać pytanie, kto zdecydowałby się jechać elektrycznym samochodem na wakacje? Na to pytanie, każdy musi odpowiedzieć indywidualnie. Producent deklaruje zasięg do 270 km w cyklu mieszanym oraz do 389 km w cyklu miejskim.
Samochód jest wykonany bardzo dobrze. Nie odczuwamy wrażenia wszechobecnego plastiku i tandety jak w przypadku Renault Zoe. Pozycja za kierownicą jest wysoka i komfortowa. Fotel wręcz idealnie dopasował się do mojego ciała, w szczególności podpierając odcinek lędźwiowy kręgosłupa. Oczywiście nie jestem w stanie stwierdzić komfortu jazdy po tak krótkim czasie użytkowania, lecz podejrzewam, że sprawdzi się w czasie dłuższej jazdy. Wnętrze to oczywiście kwestia gustu. Lubię, kiedy na desce rozdzielczej „coś się dzieje”. Nissan w tej kwestii nie zawiódł. Wszystkie funkcje były w zasięgu kierowcy i jednocześnie nie przytłaczały. Oczywiście w oczy natychmiast rzuca się ekran. Ten jednak nie przypadł mi do gustu. Jego funkcjonalność jest bardzo wysoka, lecz komfort obsługi fatalny. Korzystając chociażby z nawigacji, mapa ścina się. Nie jestem w stanie pojąć, jak w erze wszechobecnych komputerów, coś takiego mogło opuścić fabrykę. Co jednak zdawało egzamin – najważniejsze funkcje ekranu, t.j. dostęp do wspomnianej już nawigacji, mediów, czy radia dostępny jest z poziomu fizycznego przycisku obok ekranu. W czasie jazdy sprawdza się to doskonale. Bardzo praktyczna jest również integracja z systemami Android Auto oraz Apple Car Play. Póki co, usługa Google nie jest oficjalnie dostępna w Polsce.
Wygląd zewnętrzny pojazdu jest ponownie kwestią gustu. Powiem krótko – jest w porządku. Nie będziemy się wyróżniać negatywnie, ani też pozytywnie. Konstrukcja samochodu sprawia wrażenie dość masywnej, lecz za kierownicą nie odczuwamy gabarytów pojazdu. Uważam, że jest to dość dobry kompromis samochodu miejskiego i rodzinnego. Cennik rozpoczyna kwota 157 700 zł. Oczywiście nie dziwi specjalnie taka cena, lecz brakuje mi wisienki na torcie. Czegoś, co przekonałoby mnie, do zakupu takiego samochodu w tej cenie.
Volkswagen e-Golf
Przejdźmy do, moim zdaniem, ciekawszego samochodu, jakim jest elektryczna odmiana popularnego modelu Niemieckiego producenta. Samochód zrobił na mnie dużo lepsze pierwsze wrażenie – zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz. Oczywiście jest to mniejszy samochód od Nissana Leafa. Nie oznacza to jednak, że podróż w nawet 4 osoby okaże się męcząca. Wręcz przeciwnie.
Zasiadamy za kierownicą – tutaj wita nas bardzo dobrze wykonany kokpit. Nic nie sprawia wrażenia włożonego na siłę, czy nieprzemyślanego. Jak prawdopodobnie w większości Niemieckich samochodów, deska rozdzielcza jest przystosowana pod ergonomię „pracy” kierowcy. W tym modelu otrzymujemy nie jeden, a de facto dwa wyświetlacze. Jeden, pośrodku deski rozdzielczej oraz drugi pomiędzy zegarami, w dogodnej dla kierowcy pozycji. Obydwa działają niezależnie. Na środkowym więc, możemy sterować muzyką, w czasie kiedy drugi służy nam za panel nawigacji. Należy dodać, że system ten działa świetnie. W tym przypadku, Nissan może uczyć się od Volkswagena. Nie dla wszystkich będzie to kluczowy czynniki przy zakupie samochodu. Ja jednak lubię, kiedy wsiadając do nowego samochodu czuję, że postęp techniczny nie jest tylko marketingową zagrywką.
Powiedzmy jeszcze parę słów o ergonomii. Pozycja za kierownicą była stosunkowo niska. Wszystko było skrojone na wręcz idealną miarę. Komfort, z którego znany jest Volkswagen, nie jest tylko pustym słowem. Czułem się w nim naprawdę dobrze. Tylko i aż tyle.
Na koniec powiedzmy nieco o zasięgu, bo nie ukrywajmy, jest to jeden z kluczowych aspektów, branych pod uwagę przy zakupie samochodu elektrycznego. Producent deklaruje zasięg do 231 KM. Sprawdzi się do codziennej jazdy. Na trasę? No cóż, jak komuś nie przeszkadza ładowanie samochodu w trakcie podróży, czemu nie. e-Golf jest również droższy od NIssana Leafa. Rozmowę w salonie rozpoczniemy od 169 490 zł.
To jak? Fajne te elektryki, czy nie fajne?
I tak, i nie. Odstrasza przede wszystkim zasięg. Nie każdego taki samochód będzie satysfakcjonował. Co jednak przyciąga? Komfort jazdy, szczególnie w mieście. Rekuperacja łączy przyjemne z pożytecznym. W jeździe miejskiej praktycznie nie będziemy zmuszeniu używać hamulca.
Który z samochodów zrobił na mnie najlepszy wrażenie? Zdecydowanie VW e-Golf. Jakość wykonania, ergonomia jazdy, nowoczesne technologie i poczucie samochodu klasy premium. Gdybym miał wolne 170 tys. zł, które uwierałby mnie w portfelu, byłbym skłonny zakupić taki samochód. Do codziennej jazdy byłby doskonały. Nieco gorsze wrażenie zrobił na mnie Nissan Leaf, nie mniej byłby to równie rozsądny wybór. BMW i3 również wyróżniało się jakością wykonania. Czuć było, że siedzimy w samochodzie z wyższej półki. Zabrakło mi jednak wisienki na torcie. Czegoś, co przykułoby moją uwagę. Renault Zoe zdecydowanie zrobiło na mnie negatywne wrażenie. Zarówno ergonomią jazdy, jak i jakością wykonania. Oczekiwałem znacznie więcej od Francuskiej marki, patrząc np na nowe Renault Clio.
Więcej o wrażeniach z jazdy BMW i3 oraz Renault Zoe można znaleźć w poprzednim artykule.