Live for Speed – ten tytuł, miłośnicy symulatorów wyścigowych znają bardzo dobrze. Gracze wychowani na takich tytułach jak Colin McRae, Need for Speed czy Test Drive kasowali LFS’a po 10 minutach gry jeśli wcześniej oczywiście jakimś sposobem usłyszeli o tej grze. Drugiej części – Live for Speed’a S2 – prawdopodobnie w ogóle nie zainstalują lub wyrzucą po 5 minutach. LFS jest jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą, symulacją samochodowych wyścigów torowych. Już w pierwszej części wielu zachwycało się realizmem jaki oferuje. Druga odsłona wymaga od gracza jeszcze więcej i jedynie fascynaci wyścigów lub naprawdę uparci gracze spędzą długie wieczory próbując „ogarnąć” auta i wykręcać jak najlepsze czasy.
Co nowego ?
Przede wszystkim tak jak już wspomniałem poprawiła się fizyka jazdy. Auta FWD już dużo łatwiej potrafią wpaść nam w poślizg, a „utrzymanie w ryzach” mocnego tylno-napędowca należy do niełatwego zadania. „Czterołapy” nareszcie jeżdżą jak powinny. Nie są podsterowne jak to miało miejsce w pierwszej części i dopiero teraz naprawdę czujemy jak powinno jeździć i trzymać się drogi auto z napędem na wszystkie koła. Dodajmy do tego jeszcze trzy różne rodzaje slicków jakie nam oddano do możliwości, a jazda „czterołapem” będzie przypominała prowadzenie po szynach.
W ustawieniach także dodano nam kilka możliwości. Przede wszystkim możemy decydować o ilości paliwa z jakim startujemy, ile go dolejemy w pit stopie i przy jakim zużyciu opon zostaną one wymienione w boksie. W tej części nareszcie pit stopy nie są tylko wolno stojącymi sobie garażami. Obowiązuje tam ograniczenie prędkości do 80km/h i za jej przekroczenie dostaniemy karę. Oprócz tego w niektórych mocniejszych autach mamy możliwość regulacji siły docisku jaką mają powodować spoilery.
Oprócz tego w MENU pojawił się nowy przycisk – Training. W tym trybie mamy aż 90 lekcji, w których będziemy się uczyć operowania gazem, wchodzenia w zakręty oraz hamowania wszystkimi autami. Całkiem przyjemny dodatek ale na krótką metę, gdyż w rzeczywistości, prawdziwych wyjadaczy nie jest w stanie nauczyć niczego nowego. Polecałbym go raczej osobom, które mają styczność z LFS’em pierwszy raz.
Samochody
Tych jest już ponad dwa razy więcej w porównaniu do S1. Oprócz znanych nam aut dodano 3 „ośki” (FWD) i aż 6 tylno-napędowych samochodów, z czego dwa to bolidy przypominające nam te z formuły 1. Jeden o mocy 190 KM, a drugi to 3-litrowe V8 z mocą 458 KM. O ile pierwszy jest łatwy do opanowania, o tyle drugi jest niczym narowisty byk. Operując gazem przy pomocy myszki, ćwiartkę tym bolidem udało mi się pokonać w 10.48 sekundy !!! Jestem niemal pewien, że używając analogowego gazu można spokojnie zejść poniżej 10 sek, a to już daje niezłe wyobrażenie o mocy tego bolidu. Niestety dodano tylko jeden samochód z napędem na 4 koła – FXO GTR. Wygląda tak samo jak zwykłe FXO TURBO ale posiada dodatkowe ospoilerowanie i ogromne opony typu slick, które są niezbędne przy mocy rzędu 490KM !!! Kolejnymi wzmocnionymi wersjami znanych nam aut są XF GTR (FWD, 240KM) oraz XR GTR (RWD, 490KM). Całkiem nowymi autami są za to UF1000, RA oraz FZ50. Pierwszy z nich to malutkie FWD wyglądem przypominające Mini Morrisa. Posiada jedynie 55 KM więc nadaje się idealnie do nauki. Jego mocniejszym odpowiednikiem jest UF GTR, który z mocą 160KM i wagą 600kg dorównuje 240-konnemu XF GTR! Dwa ostatnie wymienione przeze mnie auta to mocne RWD. Pierwsze z nich – UF – z tyłu przypominające nieco Speedstera (?), a z przodu….a z przodu…Zonde (???). Auto jest uzbrojone w 245 koni mechanicznych. Dobrze trzyma się drogi ale tylko równej drogi. Samochód jest bardzo czuły na wszelkie nierówności i w zakręcie, nie rzadko trzeba sporych umiejętności aby należycie przejechać przez jakiś dołek. Wbrew pozorom jest to dość ciężkie auto do opanowania i nie wybacza błędów. Inaczej sprawa wygląda z FZ50, które z przodu jest podobne nieco do Nissana 300ZX na pierwszy rzut oka, natomiast z tyłu przypomina Ferrari 575, z profilu wygląda niczym Porsche ;). Auto wyśmienicie trzyma się drogi i należycie tłumi wszelkiego rodzaju dołki. Podczas poślizgu wystarczy lekka kontra kierownicą aby nie zakończyć jazdy efektownym bączkiem. Z mocą 340 KM jest tylko minimalnie szybsze od UF, które waży 800kg, FZ50 – o 579kg więcej! Jednak mocniejszy odpowiednik – FZ50 GTR, nie daje nawet cienia szans lekkiemu UF. Kolejne auto z mocą 490KM i kolejne auto, które wymaga dużych umiejętności od kierowcy. Podsumowując, pośród wszystkich 18 aut, każdy znajdzie coś dla siebie.
Tory
Tutaj trzech programistów odpowiedzialnych za tworzenie Live for Speed’a – Scawen Roberts, Eric Bailey, Victor van Vlaardingen również nas nie zawiodło. Część już nam znanych zostało nieco zmienione – wygładzono zakręty, natomiast nowe tory posiadają przede wszystkim dużą ilość długich zakrętów, z którymi możemy wchodzić ze sporymi prędkościami.. Natomiast całkowicie nowe są: Kyoto Ring, Westhill oraz Aston. Na Kyoto przede wszystkim zainteresował mnie tor Oval, który przypomina nam tory znane m.in. z NASCAR’a. Tor jest pochylony w ten sposób, że każdym autem możemy wciąż jechać z maksymalną prędkością. Osobiście, największy vmax do tej pory bez żadnego dłubania w przełożeniach osiągnąłem FZ50 – 277km/h – tą prędkość było aż czuć ;). Oprócz tego jest jeszcze National i GP Long o długości 7.4 km. W Westhill zastaniemy jedynie tor International – idealny do wyścigów formułami. W Aston kolejne 5 torów od krótkiego Cadet’a po dwa najdłuższe w grze tory – Historic (8.1km) oraz Grand Prix (8.8km). Niestety nie dodano ani jednego nowego toru do Rally Crosu. Wszystkie trasy są oczywiście dostępne w ich odwróconych wersjach co daje łączną ilość 18 nowych „ścieżek” do zbadania.
Wrażenia z jazdy
Niesamowite. Tak możne je określić jednym słowem. W głośnikach słychać coraz silniejszy powiew wiatru, silnik wkręcający się na obroty i pisk opon czy to podczas uślizgu kół czy to podczas hamowania. Wszelkie kolizje z autem przeciwnika zwykle kończą się na trawie lub nerwowym kręceniem kierownicą aby tylko wyjść na prostą i odrobić stracone sekundy. Jakie było moje zdziwienie gdy nagle podczas ostrego hamowania z 250 km/h opony rozgrzały się do takiego stopnia, że po prostu się przebiły! Jeśli zaczniemy za dużo jeździć poślizgami to do pit stopu również dojedziemy na felgach. Jeżdżąc mocnymi FWD w zakrętach, czujemy jak po dodaniu gazu te mielą kołami w miejscu i stają nadzwyczaj podsterowne. W LFS S2 jesteśmy skupieni w każdej sekundzie wyścigu, ponieważ w tej części poślizgi są dużo trudniejsze do opanowania niż w S1, gdzie jazda bokiem, dla wprawionego gracza była wręcz dziecinnie prosta i uskuteczniało się ją aby potem obejrzeć ładnie i efektownie wyglądające replaye. Formuły trzymają się drogi niesamowicie i pędząc po zakrętach z prędkościami przekraczającymi grubo 200km/h czujemy jak cała „buda” się macha i tylko brakuje fotela, który odwzorowywałby przeciążenia na zakrętach.
Grafika i dźwięk
Mogłoby się wydawać, że tego typu kwestie nie mają znaczenia w tego rodzaju grze – chodzi przecież głównie o realizm i wrażenia z jazdy. Mimo wszystko, twórcy gry nie zaniedbali tych aspektów i znacznie się poprawili w stosunku do pierwszej części. Na początku grafika – ta jest dużo ładniejsza i „bardziej kolorowa”. Jadąc po jakimkolwiek z torów czujemy, że kolory są żywsze, a cała reszta dokoła nie jest zrobiona na odwal i aby tylko sobie była. Na uznanie zasługują przede wszystkim malowania aut, które naprawdę przypadły mi do gustu. Oprócz tego samochody jeszcze bardziej promieniują blaskiem i są dopracowane. Wnętrza też są niczego sobie. Jednak największą i chyba najbardziej oczekiwaną nowością w S2 są zniszczenia. Wyglądają dobrze. Niestety nie odpadają jeszcze żadne części, zderzaki, koła itd. ale jest to już niezły początek. Przede wszystkim nie są schematyczne. Praktycznie jest niemożliwym aby uszkodzić auto dwa razy tak samo. Niestety przy pewnych „dzwonach” nie zawsze odzwierciedlają uderzenie. Drzwi można powiedzieć, że się nie gną. Nie raz przy uderzeniu z dużych prędkości w przód czy tył auta geometria kół wciąż pozostaje taka sama i takie przypadki rażą. Nie rzadko jednak po uderzeniu „zrobi” nam się jednostronny „negatyw” 😉 co znacznie wpływa na warunki jazdy. Ogólnie nie jest źle i można trochę ponarzekać co już zrobiłem ale mimo wszystko jest dobrze. A co do dźwięku jest wręcz wyśmienicie. Odgłosy niektórych aut na niskich obrotach potrafią wywołać „banana” na twarzy. Na wysokich obrotach też nie jest gorzej i dźwięk silnika już tak nie męczy. Poza tym autorom bardzo ładnie wyszedł odgłos „sapania” auta…czyli zaworu upustowego powietrza – Blow-off’a. Dla niego czasem warto zmieniać biegi 😉 Pisk opon nie przypomina syreny czy zdartej płyty, w zależności od prędkości itd. itp. jest różny i opony nie zawsze piszczą lecz słychać czasem także dźwięk „szurania” opony po asfalcie.
Multiplayer czyli kupować czy nie kupować ?
Dla tego trybu jak najbardziej warto zapłacić te 14 funtów. No niestety – funtów. Pieniądze trzeba wpłacić na brytyjskie konto ale jest wielu miłośników tej gry, którzy chętnie pomogą ze wszelkimi formalnościami jak chociażby znajomy naszego serwisu i użytkownik forum – SAL 😉 Poziom komputerowych graczy jest niestety nie wystarczający. Fakt, przeciwnicy z czasem jeżdżą coraz lepiej jednak „gra na singlu” nigdy nie odda klimatu frajdy pokonania zderzak w zderzak drugiej osoby 🙂 Innymi słowy, gra jak najbardziej warta jest tych „kilku” groszy za to wszystko co oferuje. Popularności jednak zapewnie nie zdobędzie tak wielkiej jak chociażby seria NFS głównie z kilku powodów – braku pieniędzy na reklamę oraz na wyśrubowany poziom trudności, bo nie oszukujmy się, ale Live for Speed jest grą dla ludzi, którzy kochają wyścigi i samochody. Ja się do nich zaliczam i mam nadzieję, że z czasem znajdzie się takich coraz więcej. Do zobaczenia na Kyoto Ring 😉
| ||||||||||||||
| ||||||||||||||