Sądzę, że każdy szanujący się miłośnik wirtualnych wyścigów samochodowych (ba, śmiem przypuszczać, że każdy szanujący się gracz) słyszał o wspaniałej serii gier: The Need for Speed. Tutaj chciałbym wspomnieć o przedostatniej części cyklu, a mianowicie: Need for Speed High Stakes (wysokie stawki). Na wstępie chciałbym jednak zaznaczyć, że text ten powstał jeszcze przed wypuszczeniem NFS:P2000 i nie znajdziecie tutaj żadnych odwołań do tejże części, co najwyżej do NFS III.
Let’s GO!
Włożyłem płytę do czytnika. Po paru kliknięciach poszczególne pliki zaczęły się kopiować na mojego (jakże małego) twardziela. Włączyłem. Pojawia się, znane z trójki, logo EA. Rozpoczęło się intro. I tu pierwsze zaskoczenie. Byłem, przyzwyczajony, że chłopaki z Electronic Arts robią doskonałe intra, ale tu przeszli samych siebie! Dopiero po obejrzeniu wspaniałej animacji zauważyłem, że z wrażenia obgryzłem paznokcie u prawej ręki. Po prostu czad! Co za muza! Ale nic, jedziemy dalej. Wita mnie menu. I następna niespodzianka. Tyle, że tym razem bardziej przykra. Menu jest piekielnie podobne do tego z trójki. Dodano tylko parę kosmetycznych zmian :(. Może się czepiam, ale taki już mam wredny charakter.
Tryby gry
Do standardowych trybów rozgrywki znanych z trójki (single race, hot pursuit, knockout, tournament) doszedł jeden – główny, a mianowicie Career. I choć jest tylko jeden, wymaga głębszego omówienia (opisania).
Tryb ten rozpoczynamy mając określoną ilość kasy (25000$), która wystarcza (a jakże:)) jedynie na jeden z dwóch najsłabszych samochodów klasy B. Po zakupie nie jesteśmy oczywiście całkiem goli, zostaje trochę na lody:) lub (jak kto woli) na późniejsze naprawy (tak, tak naprawy! ale o tym później). Zaczynamy zaliczając (czytaj: wygrywając) kolejne wyścigi, za które otrzymujemy kasę. Z czasem wyścigi są coraz trudniejsze, dochodzą nowe trasy i warunki pogodowe, ale i wraz z trudnością zwiększają się wynagrodzenia otrzymywane za wygrane. Jak łatwo się można domyśleć, za kasę kupujemy coraz to nowsze i szybsze (i szybsze, i szybsze…:)) wózki. Oprócz tego, gdy nie mamy co robić z pieniędzmi (jeśli ktoś taki istnieje, niech prześle nadwyżkę swojego budżetu na moje konto, dziękuję:)) możemy wózek upgread’ować. Dostępne są 3 upgread’y i dają różne wyniki. Czasami niesamowite przyśpieszenie, czasem niezawodne (do czasu, che che…:)) hamulce, czasem skok szybkości.
Zmodyfikowany został także tryb Hot Pursuit (co tu dużo gadać – mój ulubiony). Oprócz tradycyjnego trybu pościgu znanego z trójki – Classic, doszły jeszcze dwa nowe – Time Trap i Getaway. W Time Trap ścigamy się z przeciwnikiem (tak jak w Classic), ale mamy określony czas, w którym musimy przejechać określoną przez nas liczbę okrążeń. Ciekawostka w tym taka, że liczba zatrzymań przez policję jest nieograniczona, poszczególne złapania zabierają nam jedynie czas, który tu jest na wagę złota (lub wygranej). Tryb Getaway to według mnie arcydzieło. Zostajemy wyrzuceni gdzieś na trasie i musimy przez 2 minuty nie zostać złapanym ani razu. Zabawa jest tym lepsza, że policjanci od samego początku są do nas „agresywnie” nastawieni i tu nie przejdzie jazda 30-ką obok patrolu… Przybierając rolę stróżów prawa nie jesteśmy skazani na siedzenie non stop w tym samym wozie. Możemy w trakcie jazdy zmieniać radiowozy i tym samym kierować, np. Jeepem niedostępnym w menu!
Inne nowości, czyli co nowego jeszcze może nas spotkać
Pierwszym czynnikiem rzucającym się w oczy w czasie jazdy jest wspominany wcześniej tryb uszkodzeń. Teraz nasz samochód można nieźle zdeformować. I nie chodzi tylko o wygląd (stłuczone reflektory nocą – drogę oświetlają jedynie przydrożne latarnie), ale i o zachowanie samochodu. Po pewnym czasie daje się zauważyć fakt, że skręcamy z pewnym opóźnieniem, po poślizgu piekielnie trudno jest wrócić na prostą, a prędkość jaką wyciągnąłeś na długiej prostej na pierwszym okrążeniu stałą się marzeniem… W trybie Hot Pursuit daje się poznać lepsze AI policji (umiejętnie spychają na pobocze, brony i blokady stawiają tuż za zakrętem lub wzniesieniem – można liczyć jedynie na szczęście), a także doszły nowe systemy uprzykrzania nam jazdy: blokady z betonowych bloków i helikopter ze szperaczem! Może helikopter nie zagraża nam bezpośrednio, ale jadąc nocą dziwnie się czuję, gdy wokół samochodu widnieje snop światła… Z nowinek mamy jeszcze trójwymiarowy kokpit (płynne rozglądanie się po kabinie) i ksywę umieszczoną na rejestracji naszego wozu.
Wozy i trasy i inne
Wkurzać gliniarzy możemy na 19-tu torach. W ich skład wchodzą: 9 torów z trójki, 7 całkowicie nowych, które od razu są dostępne i 3 specjalne – Raceway’e (coś w rodzajów torów treningowych). Nowe tory przedstawiają krajobraz różnych państw – Stanów Zjednoczonych, Anglii (lewostronny ruch uliczny!), Niemiec i Francji. Wspomnieć należy też, że w różnych krajach napotkamy różne wozy cywilne, różnie pomalowane wozy policyjne i usłyszymy odpowiedni akcent w radiostacji!
Samochodów w grze mamy dostępnych chyba 14 (nie jestem pewien, bo z 10 mam ściągniętych z netu). I tak: wróciło do nas Porche 911 (hurra!), zawitało BMW (M5 i Z3), a zamiast El Nina mamy… La Nina’ę. Oczywiście każdy samochód różnie zachowuje się na drodze (ech to Diablo i jego kiepskie skręty:)), różnie reaguje na uderzenia (F50 ma chyba niezniszczalny silnik)i bliskie spotkania z gliniarzami (tak czy siak, Porche 911 Turbo rulez! :)). Wygląd…ech…co tu dużo mówić. Prawie idealny. Przez przeźroczyste szyby widzimy kierującego naszym wozem faceta(!),a i uszkodzenia wyglądają bajecznie (stłuczona przednia szyba), chodź daleko im jeszcze do tych z Drivera.
Co do wad zaliczę tryb uszkodzeń. Niby fajnie, że jest, ale autorzy zbyt błachliwie go potraktowali. Jest za łatwo. Gdy z dwusetką na liczniku przygrzejemy w ścianę spowoduje to stłuczenie reflektorów, szyb i pogięcie maski:(. Może by tak stopniowanie owego trybu?
Muzyka to także nic szczególnego. W menu i w czasie jazdy przygrywa nam chyba techno (na muzyce się za dobrze nie znam, więc mnie nie skalpować od razu w czasie pomyłki). I sam nie wiem, wydaje mi się podobna do tej z trójki, o ile dobrze pamiętam…
Po wielotygodniowej grze, wyliczaniu plusów i minusów (jakich minusów?:)) doszedłem do wniosku, że NFSHS jest grą grubo wyrastającą ponad przeciętną. Powiem więcej: zagrać w nią nie powinni zagrać tylko fani serii, ale i inni, nieinteresujący się w ogóle tego typu grami. Zamiast przechodzić n-ty raz najnowszą gierę z serii, naprawdę radzę włączyć znów tę część. Mogę niemal zagwarantować (niemal;)), że powrót będzie miły.