Recenzje

Recenzja SnowRunner

Są pewne miejsca na świecie, gdzie lepiej nie wjeżdżać passatem rodziców. Bywają też miejsca, gdzie Łada Niva nie da sobie rady. Nie da się przejechać wojskowym UAZem ani Hummerem H2 na lifcie. Grząski teren i wciągający w odmęty głęboki śnieg oraz błoto nie pozwalają się odlepić. I to uczucie brudu i wessania przez naturę dotyka nas nawet siedząc na kanapie przed telewizorem grając w Snowrunnera.

Poskromiciel śniegu

Lecz jeśli nie jesteście zaznajomieni z serią – wspomniany Snowrunner to bardzo zaawansowany quasi-symulator życia kierowcy ciężkiego sprzętu pośród najtrudniejszych warunków w jakich takie pojazdy mogą pracować. Saber Interacitive przez ostatnie 3 części od 2014 roku pracowało nad stworzeniem świetnego symulatora jazdy w terenie. Lecz teraz jest to też nie tylko symulator, a także doskonała gra ustrzegająca się błędów poprzedników.

RPGOffroad

Niefortunnie gra rozpoczyna się chyba najmniej zachęcającym fragmentem Michigan, po którym jedziemy chyba najgorzej jeżdżącym i brzmiącym pojazdem w całej grze (albo i serii). Proszę dajcie tej grze te 10 minut cierpliwości („zaraz się rozkręci” – parafrazując polskiego klasyka) od pierwszego załączenia silnika, gdyż dostajemy w swoje rączki znacznie ciekawszą ciężarówkę. Na szczęście niezły, a już na pewno najlepszy w całej serii, samouczek wyjaśni, jak obchodzić się z pojazdem, rozkoduje stosunkowo skomplikowany widok mapy, zadań i misji oraz odświeżony, znacznie prostszy interfejs.

Nie tylko śnieg

Najnowsza odsłona Spintires, która właściwie straciła swój podtytuł (choć jeszcze pojawia się w niektórych materiałach promocyjnych), nazywa się odrobinę myląco. Wydać się może, że cała gra rozgrywa się na ośnieżonych drogach Północnej Kanady lub Syberii, tymczasem trafiamy do trzech lokalizacji i tylko jednej z nich w całości przykrytej białym puchem. Jest to Alaska będącą dopiero drugą, choć przyznać trzeba najciekawszą mapą jaką poznajemy. Poza tym mamy okazję zwiedzać wiejskie fragmenty USA między Chicago a Toronto oraz wybrać się na podmokły teren półwyspu Tajmyr w Rosji. Każda z lokacji dzieli się na cztery mapy (ostatnia na trzy) połączone tunelami. I wierzcie mi – jest gdzie jeździć. Mapy są nawet czterokrotnie większe niż największe mapy dotychczasowych odsłon. Są też doskonale wykonane w najmniejszym calu ciesząc oczy gęstą i wysokiej jakości florą, pięknymi odległymi widokami oraz niesamowitym klimatem, gęstym jak Azjatyckie mokradła ostatniej z wymienionych map, zrywając z szarością poprzedniczek.

4 do 8 kół

Pojazdy są również ogromną zaletą produkcji, wszystkie są szczegółowo wymodelowane, a wnętrza w końcu naprawdę cieszą oczy, czego nie można powiedzieć o dziwnych ruchach kierowcy. Nawet wolałbym, gdyby była opcja usunięcia rąk z kierownicy lub zupełnie usunięcia postaci z kokpitu. Szkoda też, że nie wróciły najbardziej rozpoznawalne furki z poprzednich części, lecz flota i bez nich jest bogata. Niektóre ciężarówki występują pod zmienionymi nazwami, lecz spora część jest licencjonowana. Spotkamy dzięki temu Hummera H2, różne International’e a nawet Caterpilary. Modyfikacje również się rozrosły, oferując sporo części do ulepszeń mechanicznych i jeszcze więcej wizualnych. Tylko uszkodzenia wyglądają nieciekawie, blacha gnie się tylko trochę, często mało proporcjonalnie do krzywd widzianych na paskach interfejsu. Mimo to punkt za odwagę ukazania uszkodzeń licencjonowanych fur.

Gang 10 litrów

Udźwiękowienie jest naprawdę dobre, dające świetnie odczuć ogrom mocy drzemiącej w ciężarówkach. Cała gama efektów zaworów upustowych, pomp, siłowników, uderzeń kamieni o kabinę czy „chlupanie” błota jest po prostu doskonale udźwiękowiona, podobnie jak pomocne, delikatne alerty interfejsu. Uszkodzone pojazdy też emitują intrygująco niepokojące dźwięki, a tereny zamieszkałe owocują w dźwięki szczekających piesków, z kolei bajora mówią do nas kumkaniem żab sprawiając, że grę naprawdę „czuje się uszami”. Czego niestety nie można pochwalić, to lekkie rozsynchronizowanie warkotu silnika z „widzialnym” przyspieszeniem szczególnie małych pojazdów, a najbardziej startowego Chevroleta. Nic wielkiego i poradziłem sobie z tym – sprzedałem go przy pierwszej okazji po znalezieniu innej lekkiej terenówki. I wam to polecam. Sam soundtrack w sumie przemilczę – to tylko jakieś gitarkowe i ambientowe plumkanie. Ja po godzinie słuchania puszczałem sobie radio lub podcasty, jak prawdziwy tirowiec w trasie.

Bohater

A jak już o czuciu się prawdziwym tirowcem mówimy – Snowrunner doskonale oddaje uczucie bycia potrzebnym, z życiem tysięcy ludzi na barkach. Konstrukcja misji nie jest tak bardzo „zrób to i to i tyle” – teraz przeszkadzajek jest znacznie więcej. Co rusz jadąc w nowe miejsca dowiadujemy się o potrzebie uratowania kogoś, wyciagnięcia z tarapatów, załatwienia zapasów lub udziału w lokalnych rozrywkach do przetestowania swojego wozu. Dużo częściej zdarza się, że wykonywanie misji dla zleceniodawców musi być przerwane przez brak odpowiedniej infrastruktury, która to może zostać odbudowana – oczywiście tylko z naszą pomocą. Jest to duży upgrade względem Mudrunnera, który na tym polu był zdecydowanie pozbawiony głębi.

Krajobrazy

Graficznie jest bardzo dobrze. Nie jest to może produkcja, która od pierwszej sekundy wypala nam oczy, ale im dłużej grałem tym bardziej doceniałem kunszt efektów i małych smaczków, które silnik gry wypluwa na nasz ekran. Pojazdy są świetnie wymodelowane, a mapy upstrzone są w detale niespotykane w żadnych ścigałkach. Fizyka terenu jest tym, co robi największe wrażenie od 2 poprzednich części, mimo to twórcy wciąż idą za ciosem i fundują jeszcze więcej detali. Przykładem jest błoto wylatujące spod kół – zależnie od trajektorii jego lotu, uformowanego bieżnikiem auta wylądować może na dowolnej części pojazdu, brudząc go w dokładnie tym miejscu. Oczywiście też nowość w serii – śnieg ma swoje własne, bardzo naturalne zachowanie. Płytki jest prawie nieodczuwalny pod kołami, natomiast gruba zaspa łatwo się ubija zatrzymując nasz samochód, pozwalając mu wisieć na podwoziu. Bardzo gęsta i różnorodna flora również jest łamliwa, przez co czasem robienie sobie drogi prosto przez las bywa możliwe, a nawet opłacalne.

Niezawodność?

Gra wygląda świetnie szczególnie jak na ograniczania konsol. Dzięki skalowaniu rozdzielczości działa nieco powyżej FullHD, jednocześnie niestety nie wspierając HDRu. Chodzi doskonale stabilnie, trzymając się zawsze 30 klatek bez spadków i osobiście będąc wrażliwy na braki płynności nie czułem ani trochę, że przejście na 60 klatek zmieniło wiele. Wszystko przez tempo zabawy – potrzeba szybkich reakcji zdarza się rzadko żeby nie powiedzieć – w ogóle. Loadingi są umiarkowanej długości i występują tylko przy zmianie mapy. Odbicia krótkiego zasięgu w błocie wyglądają doskonale, a w większych zbiornikach wodnych są prezentowane w pełnej, ostrej okazałości. Raz zdarzyło się, że wystąpił błąd w interfejsie zasłaniając mi jeden komunikat drugim, a innym razem nie zadziałał przycisk odpowiadający za zakończenie misji. Program wysypał się też raz do menu konsoli, ale nie powtórzyło się to ani razu przez około 40h testów. W Internecie można znaleźć informacje, że tryb kooperacji wymaga dopracowania przez błędy fizyki i unoszenie się przedmiotów bez wyraźnej przyczyny, lecz jak producent zapewnił – łatki są już w drodze. Wspomniany tryb coop jest dostępny dla maksymalnie 4 osób, niestety bez crossplayu między innymi platformami. Obecnie konsolowa wersja nie wspiera kierownicy, a przynajmniej nie w moim przypadku. Za to działa na PC, lecz jeszcze brakuje implementacji Force Feedback. Nadchodzą też 4 aktualizacje sezonowe (i jedna graficzna dla konsol), obecnie zapewnione na najbliższy rok i tu miłe zaskoczenie – według zapewnień Saber, kilka nowych trybów i pojazdów ma zostać dodane do podstawowej wersji gry.

Podsumowując produkcja doskonale rozwinęła się w każdym calu, nie psując żadnego aspektu dotychczasowych odsłon, uzupełniając prawie wszystkie braki i naprawiając niedoskonałe rozwiązania. To jeden z tych sequelów idealnych, które polecę bez zastanowienia. Zastanowić się tylko można, czy aby nie zagrać najpierw w Mudrunnera? Możecie, ale jeśli wam się znudzi przez monotonie, nie kupicie najpewniej najnowszej części, a warta jest każdej złotówki.

W skrócie – Snowrunner wywołał jedno z najlepszych uczuć w życiu recenzenta – gdy zasiadam do gry, której cały przejeżdżający hajppociąg mnie ominął i nie czułbym najpewniej nawet szczególnej straty nie mając okazji zagrać w nią, ta okazuje się najlepszą grą samochodową jaka wyszła od dawna.

Momenty w grach, kiedy tracisz wszystko i musisz zaczynać od nowa są zwykle tymi najbardziej irytującymi, po których masz ochotę rzucić padem, kliknąć uninstall i nie myśleć by włączyć ten szajs kiedykolwiek ponownie. Tutaj każda taka porażka, po której tracisz wszystko jest cenną lekcją, którą przyjmuje się z pokorą. Pokorą, po której wiesz, że musisz wrócić silniejszy by przeciwstawić się naturze.

Plusy

+ Świetna grafika
+ Zaawansowana, dopracowana fizyka
+ Różnorodność pojazdów
+ Efekt „jeszcze jednej misji”
+ W końcu zaawansowane zadania, lepsze niż „przyjdź, podaj, pozamiataj”
+ Całkiem duże, szczegółowe mapy

Minusy

– Pustka świata
– Lepiej jeździ się ciężarówkami niż terenówkami przez ich dziwne dźwięki i czasem nienaturalne zachowanie

Ocena gry

85 km/h
5 3 głosy
Oceń artykuł
Podziel się:
Avatar photo
Jacek Piąstka
Wrocławski pasjonat rajdów, driftingu i stylu w motoryzacji. W przeszłości założyciel lokalnego klubu motocyklowego. Prowadzący Speed Zone Podcast. Od 3 lat pisze recenzje ściagłek. W wolnym czasie rozbija samochody w Beam.NG, fotografuje i nagrywa.
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments