Recenzje

Recenzja Street Racing Syndicate

At The beginning

Po długim czasie trafiła do rąk graczy. Oczekiwana od dawna, okraszona cała masą filmików z panienkami, gra Street Racing Syndicate. Robiliśmy sobie nadzieje, że może w końcu ktoś przebije NFS:U. Lecz niestety nadzieje spełzły na niczym. SRS nie dorównuje nawet do pięt rywalowi ze stajni EA Games. Jednak zacznijmy od samego początku…

I stała się światłość

Nadzieje na dobry tytuł, pryskają jak bańka mydlana już podczas instalacji. Menu autostartu i grafika, podczas samego setupu, prezentują się niezbyt przyjemne dla oka. Zbyt wyraziste kanty i widoczne piksele bardzo zniesmaczają graczy. Do tego przesycenie seksem, daje się we znaki zwłaszcza osobom, które już wyrosły z oglądania filmików z różowymi landrynkami w rolach głównych. Poza tym patrząc w kółko na nagość, można ją sobie naprawdę bardzo szybko obrzydzić.
Instalacja przebiega dość szybko i sprawnie. Odpalając ikonkę na pulpicie, miałem jeszcze trochę nadziei, ale zobaczywszy intro całkowicie ona odeszła. W grze jest jeszcze większe nasycenie elementami, o których wspomniałem podczas instalacji.
Starając się nie zważać na te nader intrygujące obrazy, zmieniłem parę ustawień gry, których jest strasznie mało i odpłynęłem w krainę gry…

Horroru ciąg dalszy

Jadąc sobie spokojnie miastem, z legalną prędkością nieprzekraczając 100 km/h na prostych odcinkach, w prowadzeniu auta nie było nic nadzwyczajnego, ale wchodząc w zakręt… Masakra. Tak w skrócie można scharakteryzować zachowanie samochodu. Jest strasznie nerwowy, szarpie na boki i wykonuje niekontrolowane ruchy. Bardzo niemiłe uczucie, do którego trzeba się przyzwyczaić i próbować jechać dalej. Po znacznym przekroczeniu prędkości jazda staje się przyjemniejsza, gdyż mamy lepszą kontrole nad pojazdem i znacznie bardziej realistycznie reaguje na „nasze polecenia”. Po chwili „free ride’u” przeskoczyłem w tryb kariery.

Iść, ciągle iść w stronę… Gdzie to ja miałem iść?

Kariera w porównaniu do rywala (NFS:U) jest niczym. Jeździmy sobie od punktu do punktu, na przeróżne spotkania tunerów z całego miasta. Najbardziej żenująca sprawą jest to, że każde miejsce jest identyczne, Ci sami ludzie, te same samochody, to samo miejsce postoju, Ci sami gapie – fanatycy. Przez pierwsze dwa ewentualnie trzy wyścigi da się to znieść, ale potem… Bez komentarza. Na dodatek, po bardzo krótkim czasie, oprawa muzyczna staje się bardzo męcząca i ogłupiająca. W kółko lecą te same kawałki, które nie pasują do gry i zabierają jej cała atmosferę.
Ale cóż, najbardziej odrażającym elementem trybu kariery jest fabuła. Sumując wszystkie „walory” gry, mogę bez kozery stwierdzić, że gra takowej nie posiada. W Street Racing Syndicate, w zasadzie o nic nie chodzi, tylko wygrać wszystko i mieś resztę gdzieś.

Powiedzmy coś miłego

Pewnie wydaje się Wam teraz, że jestem całkowicie anty nastawiony do SRS. Otóż nie! Jest parę elementów, które podobały mi się w tej grze, choć nie przeczę, że reszta stanowczo je tłumi.
Po pierwsze primo i najważniejsze – marki samochodów. W grze dostajemy dostęp do 40 licencjonowanych modeli samochodów!. Mamy do wyboru modele m.in. z koncernu VW, Toyoty, Lexusa, Mazdy, Mitsubishi i Subaru. Warto wymienić najważniejsze z nich, czyli: Toyota Supra, Toyota Celica, VW Golf IV, Mazda MX-7, Mitsubishi Lancer Evo VIII, Nissan Skyline GT-R34. Każdy z wymienionych i jeszcze wiele innych, występuje zazwyczaj w kilku wersjach. Dla przykładu, Toyota Supra jest dostępna począwszy od wolnossącej, poprzez biTurbo aż do wersji RZ.
Po drugie secundo, na plus idzie też tuning. Możemy zamontować w naszym bolidzie, części pochodzące z oferty 15 naprawdę istniejących firm, takich jak np. GReddy, Brembo, Konig, AEM, Venom. Jednak mimo tak atrakcyjnej oferty, ma ona dość znaczący minus. Zamontowanie danej części, nie daje znacznego efektu w komputerowej rzeczywistości, jaki widzimy w parametrach. Wzrost mocy z 230KM na 900 nie wywiera prawie żadnych widocznych zmian w prowadzeniu.

Dodatkowym plusem gry, jest możliwość „jazdy pokazowej”. W wielkim skrócie, nasz wózek dostaje „autopilota”, a my możemy mu pstrykać fotki z każdej strony. Przydatne bardzo przy chwaleniu się kumplom, co się właśnie stworzyło w grze. W tej opcji bardzo wyraźnie widać, jak bardzo niedopracowana jest szata graficzna. Koła mają bardzo wyraźne kanty, obłości auta również nie są zbytnio okrągłe. Ogólnie szata graficzna byłaby hitem… Jakieś 3 lata temu.

Kilka słów na do widzenia.

Reasumując jest to gra dla ludzi, którzy są zdesperowani i nie mają w co grać, bądź chcą sobie zając wolnych 20 minut w ciągu dnia. Mi osobiście produkcja ta się zbyt nie podoba i nie polecam jej osobom, które chciałyby pograć w godnego następcę NFS:U.
Ciekawe, czy w końcu uda się komuś, przebić królującego już od dawna w dziedzinie tuningu wirtualnego, Undergrounda…


Street Racing Syndicate


Namco

IQ Publishing


P3 1GHz, 256MB RAM, akcelerator 32MB


szeroka gama oryginalnych samochodów


nawigacja a’la NFS:U


bogata paleta akcesoriów tuningowych


niedopracowana grafika


beznadziejna oprawa muzyczna


nierealne prowadzenie pojazdu


monotonia i liniowość


niezbyt rozbudowane opcje konfiguracyjne


mało zoptymalizowany kod gry

Ocena: 40 km/h

1 1 głos
Oceń artykuł
Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments