Recenzje

Recenzja TT Isle Of Man: Ride on the Edge 2

Co roku wyspa Man gromadzi tłumy kibiców obserwujących zmagania motocyklistów pędzących na złamanie karku przez wąskie ulice wspomnianej już, brytyjskiej wyspy. Oglądając nagrania trudno jest uwierzyć, że znajdują się śmiałkowie gotowi narażać własne życie za zwycięstwo w zawodach. Studio Kylotonn postanowiło ponownie przenieść to doświadczenie do wirtualnego świata. Zapraszam do recenzji TT Isle of Man – Ride on the Edge 2.

Przygotowanie do wyścigu

Zacznijmy od interfejsu użytkownika. Ten jest skonstruowany bardzo dobrze i czytelnie. Większość opcji menu składa się z prostych kafelków i nie miałem żadnych problemów ze znalezieniem wszelkich funkcjonalności. W czasie jazdy mamy do dyspozycji standardowy HUD niewyróżniający się niczym szczególnym na tle podobnych produkcji. Gra wita nas krótkim samouczkiem, wprowadzającym do rozgrywki i uczącym podstawowych mechanik. Bardzo przyjemny i „bezbolesny” sposób na szybkie wejście do gry.

Jazda na krawędzi

Nie przedłużając, wsiądźmy na motocykl i spróbujmy… przetrwać! Gra jest wymagająca. Nawet najmniejszy błąd jest w stanie zakończyć się ogromnym wypadkiem. Niczym ognia należy unikać wszelkich przeszkód. Nie jest to zdecydowania gra typu arcade, gdzie możemy odbijać się od band. Produkcja aspiruje do miana symulacji. Po wyłączeniu wszelkich „wspomagaczy” staje się to już wręcz masochizm. Czy bawiłem się zatem źle? A skąd! Nigdy dotąd nie przypuszczałem, że wywrotka na co drugim zakręcie może dać tyle frajdy. Kiedy już wsiąkniemy w gameplay i nauczymy się limitów naszej maszyny, pokonywanie wąskich uliczek wyspy Man z zawrotną prędkością sprawia niemałą satysfakcję. Nie oznacza jednak, że gra jest skierowana jedynie do pasjonatów. Po uruchomieniu wszelkich asyst gra staje się stosunkowo przystępna.

Trudno jest w grze traktującej o motocyklach w pełni oddać odczucia towarzyszące prawdziwej jeździe. Mimo to, korzystając z pada, byłem w stanie znajdować różnice pomiędzy motocyklami, czy odczuwać skutki przegrzanych opon. Każda zmiana maszyny to szukanie limitów od nowa. Nierówności asfaltu również celnie przekazywane są graczowi za pomocą wibracji. Niejednokrotnie zdawałem sobie sprawę, że zakręt pokonałem na absolutnym limicie. Wrażenie potęguje świetnie oddane poczucie prędkości. Nie pamiętam gry, w której bałbym się odkręcić manetkę gazu! Wiele studiów deweloperskich mogłoby „zainspirować się” tą mechaniką.

Od zera do bohatera

Poza, rzecz jasna, standardowym trybem szybkiego wyścigu i próby czasowej, mamy do dyspozycji rozbudowany tryb kariery. Na start w tytułowych zawodach TT na wyspie Man musimy zapracować. Nadchodzący sezon przedstawiony jest w formie kalendarza, na którym wybieramy wyścigi do rozegrania. Często, w jednym czasie rozgrywa się do nawet trzech zawodów jednocześnie. Sami musimy zdecydować, w których chcemy wziąć udział. Same wyścigi różnią się od siebie poziomem trudności, rangą czy długością. Warto dodać, że każdy restart wyścigu obniża nasze nagrody za ukończenie odpowiednio o 10%, aż do 50%. Bardzo ciekawa mechanika, zniechęcająca do szarżowania i wymuszająca skupienie.

Oczywiście konkurujemy w zawodach z AI, które jest… co najwyżej średnie. Produkcja ma wyraźny problem z poziomem trudności. Niejednokrotnie wygrywałem z olbrzymią przewagą, aby chwilę potem nie móc dogonić lidera. Poziom trudności zawodów zadeklarowany przez twórców wydaje się nie działać.

Sama kariera natomiast jest świetna. Sezon jest długi i mamy poczucie celu. Aby móc stanąć w szranki na wyspie Man mamy trzy możliwości: zdobycie 6 sygnatur w zawodach Irish Cup, wygrać Junior TT lub uzyskać 100 punktów reputacji. Nie jest to wielkie wyzwanie, nie mniej daje satysfakcję.

Warto powiedzieć również o rozwoju motocykla. Do dyspozycji mamy łącznie 18 różnych maszyn podzielonych na trzy klasy (superbike, supersport oraz klasyki). Każdą z nich możemy kupić i ulepszać, dokupując lepsze części lub zdobywając je wykonując wyzwania. Nie jest to co prawda rozbudowany „symulator mechanika”, ale stanowi miły dodatek.

Do wykorzystania w czasie zawodów mamy również profity. Są to swego rodzaju perki, podzielone na cztery kategorie: mechanicy, inżynierowie, ubezpieczenie oraz wpływy. Wykorzystanie ich wiąże się z drobnymi, jednorazowymi bonusami. Podobnie jak części do naszego motocykla, możemy je kupić lub zdobyć w zawodach i wyzwaniach

Wspomniałem już o wyzwaniach – te rozmieszczone są na otwartej mapie, która jest swoistym środowiskiem testowym dla naszych motocykli. Same wyzwania stanowią próby czasowe, utrzymywanie określonej prędkości czy pogoń za „duchem”. Całość pełni rolę ciekawej odskoczni i wypełniacza pomiędzy zawodami.

Za górami, za lasami…

Do dyspozycji gracza, oprócz oczywiście wyspy Man, oddano jeszcze drogi umiejscowione w Irlandii oraz Wielkiej Brytanii. Łącznie, na spragnionych adrenaliny czeka 17 różnych kombinacji tras. Wyraźnie jednak widać, że najwięcej uwagi poświęcono 60-kilometrowemu, tytułowemu Snaefell Mountain Course. Bez trudu można rozpoznać ulice „spacerując” po Google Street View.

Kiedy już wspomnieliśmy o krajobrazach, musimy omówić oprawę audio-wizualną. W tym aspekcie jest różnie. Warstwa dźwiękowa stoi na wysokim poziomie. Dźwięki silników, czy szum powietrza potęgujący wspomniane już poczucie prędkości, świetnie dopełniają całe doznanie. Niestety szata graficzna psuje nieco efekt. Tekstury, co prawda, są wysokiej rozdzielczości i nie odstają od dzisiejszych standardów, lecz oddalone obiekty pozostawiają nieco do życzenia. Ponadto, podobnie jak w przypadku recenzji WRC 8, kłuje nieco w oczy brak anty-aliasingu.

Co prawda, przy prędkości 300 km/h nie mamy czasu na podziwianie widoków, lecz taką sposobność mamy w trybie fotograficznym. Nie mam tutaj na myśli jednak trybu zaimplementowanego w grze – bo takowego w niej nie ma – lecz NVIDIA Ansel. Niestety, twórcy najwyraźniej nie testowali tej funkcjonalności, gdyż włączając go w czasie gry ta zatrzymuje się, uruchamiając meny pauzy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że tło w tym czasie… rozmazuje się skutecznie uniemożliwiając wykonanie zdjęcia! Na szczęście w powtórkach nie występuje ten problem. Nie mniej, brakuje mi tutaj trybu fotograficznego na miarę Gran Turismo, czy Forzy Horizon. Zdecydowanie niewykorzystany potencjał – zdjęcia motocykli pędzących na złamanie karku robiłby wrażenie!

Gra (wielo)osobowa

W grze dostępny jest również tryb wieloosobowy. Nie było mi jednak dane zmierzyć z się z innymi graczami. Ilekroć próbowałem znaleźć kogoś do wspólnej gry, próby spełzały na niczym. W okolicach premiery, aktywnych graczy na Steamie było nieco ponad 230. Jak widać jednak, nikt nie był zainteresowany grą sieciową. Dla zainteresowanych dostępny jest również tryb gry na podzielonym ekranie, którego coraz częściej brakuje we współczesnych produkcjach.

Dla kogo ta produkcja?

Zdecydowanie nie dla osób szukających gry arcade, do pogrania „w niedzielę”. Czy jest to jednak ujma? W żadnym wypadku. Gra zadowoli osoby szukające wymagającej rozgrywki. Potrzeba nieco cierpliwości, aby opanować motocykl na ciasnych ulicach wyspy Man. Efekt jest natomiast bardzo satysfakcjonujący. Gra dostarcza zupełnie innych emocji niż jazda po szerokich torach w serii MotoGP.

Plusy

+ model jazdy
+ licencjonowane motocykle
+ świetnie odwzorowana, 60-kilometrowa trasa na wyspie Man
+ znakomite poczucie prędkości
+ rozbudowany tryb kariery

Minusy

– grafika
– sztuczna inteligencja konkurentów
– brak trybu fotograficznego z prawdziwego zdarzenia

Ocena gry

75 km/h
0 0 głosy
Oceń artykuł
Podziel się:
Avatar photo
Michał Pochopień
Fan motorsportu zarówno prawdziwego, jak i wirtualnego, śledzący prawdopodobnie wszystkie możliwe serie wyścigowe na świecie - w tym, jako jedna z 3 osób w Polsce oglądam NASCAR ;)
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments