Jak zacząć…
Od razu z grubej rury czy spokojnie? A niech tam. Powoli…
Grę dostałem. To jest już jej plus. Nie wybuchła w drodze, nikt przez nią nie zginął. Najpierw rozpakowałem pudełko, następnie zajrzałem do środka i na końcu… Wkurzyłem się! Nie, jeszcze nie na wydawcę. Otóż widzę miejsce na 2 płyty, a w środku jest tylko jedna! Piszę do Naczelnego. Rafer uspokaja mnie. Powinien być jeden kompakt więc się zgadza. Po co pudełko na dwa? Nie wiem. Instaluję grę. Wszystko jest w porządku- napęd jest nadal cały, płyta się kręci, a pasek instalacji posuwa się w prawo. Działa! Włączam gierkę. Uruchamiam szybki wyścig i wybieram większy z dwóch dostępnych na samym początku samochodów. Jeśli chodzi o trasę to nie mam już wyboru. Pełen nadziei wykonuję ostatni krok w kierunku gry- klikam. Ładuje się… Widzę scenkę, na której zostaje mi przedstawiona trasa. I co? Ładnie! Grafika nie jest fotograficznie piękna, ale Ultimate Baja Madness to gra raczej z niższej klasy cenowej. Czyli pierwsze wrażenie na plus. Scenka się kończy, kamera ustawia się za moim autem. Mogłaby być trochę wyżej, ale wszystkie inne kamery prezentują w porównaniu z tą dużo gorszy poziom. Rozpoczyna się odliczanie…
…potem było trochę gorzej…
Ruszyłem, ruszyłem toporną ciężarówką z przyspieszeniem godnym F16! Ale w końcu to nie ma być symulator. Z wiarą i ufnością gnam przed siebie. Nagle wyrasta mi przed maską zakręt w prawo… Tak więc skręcam. I co? Chciałem wykonać delikatny skręt, a wyszedł jakbym przekręcił kierownicę o 180 stopni! No cóż… Wszyscy rywale dawno mnie wyprzedzili zanim wygramoliłem się na trasę i ułożyłem zgodnie z jej kierunkiem (szkoda, że nie ma żadnej strzałki…). Zrestartowałem wyścig. Przy okazji upewniłem się, że najważniejszy w grze przycisk- powrót na trasę – jest pod „R”. No to od nowa… Ruszam. Znów odczuwam to mega przyspieszenie. Kolejny zakręt. Teraz już mnie nie wykiwacie! Wchodzę delikatnie i udało się! Jadę dalej! Ale coś tu chyba nie gra… Przeciwnikom nie bardzo zależy na wygranej. Oni są po prostu zaprogramowani na zniszczenie mnie. Mają mnie zrzucić z trasy i tyle. Z zadania tego wywiązują się, trzeba im przyznać, nieźle. Tutaj pomocne okazuje się to, co wcześniej było wadą. Owo przyspieszenie pozwala oddalić się na „bezpieczną odległość”. No to super. Jestem teraz sam. Widzę skocznię. Podjeżdżam i jednocześnie próbuję nacelować na nią swój wehikuł. To trochę jakby chcieć podbić oko komarowi, mając
założone rękawice bokserskie. Jednak dla chcącego nic trudnego! Za n-tym razem się udało. Zdobyłem 200 punktów, wylądowałem na dachu, nacisnąłem „R” i… Straciłem przewagę. Trajektoria lotu wydają się być zupełnie przypadkowe! No cóż… Jadę od nowa… W końcu udaje mi się zaliczyć pierwszy wyścig. Z drugim jest już znacznie trudniej. Przeciwnicy są dużo agresywniejsi. Każdy kolejny to coraz większe wyzwanie…
Już kilka razy czytaliśmy, że gra psuje życie rodzinne. Tam raczej chodziło o niezwykłą grywalność, która nie pozwalała oderwać się od ekranu itd. Ta też zagraża życiu rodzinnemu. Ba! Ona w ogóle zagraża życiu! Kiedy po raz „któryś” w ostatnim momencie zostałem zrzucony z trasy – moje siostry wiały gdzie pieprz rośnie! Powinni do tego dołączać jakieś pochłaniacze energii lub coś podobnego…
Trochę faktów i konkretów
W grze mamy do wyboru 7 samochodów i 7 tras. Trasy ogólnie rzecz biorąc są bardzo monotonne. Samo wykonanie jest niezłe, ale po prostu mogą się znudzić. Jak i sama gra… Nawet tryb multiplayer nie nadaje jej uroku.
Gra bez zalet?
Nie do końca… Dźwięk jest naprawdę przyjemny. Niby nic specjalnego, ale nie męczy ucha i da się mile przy nim grać!
Podsumowanko…
Trochę trudno w to uwierzyć po tym co napisałem wcześniej, ale… Tę grę można polubić! Można, tylko trzeba do niej odpowiednio podejść. To nie jest gra, dla której uciekamy z lekcji, żeby zdążyć na wcześniejszy autobus i pograć sobie w domu. Nie, to nie to. Jednak, kiedy nie ma nikogo na gg, mamy ochotę pograć w jakieś prościutkie wyścigi i posiadamy stalowe nerwy, to UBM będzie całkiem niezłym wyborem. 😉
|