Finał Mistrzostw Polski Wyścigów Równoległych na 1/4 mili
Bemowo 16 IX 2006
Mistrzostwa Polski w wyścigach równoległych na dystansie 1/4 mili w sezonie 2006 – zakończone! Finał, jak co roku, odbył się 16 września na warszawskim lotnisku Bemowo. Już przed samą imprezą wyścigowa czołówka zapowiadała pobicie rekordu Polski oraz zejście poniżej bariery 9 sekund. Oczywiste było także to, iż na ostatniej rundzie w sezonie, wielu zawodników będzie starało się pojechać na maksimum możliwości. Większej reklamy zawody nie potrzebowały. Dopisała także pogoda, która była ostatecznym czynnikiem, który przyczynił się do wysokiej frekwencji zarówno startujących aut jak i ludzi zasiadających na trybunach, którym po wejściu na teren imprezy pozostało już tylko czekać na upragnione ósemki.
Rozpoznanie terenu
Oprócz aut z wysilonymi jednostkami, na parkingach nie zabrakło też samochodów, nad których wyglądem wysilali się ich właściciele. Jednym wyszło to lepiej, innym gorzej. Do tej pierwszej grupy niewątpliwie należał właściciel kremowej Acury TL oraz kierowca czarnej Supry – auta nie tylko ładnie się prezentowały ale i szybko jeździły. Ciekawość wzbudzała też czarna, matowa „druga połówka” Golfa II… która stanowiła przyczepkę dla takiego samego, ale całego Volkswagena. Do egzotyków na pewno można zaliczyć pięknego, granatowego Nissana Skyline R33 oraz bordowe Renault Clio V6. W parku maszyn, jak zawsze można było podziwiać najszybsze auta z Polski czyli stajnie m.in. takich firm jak: VTG, Masters, COMPsport, Diagtronik. Pośród nich nie zabrakło EVO 7/9 Tomka Nagórskiego, Subaru Imprezy Marcina Czernika i wielu wielu innych szybkich aut. Liczną grupą przybyli na wyścigi motocykliści. Z każdym sezonem widać, jak ta część zawodników coraz poważniej traktuje wyścigi na 1/4 mili montując w swoich jednośladach przedłużone wahacze oraz instalacje podtlenku azotu. Co niektórzy zapowiedzieli na przyszły sezon nawet montaż turbosprężarek!
Taka impreza to doskonałe miejsce także dla innych firm z branży tuningowej. Widzowie mieli okazję posłuchać i pooglądać profesjonalne zabudowy car-audio, democary, zakupić gadżety tuningowe lub pozyskać archiwalne numery czasopisma MAXI Tuning. Za trybunami było też miejsce aby napić się piwa lub zjeść coś gorącego.
Klasy STREET
Główną atrakcją imprezy były jednak wyścigi i o tym kilka słów wstępu. Na Bemowie przeprowadzono kolejną próbę startów klas STREET – aut ulicznych, które z założenia mają mieć seryjne wnętrze, opony dopuszczone do ruchu i ograniczone przez regulamin modyfikacje silnika, podwozia itd. Ilość chętnych zawodników i czas rozgrywania eliminacji w tych klasach, przerósł jednak oczekiwania organizatorów. Z tego względu nie zostały rozegrane półfinały oraz finały w tych klasach, a miejsca zostały przyznane wg. czasów RT+ET osiągniętych w eliminacjach. O tej decyzji zawodnicy dowiedzieli się dosyć późno, co wywołało ogólne niezadowolenie. Nie ma się jednak czemu dziwić – po kilkugodzinnym oczekiwaniu na start, który się nie odbędzie, kierowcy mieli prawo być oburzeni tą decyzją. STREET wywołały niezadowolenie także i u kibiców. Niejednokrotnie w tych klasach startowały auta zupełnie seryjne, a ich przejazdy nie były atrakcyjne z punktu widzenia kibica. Eliminacje niektórych klas były przez to nużące.
Najszybszym autem w klasie MINI STREET był Fiat Cinquecento Krzysztofa Wieczorka z czasem ET: 16.071 sek. W MINI PLUS STREET wystartowało za to jedynie 2 zawodników – szybszy był Tomasz Wiński w Seicento (ET: 15.256). Najszybszym, ulicznym (wg. regulaminu SSS) dieslem okazał się VW Golf 4 Bartka Gruszki. „Ćwiartkę” pokonał w 14.983 sek. Najliczniejsza klasa PROFI STREET była zdominowana przez Hondy. Robert Grzelak w swoim CRXie „wykręcił” 14.499 sek. Dobry czas reakcji (ET+RT: 14.615) pozwolił mu na zajęcie najwyższego miejsca w tej klasie. Nieco ciekawsza była PROFI PLUS STREET (RWD lub AWD, max. 6 cylindrów), w której dominowały BMW M3. Najszybsza okazała się „eMka” Marcina Berlinga (ET: 13.595). Kolejną nową klasą była V8 STREET (min. 8 cylindrów, RWD lub AWD bez doładowania), w której widzowie mieli okazję oglądać Chevrolete Corvette z 1968 roku – był najszybszy w tej klasie. Czas 13.618 sek. „wykręcił” za jej sterami Sandberg Jakub. TURBO STREET legitymowała się nieco gorszymi czasami, a na jej czele stanął Robert Nawrot w Seacie Leon z czasem 14.122 sek. Nie wiele wolniejsi byli Piotr Brzeziński we Fiacie Coupe (ET: 14.199) oraz Rucel Bernard w Acurze TL (ET: 14.157). TURBO PLUS STREET (RWD z doładowaniem) padło łupem Dawida Samp w Toyocie Suprze (ET: 13.558). Lepszy czas przejazdu miał tylko Krzysztof Bendykowski w Corvette Z06 (ET: 13.512) jednak nieco gorszy czas reakcji nie pozwolił mu na zajęcie pierwszego miejsca.
Więcej emocji wzbudzały oczywiście klasy DRAG, gdzie koszta modyfikacji nie rzadko przekraczają wartość całego samochodu. W tych klasach walka toczyła się już o Mistrzostwo Polski.
MINI
W klasie MINI niespodzianek nie było. Mariusz Wilkos w Roverze 114 GTI Zastec’a utrzymywał wysoką formę cały sezon. Spośród wszystkich startujących zawodników w MPWR 1/4 mili, Mariusz zebrał najwięcej, bo aż 58 punktów, z czego kolejne 10 „zagarnął” na Bemowie. Czasy na poziomie 13.5 w eliminacjach uplasowały go na 1 pozycji. W półfinałach bez problemu poradził sobie z Pawłem Tymczakiem w Suzuki Swift (ET: 17.693). Drugi półfinał odbył się pomiędzy Aleksandrem Muczko (Cinquecento) i Rafałem Michalczykiem (Civic). Gdyby nie falstart tego drugiego (ET pomimo falstartu: 14.372 sek.), Aleksander (ET: 14.936) nie znalazłby się w finale. Tam jednak lider był jeden – Rover 114 GTI, który okazał się o ponad sekundę szybszy (ET: 13.549) od Cinquecento (ET: 14.901) tym samym dowodząc, że Mistrzostwo Polski w klasie MINI nie przypadkowo przypadło właśnie jemu z łączną sumą 50 punktów (po odjęciu jednej, najgorzej punktowanej rundy wg. regulaminu).
Pewną dawkę humoru na widowni, wprowadzili czołowi zawodnicy z innych klas w bardzo słabych autach. Na widok Arkadiusza Oziębło w Wartburgu, Grzegorza Kulety w Uno, Pawła Kowalskiego w Cinquecento, Szymona Damka w Punto i Marcina Wawrzaka w Sienie widownia była zdezorientowana. Większość nie wiedziała, że owe przejazdy licencjonowanych zawodników były potrzebne do przyznania w tej klasie tytułu Mistrza Polski. Wg. regulaminu musi startować w danej klasie co najmniej 6/8/10 licencjonowanych kierowców aby mógł być wręczony tytuł Mistrza Polski/ I V-ce MP/ II V-ce MP.
Pierwszym V-ce Mistrzem Polski został Aleksander Muczko z 42-ma punktami.
MINI+
W tej klasie przez cały sezon sukcesywnie polepszał swoje czasy Radek Petera i jego zielony Suzuki Swift GTI PETER-GUM. Ten sezon Radek zaczął dopiero od II rundy. Tam pokonał 1/4 mili w czasie 13.614 sek. Jednak już w Pile „wykręcając” 12-kę, ten zawodnik dał znać, że chce walczyć o tytuł MP i jest w stanie go zdobyć. Na początku sezonu nie wiele jednak było słychać o białej Hondzie Civic Stanisława Jaworowicz, który w Białej Podlasce przejechał ćwiartkę w 16.814 sek. Ten czas, z pewnością nie rokował na przyszły rekord klasy w wykonaniu tego auta.
16 września w eliminacjach Radek Petera pokazał, że zarówno auto (ET: 12.909) jak i kierowca (RT: 0.017) są w wysokiej formie. Półfinał poszedł gładko – falstart Michała Gadomskiego w Renault GTE był przedostatnim krokiem Radka do zwycięstwa. W drugim półfinale poległ Januchowski Marcin we Fiacie Siena (ET: 13.574). Do finału z czasem 13.046 sek. dostał się Stanisław Jaworowicz kierujący Hondę Civic Basic PromotoR.
W finale Honda ustanowiła nowy rekord klasy – ET: 12.501 sek.!!!. Jednak dzięki dobremu refleksowi, Radek Petera (ET: 12.576) dojechał na metę pierwszy i tym samym zdobył tytuł Mistrza Polski (44 pkt.) w klasie MINI+. Pierwszy tytuł V-ce Mistrza Polski przypadł Stanisławowi Jaworowicz w piekielnie szybkiej Hondzie, który w generalce wyprzedził o 2 pkt (po odjęciu najgorzej punktowanej rundy danego zawodnika) Marcina Płudowskiego (Honda Civic Turbo LPG). Marcin został tym samym II V-ce Mistrzem Polski.
DIESEL
W tej klasie walka przez cały sezon toczyła się pomiędzy trzema stajniami – Masters Tuning, DIAGTRONIK oraz COMPsport. Zawodnicy walczyli nie tylko ze sobą ale także i z awariami. Najlepszy czas w eliminacjach osiągnął Szymon Damek za sterami nowego projektu VW Golfa COMPsport – ET: 11.747, który jak się potem okazało, był najlepszym czasem zawodów w tej klasie. Takie wejście smoka wróżyło zaciętą walkę o najwyższe miejsce na podium. Swój rekord życiowy ustanowił także DIAGTRONIK notując Skodą Pick-Up (Wilczek Bartosz) czas ET: 12.089 sek. Półfinał zapowiadał się emocjonująco – DIAGTRONIK kontra Masters Tuning. VW Lupo Marka Staszewskiego (ET: 12.899) przegrał minimalnie na mecie z Bartoszem Wilczkiem (ET: 12.787) – czasy reakcji były zbliżone. W finale znalazł się Golf Szymona po pokonaniu Ibizy Rusieckiego Rafała (ET: 14.277) oraz… miała się znaleźć Skoda Pick-Up. Jednak po uporaniu się z awarią pompy paliwa, po półfinale zapowietrzył się układ paliwowy i „Pikusia” nie udało się już odpalić. Samotny przejazd VW Golfa COMPsport był tylko formalnością (ET: 14.105).
W tym sezonie Mistrzostwo Polski wywalczył Bartoszi Wilczek w Skodzie Pick-up DIAGTRONIK (46 pkt). Marek Staszewski na zakończenie swoich startów w wyścigach na 1/4 mili zdobył pierwszego V-ce Mistrza Polski (40 pkt).
PROFI
Ta klasa jak zawsze zgromadziła najwięcej zawodników. Spora część kierowców wystartowała w jej STREETowym odpowiedniku jednak eliminacje obu klas odbywały się w tym samym czasie i trwały niemiłosiernie długo.
W tym sezonie, tak jak i w poprzednich, niepokonany jest wciąż Xawery Mielcarek w swoim Oplu Astrze, który niedawno przeszedł pomyślnie operację przeszczepu silnika na 3.0 V6. Na efekty nie trzeba było długo czekać i kiedy Xawery pojawił się na „kresce”, wielu liczyło na rekord klasy. I nikt się nie zawiódł. Rekord padł już w pierwszym przejeździe – ET: 12.154 sek. i został od razu poprawiony w drugim – ET: 12.149 sek.! Nie całą sekundę za nim, znalazł się Piotr Sienkiewicz w Hondzie Integrze Type-R z czasem ET: 12.932, który w półfinałach musiał uznać jednak wyższość Jabłońskiego Andrzeja w Hondzie Civic Type-R, co było kluczowym wydarzeniem jeśli chodzi o punktację w klasyfikacji generalnej. W drugim półfinale wystarczyło, aby Xawery dojechał do mety ze względu na falstart Grzegorza Waszkowskiego w Oplu Astrze GSI. Finał rozegrał się więc pomiędzy japońską, a niemiecką technologią. Xawery Mielcarek raz jeszcze udowodnił, że póki co „nie ma niego bata”. Zakończył sezon niesamowitym rekordem w przejeździe finałowym – pierwszą jedenastką w tej klasie – ET: 11.86 sek. !!! Jabłoński Andrzej pokonał dystans 402,3 metrów w czasie ET: 13.049 sek. Tytuł Mistrza Polski klasy PROFI naturalnie powędrował do Xawerego Mielcarka z dorobkiem 50 punktów na koncie. Tytuł I V-ce MP otrzymał Andrzej Jabłoński, któremu udało się wyprzedzić „Sienkiego” o 1 pkt! Piotr musiał więc zadowolić się II V-ce Mistrzem Polski.
PROFI+
To klasa przede wszystkim amerykańskich aut z silnikami o dużej pojemności. Podczas przejazdów eliminacyjnych można było obejrzeć m.in. Chevrolety Corvette, Camaro Z28, Forda Mustanga GT, Porsche 964 oraz ponownie „OZ’a” w Audi A8 i Krzysztofa Bendykowskiego (normalnie startującego w klasie MAXI) w Fordzie Mondeo. Uwagę zarówno widzów jak i komentatora zwróciło BMW 318 Compact – Pawła Jagiełło. Nazwa auta jest jednak myląca, ponieważ pod maską zamontowano ośmiocylindrowy silnik Alpina o pojemności 4.6l. To auto już w Toruniu „kręciło” wysokie 12-ki. W finałowej rundzie, w eliminacjach, pokonał 1/4 mili w czasie ET: 12.443 sek.! Jedynie Maciej Krajewski w Corvette był szybszy od Pawła i zanotował czas ET: 12.294. W pierwszym półfinale miał zbliżony czas (ET:12.258) co pozwoliło mu pokonać Pawła Kowalskiego w Porsche 964, który pomimo ogromnych opon dojechał na metę z czasem ET: 12.772 sek. W drugim półfinale, doskonały czas reakcji Roberta Natora (ET+RT: 12.931, ET:12.805) przyczynił się prawie do pokonania ośmiocylindrowego BMW. Trochę jednak zabrakło i Paweł Jagiełło z czasem ET: 12.389 sek. (ET+RT: 12.801) dostał się do finału klasy PROFI+. Wyrównane czasy przejazdów obu finalistów zapowiadały emocjonującą walkę o miejsce na podium i tak też było. Krajewski Marcin ponownie uzyskał fenomenalny czas reakcji (RT: 0.081 sek.) dzięki czemu „wyskoczył” do przodu przed Pawła o ponad długość auta. BMW jednak szybko się zrehabilitowało i „doszło” Corvette tuż przed metą ustanawiając także swój najlepszy przejazd ET: 12.426 sek.! Mimo wszystko to Maciej Krajewski otrzymał 10 pkt za tą rundę, ponieważ Paweł nie posiada jeszcze licencji WR. Tym samym z kompletem punktów (50), Maciek zdobył Mistrza Polski klasy PROFI+. Dziesięć punktów zanim uplasował się Paweł Kowalski ze swoim „muskularnym” Porsche 964 i tytułem I V-ce Mistrza Polski.
TURBO
Była to w tym sezonie niewątpliwie jedna z ciekawszych i najbardziej zaskakujących klas. Głównie z powodu awarii aut wysilonych do granic możliwości. Pretendentami do zdobycia tytułu Mistrza Polski na początku sezonu byli: Witold Karałow w Hondzie Civic oraz Marcin Wawrzak w Hondzie CRX. Tylko te dwa auta miały na koncie 11-ki. Jednak podczas trwania sezonu wyścigowego dawali o sobie znać Fibich Eugeniusz w Oplu Corsie Geko oraz Bogusławski Dominik w Hondzie Integra, która po wymianie slicków na uliczne opony, mogła spokojnie „robić” za warszawską taksówkę. Cała trójka „kręciła” zazwyczaj podczas sezonu średnie lub niskie 12-ki. Trójka, bo Marcin Wawrzak już 1 maja przez awarię auta nie mógł wystartować. Najwyraźniej odpuścił sobie zawody na polskiej scenie 1/4 mili, godnie reprezentując nas na zagranicznych zawodach. W Pruszczu Gdańskim, Marcin jeszcze pokazał, że jego CRX wciąż ma się dobrze i potrafi wygrywać. Wiele osób liczyło na 11-ki w wykonaniu tych aut właśnie na „finałowym Bemowie” gdzie auta i kierowcy dadzą z siebie wszystko.
I dały… Civic Witka Karałowa „postanowił oddać” podtlenek azotu przy pomocy efektownego wybuchu zaraz po starcie. Po tej przygodzie auto nie sprawowało się jak należy i Witek nie mógł już walczyć o „pudło”. Na polu walki pozostały dwie mocne Corsy. Eugeniusz Fibich w jednej z nich dał powód do radości kibicom notując swój najlepszy czas w tym aucie i pierwszą 11-kę tego sezonu w klasie TURBO – ET: 11.998 sek.!!! Druga, zielona Corsa weszła do półfinału z czasem ET: 12.88 sek. i bez większych trudności poradziła sobie z VW Polo Adama Pączek (ET: 14.104). Corsa Geko weszła do finału bez walki z kierowcą Calibry 2.5 V6 – Michałem Lenartowiczem, który nie wystartował. W finale Marcin Kasprowiak w zielonej Corsie popełnił falstart, co pozwoliło Eugeniuszowi na spokojne dotarcie do mety (ET: 26.543) i zdobycie 10 pkt. To było jednak o 1 pkt. za mało, aby zostać Mistrzem Polski. Ten tytuł przypadł Witkowi Karałow (43 pkt). Eugeniusz Fibich musiał zadowolić się I V-ce Mistrzem Polski. II tytuł V-ce MP wywalczył Bogusławski Dominik w czerwonej Hondzie Integra, znany też jako „Dino”.
TURBO+
W tej klasie mogłoby się wydawać, że walka będzie toczyła się pomiędzy dwoma autami – Subaru Impreza Marcina Czernika oraz Mitsubishi Lancer Evolution 7/9 Tomka Nagórskiego. I tak też właściwie było jednak dzięki licznym awariom w tych autach, Grzegorz Staszewski w swoim Lancerze EVO 5 zbierał punkty skutecznie utrzymując się w czołówce klasyfikacji generalnej. Czasy na poziomie 11 sekund zwykle nie pozwalały na bezpośrednią walkę z autami 9-sekundowymi. Pomimo lepszych czasów Tomka Nagórskiego w porównaniu z Marcinem Czernikiem, obaj zawodnicy w klasyfikacji generalnej szli „łeb w łeb”. Wszystko miało się rozstrzygnąć na finale w Warszawie.
Na Bemowie 16 września pojawiły się jednak jeszcze dwa auta z Litwy, które miały namieszać w czołówce – VW Corrado Jerzego Chmielewskiego i znane już kibicom z Polski – Audi S2 Andrzeja Nosevic. W eliminacjach oba auta zanotowały 10-ki i uplasowały się na trzecim (Corrado, ET: 10.824) oraz na czwartym (Audi S2, ET: 10.958) miejscu. Drugie miejsce w eliminacjach zajął Marcin Czernik, który wykręcił swoją pierwszą 9-kę w tym sezonie – ET: 9.862 sek. Nowy rekord klasy TURBO+ ustanowił Tomek Nagórski w EVO 7/9 pokonując dystans 402,3 metra w czasie 9.463 sek. !!! Przejazdy finałowe zapowiadały się naprawdę emocjonująco. W pierwszym półfinale Impreza Marcina (ET: 10.79) poradziła sobie z bardzo szybkim Corrado (ET: 10.491) ale nie stałoby się tak, gdyby nie dobry start M. Czernika. Czas przejazdu razem z reakcją Jerzego Chmielewskiego wynosił 10.801 sek., Marcin był minimalnie szybszy – ET+RT: 10.79 sek.!
W finale spotkali się dwaj najwięksi rywale. Była to walka nie tylko o zwycięstwo w ostatniej rundzie ale także o tytuł Mistrza Polski! W przypadku wygranej Marcina Czernika, obaj zawodnicy mieliby po 42 pkt. i tyle samo identycznych miejsc we wszystkich rundach MPWR !!! Decydowało więc miejsce w finałowej rundzie. Pomimo nieco lepszego startu Tomka w EVO, Subaru zdołało go dogonić na mecie i prawdopodobnie obaj zawodnicy nie wiedzieli kto wygrał, do momentu, kiedy zobaczyli wynik na tablicy Tag Heuer’a. Czas ET+RT Tomka wynosił 10.181 sek., Marcina – 10.144 sek.!!! Mistrzostwo Polski powędrowało tym samym do właściciela żółto-niebieskiej Imprezy. Tomek Nagórski pomimo takiej samej ilości punktów (42 pkt) został I V-ce Mistrzem Polski w klasie T+.
MAXI
Maxi to głównie oszałamiające przejazdy GMC Typhoona z Dunlop VTG NoLimit Team Marcina Blauth, Audi S4 Killer LOTOS Arkadiusza Oziębło i Chevroleta Corvette Intercars Castrol Grzegorza Staszewskiego. Na Bemowie jednak „Biały Kot” Grzegorza został przeniesiony do klasy OUTLAW. W Audi S4 Arka Oziębło jedna z części komputera ECU Autronic odpadła i odbijając się od betonu uszkodziła miskę olejową już w pierwszym przejeździe. Bardzo nietypowa awaria wykluczyła to auto z dalszej rywalizacji. „Tajfun” miał więc już tylko jednego przeciwnika – Grzegorza Staszewskiego w ulicznym Audi S4 VTG, który w eliminacjach osiągnął czas ET: 10.992 sek.! Marcin Blauth był o ponad pół sekundy szybszy i zakończył eliminacje z czasem ET: 10.367 sek. „GS” przeszedł do finału bez ruszania z linii startu – kierowca Toyoty Supry (Kochański Paweł) nie stawił się do wyścigu i przegrał walkowerem. „Tajfun” bez problemu pokonał Grzegorza Kuletę, który tym razem startował starszym modelem Corvette, ze względu na awarię w czarnej „Smoczycy”, którą zwykle się ścigał. W finałowym pojedynku Grzegorz Staszewski popełnił falstart, a Marcin Blauth bez nerwów dojechał do mety na pierwszym miejscu (ET: 13.024) zapewniając sobie tytuł Mistrza Polski w klasie MAXI (46 pkt). Arkadiusz Oziębło pomimo zera punktów w ostatniej rundzie zdołał wywalczyć w sezonie 2006 tytuł I-go V-ce MP. Grzegorz Kuleta dzięki najszybszemu autu RWD w Polsce dostał tytuł II-go V-ce MP.
OUTLAW
Klasa najlepszych z najlepszych. Walka pomiędzy najszybszymi z TURBO+ oraz MAXI i autami, które nie spełniały wymogów regulaminu pozostałych klas. Jednym z tych aut było Audi 200 oraz przeniesiony do tej klasy „Biały Kot” z VTG czyli Corvette z napędem na cztery „łapy”. Cała publiczność liczyła na pobicie rekordu Polski właśnie przez to auto i zejście poniżej 9 sekund. Zwolennicy diesla, czekali na pierwszą, polską, „klekot-dziesiątkę” w wykonaniu Audi 200 V10 TDI. Polską, bo Krzyśkowi Konickiemu udała się już ta sztuka ale na zawodach na Słowacji. Niestety, pomimo usilnych starań kierowcy, najlepsze ET wynosiło 11.831 sek. Aby zakwalifikować się do półfinałów taki czas nie wystarczył. Czwórka półfinalistów zeszła w eliminacjach poniżej ET:10 sekund. Rekordu nie było, ale było bardzo blisko. Grzegorz Staszewski w Corvette 4×4 przejechał „ćwiartkę” w czasie ET: 9.387 sek.!!! „Tajfun” dostarczył nie mniej emocji pokonując ten dystans w czasie ET: 9.626 sek.! Kolejna 9-ka padła w wykonaniu Marcina Czernika – ET: 9.836. Czwarte miejsce eliminacji obstawił Tomek Nagórski w Lancerze – ET: 9.935 sek.
W półfinałach dwaj zawodnicy jednak nie byli już tak dyspozycyjni. O ile „GS” pojechał kolejną 9-kę w „Białym Kocie” (ET: 9.604), o tyle Tomek Nagórski został daleko w tyle i na „kwitku” z Tag Heuer’a zobaczył czas ET: 13.294. W drugim finale odmówiła posłuszeństwa skrzynia biegów w GMC Typhoon i pomimo dobrego „wyjścia z progu” Marcina Blautha, „Tajfun” zaczął „marudzić” w połowie dystansu (ET: 12.911) . Do finału przeszedł Marcin Czernik z czasem ET: 9.843 sek.! Wyraźnie było widać, że Subaru w końcu zaczęło jechać tak, jak powinno na początku sezonu. Jak Marcin nie mógł „wykręcić” 9-ek przez cały sezon, tak w finałowej rundzie „zrobił” ich aż pięć !!! Piąta 9-ka padła w finale klasy OUTLAW, w którym M. Czernik zmierzył się z praktycznie szybszą Corvette 4×4. Niestety, człowiek jest tylko człowiekiem i choć Grzegorz Staszewski chciał przejechać „ćwiartkę” w mniej niż 9 sekund to się nie udało. Zmęczenie „zrobiło swoje” i popularny „GS” zamiast podtlenku azotu, uruchomił tzw. transbrake (odpowiedzialny za właściwe obroty silnika przy starcie). Marcin Czernik był już na tyle daleko, że cała moc Corvette + N2O, która „rzuciła” się w pogoń, nie wystarczyła by przegonić Subaru. Grzegorz Staszewski w efekcie zanotował czas ET: 10.373 sek., a Marcin Czernik swoją piątą 9-kę zawodów – ET: 9.953 sek.! Co więcej, Grzegorz Staszewski pomimo nieudanej gonitwy za Marcinem w finale, twierdzi, że na mecie miał ok. 300km/h (!!!), a samochód jest w stanie „wykręcić” 8-kę i jeśli będzie jeszcze w tym sezonie do tego okazja, to z pewnością się o to postara! Brak 8-ki nie przeszkodził Grzegorzowi w zdobyciu Mistrza Polski klasy OUTLAW (40 pkt). Trzy punkty za nim znalazł się jego kolega z zespołu Dunlop NoLimit VTG Team – Marcin „Blacha” Blauth z tytułem I-go V-ce MP. Drugi tytuł V-ce MP przypadł Arkadiuszowi Oziębło (34 pkt.).
MOTOCYKLE
W klasie motocykli pojawiło się wielu zawodników z profesjonalnie przygotowanymi maszynami do tego sportu – przedłużone wachacze oraz zamontowane instalacje podtlenku azotu. W klasie MOTO przeważały Suzuki GSXR 600/750. Po falstarcie Grzegorza Nowaka (GSXR 600), na najwyższym miejscu podium stanął Włodzimierz Kosiński (GSXR 750). Trzecie miejsce zajęła Jaworska Monika (!) również na Suzuki GSXR 600 (ET: 10.771).
W MOTO PLUS pojawiły się już pierwsze motocyklowe 9-ki. Najpierw w czasie ET: 9.882 sek. przejechał dystans 1/4 mili Kłosowski Sławomir na Suzuki GSX1000. W półfinale tylko o włos przyjechał na metę (ET+RT: 10.851) przed Pawłem Bonieckim na GSXR1000 (ET+RT: 10.868) !! W finale, Sławek stanął na „kresce” z Rolandem Krzemińskim (GSXR1000) i musiał uznać jego wyższość. Zwycięzca miał rewelacyjny czas ET+RT: 9.92 sek. Trzecie miejsce na podium zajął Grausam Sławomir (GSX1000) z czasem ET: 10.097 sek.
Najmocniejsza, motocyklowa klasa MOTO MAXI była nadzieją na rekordy Polski jednośladów. Zapowiadało się dobrze już w eliminacjach, gdzie Maciek Białobłocki na Hayabusie zanotował czas ET: 9.744. W półfinale przyjechał (ET+RT: 10.369) o pół sekundy przed Pawłem Łasińskim na Hondzie CBR1100XX. W finale jednak musiał zmierzyć się z kierowcą pięknego, bordowego Suzuki GSX-1300 R z przedłużonym wachaczem. Właściciel GSXRa – Sobczyk Konrad, pokonał wcześniej w półfinale Arkadiusza Pawlukowicza (ET: 10.054), który na pokładzie swojej Hayabusy miał instalację podtlenku azotu. W finale pomiędzy Maćkiem (ET+RT: 10.102), a Konradem, zwycięstwo przypadło temu drugiemu (ET+RT: 9.992). Co więcej, Konrad ustanowił nowy, wyczekiwany w tej klasie, rekord Polski ET: 9.621 sek. !!! Tytuł Mistrza Polski klasy MOTO MAXI również trafił w ręce Konrada Sobczyka.
Podsumowanie
Na koniec należy jeszcze dodać, że w klasyfikacji zespołowej tytuł Mistrza Polski zdobył Masakrator Team, w skład którego wchodzą Marcin Płudowski (M+), Wilkos Mariusz (M) i Xawery Mielcarek (P). Kierowcy zdobyli łączną sumę 136 punktów.
Pod względem organizacyjnym finał MPWR na Bemowie wypadł przyzwoicie pomijając przedłużające się starty klasy STREET. Rewelacyjnym pomysłem było ogrodzone miejsce, gdzie można było coś zjeść, wypić piwo i co najważniejsze – nie można było stamtąd wyjść z tym piwem. Dobrą widoczność zapewniała całkiem spora ilość miejsc siedzących na trybunach.
Nie obyło się jednak bez tzw. „zgrzytów”. Wywieszone wyniki klas STREET były niepełne bo w drukarce skończył się tusz (pełną listę powieszono po jakimś czasie). Nagłośnienie na parkingu zawodników znowu było mizerne – właściwie wcale go nie było. No i największy plus imprezy, który było słychać, ale nie można było zobaczyć w akcji, przemienił się niestety w największy minus. Z braku czasu nie został dopuszczony do startu „potwór” Mortena Carlsena – Chevrolet Chevelle. Gang ogromnego i potężnego silnika co jakiś czas „straszył” na parkingu pozostałych.
Z pewnością nie było to tak emocjonujące zakończenie sezonu jak w roku 2005, gdzie rekordy Polski padały jeden za drugim, ale nie zabrakło bardzo szybkich przejazdów najmocniejszych aut. Niestety nie wynagrodziły one w pełni awarii wielu samochodów i przez to braku kilku ciekawych pojedynków. Przejazdy całej masy seryjnych aut również nie należały do najciekawszych co rzuciło złe światło na całą imprezę. Ten problem zarząd SSS będzie musiało jakoś rozwiązać, aby na przyszły sezon, zawody były równie emocjonujące dla kibiców jak i zawodników.
Wszystkie wyniki z zawodów na stronie www.sss.org.pl