Relacje

Relacja z Dakar 2020: meta

Dakar 2020 przeszedł już do historii. Jak wypadł pierwszy rajd na nowym kontynencie?

Motocykle

Ostatnie odcinki składały się na etap maratoński z trasą po pustyni miękkiej i sypkiej, do jakiej wielu zawodników przywykło w latach minionych. Etapy maratońskie miały być rozstrzygające dla losów walki o zwycięstwo i były, choć… o dziwo niewiele się zmieniło. Czołówka kategorii dojechała w kolejności Ricky Brabec, Pablo Quintanilla i Toby Price. Brabec nie tylko zaliczył pierwszą wygraną Amerykanina w rajdzie Dakar, ale także jako zawodnik Hondy przerwał trwającą 18 lat (!!!) serię zwycięstw firmy KTM. Nasz Maciej Giemza zakończył rajd na dobrym 17. miejscu, natomiast Krzysztof Jarmuż był 44. i zarazem szósty w „kategorii prawdziwych twardzieli”, czyli Dakar Original.

Niestety Dakar 2020 zapisze się w historii także jako impreza, która zabrała życie aż dwóm reprezentantom kategorii motocykli. Po wypadku na jednym z ostatnich etapów zmarł Holender Edwin Straver.

Quady

W kategorii quadów ostatnie odcinki rajdu miały zdecydowanie biało-czerwone barwy. Najpierw 10. odcinek wygrał Kamil Wiśniewski, kolejny padł łupem Rafała Sonika, a ostatni odcinek rajdu na swoje konto zaliczył debiutujący Arkadiusz Lindner! Słowem – każdy z naszych quadowców na mecie imprezy, miał na koncie choć jeden wygrany etap.

Rajd po raz trzeci wygrał Ignacio Casale, przed Simonem Vitse i Rafałem Sonikiem. Kamil Wiśniewski był piąty, a debiutujący Arkadiusz Lindner zajął ostatnie miejsce, w związku problemami technicznymi, które kosztowały go niemal 16 godzin kary.

Samochody

Wśród samochodów, nieco podobnie jak w kategorii motocykli, ostatnie etapy zadziwiająco mało zmieniły. Choć w pewnym momencie Carlos Sainz popełnił spory błąd nawigacyjny, choć w pewnym momencie drugiego Nassera i trzeciego Peterhansela dzieliło raptem SZEŚĆ SEKUND. Mimo tego wszystkiego kolejność pierwszej trójki na mecie rajdu pozostała niezmieniona. Wygrał Carlos Sainz, przed Nasserem Al-Attiyah i Stephanem Peterhanselem. Nasser od razu po rajdzie zaczął narzekać na niesprawiedliwe regulaminy, dające przewagę Mini Buggy. Dość powiedzieć, że rok temu nie narzekał, kiedy wygrywał rajd. Porównywalne buggy zawsze będą szybsze na długich prostych odcinkach i Katarczyk zdaje się nie chciał tego zaakceptować. Tak jak i tego, że może Mini po porażce z minionego roku po prostu lepiej odrobiło lekcje.

W tym rajdzie właściwie nikt nie miał startu do wspomnianej trójki, która skończyła na podium. Mimo wszystko warto odnotować naprawdę dobry występ debiutującego Alonso, któremu pomagał niezastąpiony Marc Coma. Trzynaste miejsce, najlepszy debiutant i przede wszystkim dojechanie do mety z jednym tylko poważnym błędem, zakończonym rolką. Jak na człowieka wywodzącego się z wyścigów to naprawdę wynik robiący wrażenie.

Kuba Przygoński pokazał się w rajdzie ze świetnej strony, wielokrotnie finiszując w czołówce na poszczególnych odcinkach specjalnych. Niestety usterka techniczna już z pierwszego odcinka zaprzepaściła szanse na niezły wynik, choć i tak Polak finiszował na 19. pozycji.

W tej imprezie nie liczył się nikt poza tandemem Mini i Toyoty. Najlepszy zawodnik nie przypisany do tej wielkiej dwójki to zarazem prywaciarz i zwycięzca jednego odcinka specjalnego Mathieu Serradori, który ukończył imprezę na świetnej 8. pozycji.

SSV

Kategoria bardzo mocno się rozwijająca i przyciągająca wielu doświadczonych zawodników z innych klas. Tu wygrał Case Currie, a więc Amerykanie zyskali aż dwóch zwycięzców Dakaru i teraz trwa spór, kto był tym pierwszym 😉 . Naród zza wielkiej wody ma też inne powody do zadowolenia, gdyż kategoria SSV jest TOTALNIE zdominowana przez ich markę Can-Am. W zeszłym roku załogi korzystające z innych sprzętów jeszcze próbowały, w tym były zupełnie niewidoczne. Od razu wyprowadzę z błędu tych, którzy w klasyfikacji czołówki znajdą pojazdy innych firm – otóż te konstrukcje to także konstrukcje Can-Am, tylko przerobione przez specjalistyczne warsztaty i przemianowane wedle ich nazewnictwa.

Drugi w kategorii SSV był Sergei Kariakin znany nam z quadów, a trzeci z kolei Francisco Lopez Contardo, znany z kolei ze startów na motocyklach. Tu także zmian w czołówce było mało, choć rywalizacja bardzo zacięta. Niemniej amerykańska załoga dość pewnie utrzymywała się na prowadzeniu przez większość rajdu.

Pojazdy SSV dostarczyły także zaskakująco dużo emocji polskim kibicom. Chyba nikt nie spodziewał się tak dobrej jazdy załogi Aron Domżała/Maciej Marton, a tymczasem Panowie regularnie meldowali się w czołówce. Na otwarcie rajdu wygrali nawet odcinek specjalny. Niestety później, podobnie jak to było z Kubą Przygońskim, dopadły ich problemy techniczne. Nękani przez nie do końca imprezy zakończyli ją na szarym końcu z karą 50 godzin za wymianę silnika, który wyzionął ducha. Niemniej regularnie meldowali się w czołowej trójce, pokazując świetne tempo. Ich ojcowie zakończyli rajd na 13. miejscu w generalce.

Ciężarówki

Tutaj, zgodnie z oczekiwaniami, bez zaskoczeń. Choć początek nie przebiegał po myśli rosyjskiej marki, to jednak załogi Kamaza zajęły niemal całe podium rajdu Dakar 2020 i to nawet mimo wycofania się Eduarda Nikolaeva. Wygrał Karginov, przed Shibalovem, trzeci był pierwszy nie-Kamaz Viazovicha, ale… ciężarówka MAZ, produkt białoruski, czyli dość podobnej myśli technicznej. Wschodnie kolosy rządzą na Dakarze!

Polsko-czeska załoga Kazberuk/Szustkowski/Skrobanek ukończyła rajd na 18. pozycji, czyli zgodnie z oczekiwaniami. Panowie po prostu nie dysponują sprzętem pozwalającym na walkę ze ścisłą czołówką. Jakby tego było mało przez całą imprezę walczyli z problemami zdrowotnymi.

Przyszłość

Dakar 2020 był imprezą, na jaką wiele osób liczyło. Zmiany w przepisach, jak rozdawane tuż przed startem roadbooki, pozwoliły zacieśnić rywalizację i dać szansę amatorom. Nowa klasa SSV świetnie się rozwija i powoli zaczyna stanowić trzon imprezy. Co najważniejsze jednak – nowe miejsce rozgrywania rajdu także spełniło oczekiwania i (wydaje się), że zawodnicy oraz organizatorzy odetchnęli z ulgą po ostatnich nieciekawych latach w Ameryce, w czasie których Dakar borykał się ze sporymi problemami.

Niestety Dakar 2020 okazał się też tragicznym przypomnieniem jak niebezpieczna jest to impreza, wciąż niosąca ze sobą duch ryzykantów odkrywców z pierwszej edycji, a nie jedynie samej rywalizacji sportowej. Tu wszystko jest na limicie. Maszyny i człowieka.

Źródło: 4 kółka i nie tylko

4 1 głos
Oceń artykuł
Podziel się:
Avatar photo
Marcin Kapkowski
Jestem maniakiem motoryzacji, inżynierii, mechaniki, generalnie wszystkich zagadnień technicznych. W autach wcale nie liczy się największa moc i największe cyferki, ale dusza i frajda z jazdy. Piszę subiektywnie, bo... przecież inaczej się nie da, prawda? ;)
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments