Relacje

Relacja z Poznań Game Arena 2006

Co tam na PGA 2006?

Poznań Game Arena – tę nazwę znają zapewne wszyscy gracze. Ta największa impreza gamingowa odbyła się w miniony weekend na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich. Co roku do wielkopolski przybywają setki graczy z całego kraju, aby zobaczyć przedpremierowe pokazy najnowszych gier lub wziąć udział w turniejach. Jak było w tym roku?

Ano było trochę inaczej niż zwykle. Zabrakło czołowych polskich dystrybutorów i producentów gier – CD-Projekt, Cenega, LEM, Techland nie pojawili się na tej imprezie, w związku z czym, na pokazy nowych tytułów nie można było liczyć. Wszystko to było spowodowane żałobą narodową, w wyniku której, również program PGA został nieco okrojony. Zrezygnowano z hucznych pokazów a wszystko odbywało się w nieco stonowanej atmosferze. Mimo to impreza była jak najbardziej udana i warto było się znaleźć 25. i 26. listopada w Poznaniu.

Na targach mieliśmy do czynienia z wieloma gatunkami gier komputerowych i nie tylko. Tak, tak. Planszówki i inne gry np. paintball również były obecne na PGA. My skupiliśmy się głównie na motograch. A tych nie było niestety zbyt wiele. Mieliśmy z nimi styczność praktycznie tylko w turniejach, ponieważ, jak już wspomniałem wcześniej, prezentacji najnowszych tytułów w Poznaniu zabrakło. A szkoda…

Turnieje – motogry – Rafer

W Poznaniu mieliśmy do czynienia z wieloma turniejami. Większość nich była organizowana za inicjatywą PGA, jednak wystawcy obecni na targach również nie pozostali obojętni wobec graczy i organizowali własne turnieje (o nich później). Najpierw skupimy się na oficjalnych rozgrywkach PGA. Do takich należały turnieje Need For Speed Carbon oraz Flatout 2. Obydwa były organizowane przez Załogę G, która niestety nie poradziła sobie z tym najlepiej.

Tyczy się to głównie turnieju w NFSa… Jak się okazało formularz rejestracyjny dostępny na stronie Załogi G posiadał buga, w związku z czym, każdy kto go wypełnij otrzymywał informację o zakwalifikowaniu się do rozgrywek, co jednak było niezgodne z prawdą. W ostateczności do Poznania przybyła ogromna ilość graczy chętnych do wzięcia udziału w turnieju. Przewidywana ilość uczestników wynosiła 64, natomiast liczbę tę podniesiono do 128. Również same egzemplarze gry nie były przygotowane do rywalizacji. Zabrakło w nich dostępności wszystkich tras, w związku z czym turniej odbył się tylko na torach dostępnych zaraz po zainstalowaniu gry. Początkowo rywalizacja nie była zbyt ciekawa, ze względu na poziom gry niektórych uczestników. Prawdziwe widowisko zaczęło się dopiero w półfinałach, kiedy to na polu walki zostali najlepsi kierowcy. Rywalizacja była bardzo zażarta, zwłaszcza w drugim wyścigu w finale, w którym to TFCchris i Arcyk jechali łeb w łeb. Ostatecznie turniej wygrał TFCchris, który również mieszka tak jak ja (Rafer) – w Sosnowcu 🙂 Zagłębie rulez. Pisząc o turnieju NFSa warto wspomnieć, że został on przeniesiony na niedzielę, ze względu na żałobę narodową.

W sobotę natomiast odbył się turniej Flatout 2. W tym przypadku, tak jak zapowiadano, w rozgrywkach mógł wziąć udział każdy, kto pojawił się na PGA. Zasady były bardzo proste -aby zwyciężyć należało w czasie 10 minut osiągnąć jak najlepszy wynik w skoku wzwyż kierowcą. Niestety tym razem wygrali najsprytniejsi, a nie najlepsi. Stało się tak, ponieważ niektórzy gracze, użyli pewnego rodzaju kodów, polepszających skoki. Kolejne niedopatrzenie Załogi G…

Na targach mieliśmy również do czynienia z rozgrywkami organizowanymi przez wystawców. Do takich należał turniej Toca Race Driver 3. Został on zorganizowany przez AMD oraz 4MAX.pl. Tym razem uczestnicy nie grali już na klawiaturach, lecz na profesjonalnym sprzęcie do gier wyścigowych, w skład którego wchodziła kierownica Logitech MOMO, pedały, kubły Sparco oraz sprzęt nagłaśniający. Zestaw ok, tylko szkoda, że sama gra była włączona w trybie arcade…
Najpierw odbył się turniej, w którym mógł wziąć udział każdy, kto pojawił się na PGA. Ilość miejsc była ograniczona, mimo to, chętnych było sporo, bowiem zwycięzca zgarniał najnowsze dziecko nVidii – układ 8800 GTX. Przebieg turnieju nie był z góry zaplanowany. Odbywał się on w systemie pucharowym, a uczestnicy walczyli na losowo wybranych trasach i samochodach. Organizatorzy nie pozostali również obojętni wobec dziennikarzy obecnych na PGA. Specjalnie dla nich została zorganizowana kolejna odsłona turnieju Toca, w której do wygrania był Athlon FX 55. Więcej o turnieju dla dziennikarzy dowiecie się od Zaixa.

Turniej Toca Race Driver 3 dla dziennikarzy – Zaix

„O 13:45 na stoisku AMD organizowany jest turniej dla prasy w ToCA 3. Do wygrania niesamowity w pyte Athlon” – takiej treści smsa dostałem równo o 12:51. Początkowo nie chciałem się nawet zgodzić na udział w tej farsie. Raz, że musiałbym przełożyć swoje pociągowo-powrotne plany, a dwa, że wcale nie wierzyłem, iż mamy szansę coś tam zdziałać. Jednak znajomi z redakcji przekonali mnie, że wystartować nie zaszkodzi. „Masz szanse, w końcu się na tym znasz” mówili. I im uwierzyłem…

Przy moim nazwisku na liście startowej był dopisek PILNE. Był to efekt rozmowy z panem, który przyjmował zgłoszenia by puścić mnie jak najwcześniej bo „jak odpadnę, to akurat zdążę na pociąg” i on wykazał się zrozumieniem spełniając ową prośbę. Lecz już jego koledzy i koleżanka z pracy jakoś uwagi na dopisek nie zwrócili i z trzeciej grupy w skutek mieszania zawodników trafiłem do piątej. „Ekstra, teraz już o pośpiesznym mogę zapomnieć”. Jakby tego było mało, w wyścigu – a ścigaliśmy się w czteroosobowych ekipach – miałem spotkać się z Mo$kitem, Raferem i Tapirem.

Sprzęt który był oddany w nasze ręce to sportowy fotel Sparco i kierownica Momo Racing Force Logitecha, a wszystko połączone sprytnym systemem „trzęsącym”, który reagował na zahaczanie choćby i jednym kołem o pobocze. Co ciekawe mimo, iż te urządzenia nadawały się w zupełności do symulacji, to zmagania odbywały się na zręcznościowym poziomie trudności z wyłączonymi uszkodzeniami. Zaiste dziwne to posunięcie.

Pierwszy mój wyścig to pojedynek ze wspomnianą trójką samochodem marki Subaru na rallycrossowej trasie. Z grupy wychodziła do dalszych rozgrywek jedna osoby z najlepszym wynikiem. Wiedziałem, że o takowy będzie trudno, gdyż dzień wcześniej na tym samym sprzęcie naczelny SZ dał mi baty objeżdżając mnie na ostatnim okrążeniu. Ale nie miałem zamiaru się poddać. Tuż po starcie, na pierwszym zakręcie zrównałem się, a chwilę później wyprzedziłem Rafera. Na pierwszym okrążeniu uzyskałem przewagę, którą na drugim naczelny SZ zniwelował, by znowu się oddalić po jakimś źle wziętym zakręcie, co przypieczętowało moją wygraną. Uzyskałem czas 3:53, Rafer 4:16, a Mo$kit jakoś 4:25. Ten ostatni miał zresztą pecha, gdyż z każdej innej grupy by wyszedł. Ale rejestrując się tuż po mnie – nigdy 😛

W drugiej rundzie zmierzyłem się ponownie z Raferem, który jako osoba z drugim najlepszym czasem dostał dziką kartę. Swoją drogą z Rafałem powinienem spotkać się w finale, a nie już w półfinale. Po prostu grupy powinny być siłowo zrównoważone, ale nic takiego nie nastąpiło. Nastąpiła za to zmiana samochodów na V8 i ograniczenie liczby kółek do dwóch. Tuż po starcie i pierwszych zakrętach byłem ciągle trzeci. Wiedziałem, że w tym momencie wspierająca mnie ekipa GP zaczęła się LEKKO denerwować. Ale jedyną myślą, która kołotała mi się po głowie była ta, by skupić się na wchodzeniu w zakręty. Prędkość wyjścia jest ważniejsza niż prędkość wejścia i miałem nadzieję, że jeżeli się mocno postaram to ta taktyka przyniesie skutek. I przyniosła – po bardzo długiej prostej był zakręt pod kątem prawie 80 stopni. Efekt? Przeciwnicy na bandzie i w trawie, a ja pierwszy. Co prawda kończąc pierwsze kółko jechaliśmy maska w maskę w trzyosobowym składzie, lecz po kilku zakrętach gdzieś się chłopcy zgubili i dowiozłem do mety drugie zwycięstwo. Byłem w finale. Wstałem z fotela cały czerwony ze spoconą twarzą i trzęsącymi się rękami. Nie wierzyłem, że mi się udało. A jednak. Rafer miał pecha po raz kolejny – ukończył wyścig na trzeciej pozycji przegrywając miejsce drugie o 0.2 sekundy.

Finał to wyścig bardzo mocnymi samochodami z klasy DTM na torze Nurburgring. Co ciekawe sam finał był w miarę prosty. Pierwsze miejsce już na pierwszym wirażu dała mi taktyka odpowiedniego wchodzenia w zakręty. Przyjechałem do mety pierwszy, tylko raz widząc rywala na mapce bliżej niż 50-100 metrów za mną. Co było potem? Brawa i wiwaty oglądających oraz przybijanie piątek z kolegami z obu redakcji. Później wręczono mi proca i dwie gierki. Łącznie na tym turnieju zgarnąłem koszulkę, smycz, czapkę, ogromny parasol, plecak z logo AMD, proca i dwie gry. Jak widać organizator bardzo się o nagrody zatroszczył. I takim sposobem po raz pierwszy wygrałem turniej w grę komputerową. A nie chciałem nawet iść, co nie koledzy?

PGA 2006 od strony technicznej – Tapir

Zacznijmy od początku… Odebranie akredytacji nie sprawiło żadnych problemów (+), jednak zaraz po wejściu do głównej hali czekała nas niemiła niespodzianka. Na wszystkich piętrach szatnie przywitały nas napisem „brak miejsc”. Ostatecznie dało się dźwigać statyw, aparat, kurtkę, laptopa i do tego robić zdjęcia, ale wierzcie mi nie jest to łatwe. Organizator powinien był zadbać o dodatkowe miejsca w szatni dla prasy (-).

Po oklejeniu naszego sprzętu ruszyliśmy szukać stoiska PKP. Było tak jak obiecano – powrót z targów mieliśmy całkowicie darmowy (+). Gdy zwiedziliśmy teren przeznaczony na Digital Arenę udaliśmy się do Press Roomu celem napisania newsa. Zająłem miejsce, podpiąłem kabel sieciowy do komputera i… nic się nie stało. Okazało się, że problemy ze switchem eliminują większość stanowisk z przywileju posiadania Internetu. Awaryjne Wi-fi kapitulowało co jakiś czas w obliczu tak dużej ilości połączeń (-).

Gdy po kilku godzinach pracy zgłodnieliśmy, zaproponowałem znalezienie miejsca, w którym moglibyśmy coś przekąsić. Nasze poszukiwania cateringu okazały się bezowocne (-). Stoisko z szybką pizzą było bardzo oblegane a na przekąskę trzeba było czekać ponad godzinę (!). Szczęście, że w pobliżu był Mc Donald. O ile brak jedzenia można jakoś przeboleć, to brak koszy na śmieci nie. Biedne panie sprzątaczki robiły co mogły, aby utrzymać czystość, ale 2 kubły to stanowczo za mało jak na tego typu imprezę. Wieże z pudełek po pizzy stały się zabawą na prasowym zapleczu 🙂

Organizator zapewnił rozrywkę nie tylko graczom ale także prasie (+). Turniej dla dziennikarzy, był chyba bardziej emocjonujący od głównych rozgrywek Toca 3. Gapie byli bardzo ciekawi jak potrafią grać Ci, którzy o grach piszą i chyba nikt się nie zawiódł, gdy Zaix w swoim pierwszym przejeździe miał czas lepszy, niż zwycięzca turnieju Toca…
Nie zapomniano także o ochronie. Każdy sprzęt komputerowy musiał zostać oklejony przed wniesieniem na teren targów, inaczej nie było szans wyniesienia go na zewnątrz. Irytujące było tylko każdorazowe sprawdzanie dziennikarzy w sytuacji, gdy chcieli oni zmienić miejsce pracy np. na Extreme Arenę.

PGA od strony organizacyjnej wypadło bardzo dobrze. Masa atrakcji dla zwiedzających, konkursy, nagrody, stanowiska do grania. Organizator świetnie wykonał najważniejszą część roboty, ale małe niedogodności były ziarnkiem soli w tym słodkim torcie.

Podsumowując tegoroczne PGA nie sposób oddać klimatu tego miejsca. Tak dużej imprezy zrzeszającej graczy, fanów sportów ekstremalnych oraz maniaków fantasy w Polsce jeszcze nie było. Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku organizator poprawi drobne niedociągnięcia techniczne, a polscy producenci pokażą, co mają najlepszego. Z całą pewnością, już teraz możemy polecić wam PGA 2007.

0 0 głosy
Oceń artykuł
Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments