Jest piękny słoneczny dzień. Dziś na arenie odbywają się nietypowe zawody. Na linii startu staję ja, w swojej wypasionej stuningowanej bryce. Rozpoczęło się odliczanie: 3! 2! 1! Start! Wóz ruszył z kopyta. Do celu pozostawało coraz mniej metrów, a licznik pokazywał coraz większą liczbę. Na trybunach masa kibiców, z zaciekawieniem obserwujących to nietypowe widowisko. Pozostało już tylko 100 metrów, kiedy prędkość przekroczyła magiczną barierę 150 km/h. O czym wtedy myślałem? O przemijającym czasie i drodze, która powoli się kończyła… Gdy do finiszu pozostało tylko 20 metrów, usłyszałem swoje serce, bijące jak słynny dzwon Zygmunta. Notabene odzywający się tylko wtedy, gdy umiera ktoś zasłużony dla ojczyzny… Nie zdążyło mi się nasunąć nawet to skojarzenie, gdy w oddali ujrzałem białą wyraźną linię – miejsce, w którym wszystko się wyjaśni… W tym momencie, zgromadzeni na stadionie, usłyszeli przeraźliwy pisk opon, a następnie dźwięk tłukącej się szyby. Chwilę potem w okolicy rozległo się głośne jeeessst wykrzyczane przez tysiące ludzi zgromadzonych na obiekcie. To właśnie ja pobiłem światowy rekord lotu w dal, lądując twarzą prosto w piachu…
Punish your poor driver…
W ten sposób twórcy gry FlatOut skomentowaliby wyżej opisane wydarzenie. To po prostu specjalny tryb tej gry, pozwalający się wyżyć na kierowcy, czyli na samemu sobie. Właśnie tego typu sny, przedstawiające moment masakry mojej własnej osoby, miewałem tuż po otrzymaniu przydziału na zapowiedź gry FlatOut 2.
Pierwsza część tej produkcji, okazała się czarnym koniem roku 2005 w dziedzinie samochodówek. Tytuł, w którym nikt nie pokładał dużych nadziei, zdobył niesamowite uznanie zarówno wśród graczy jak i recenzentów. Pomysł na niszczenie wszystkiego i wszystkich za pomocą samochodu, okraszony wspaniałą oprawą i dobrym wykonaniem, pozwolił autorom odnieść niesamowity sukces- w ciągu zaledwie kilku miesięcy w sklepach na całym świecie sprzedano aż 700 tys. legalnych kopii pierwszej części FlatOuta! Nic więc dziwnego, że firma Bugbear Entertainment, zachęcona tak dobrym wynikiem, postanowiła zabrać się za kontynuację bestsellera. W końcu stara dobra zasada mówi- jak coś się ładnie sprzedaje, to robimy następną część! EA Sports od lat ją lansuje i chyba na brak pieniędzy nie narzeka…
Total Mayhem, czyli to co tygryski lubią najbardziej…
Twórcy drugiego FlatOuta, starając się stworzyć produkcję idealnie pasującą do wymagań użytkowników, z dużą uwagą przysłuchiwali się uwagom, które zgłaszali gracze po spotkaniu z pierwszą częścią. Według wniosków przez nich wyciągniętych, ludziom najbardziej podoba się szeroko pojęta destrukcja. Bugbear Entertainment idąc tym tropem, postanowiło stworzyć coś, gdzie satysfakcji nie będzie dawało zwycięstwo, a jedynie dojechanie do mety w jednym kawałku, zawierającym cztery (ewentualnie trzy) koła plus silnik. Tutaj nie będzie się liczyła szybkość- twoim jedynym celem jest zniszczenie przeciwników i to w jak najbardziej spektakularny sposób. Nie wystarczy już tylko zwykłe uderzanie w wóz konkurenta, albo zepchnięcie go na bandę. W FlatOut 2 destrukcja przyjmie najbrutalniejszą i najbardziej widowiskową formę. Będzie posyłanie na wroga innych przedmiotów, spychanie do przepaści, a nawet zrzucanie na przeciwników ogromnych ładunków, pod którymi blacha będzie się gięła, że aż miło patrzeć. Twórcy obiecują także wspaniałą fizykę zniszczeń i aż 40 czułych na uszkodzenia punktów, rozmieszczonych na całym samochodzie– czyż to nie brzmi pięknie? Dodatkowo na trasach, amatorzy kierownicy znajdą ok. 5000 obiektów nadających się do zniszczenia. Ciekawym smaczkiem jest następne ulepszenie- przeciwnicy nie mają być tak głupi, za jakich zawsze uważano postacie sterowane przez komputer. Twój rywal zanim zepchnie Cię do rowu, najpierw to przemyśli i wybierze odpowiedni moment na atak, czyli wtedy, kiedy się najmniej tego spodziewasz. Poza tym, jeśli Ty mu oddasz i także go „skrzywdzisz”, on Ci to zapamięta i zemści się przy następnej okazji- koniec z bezkarnym wyżywaniem się na bezmyślnych konkurentach- teraz oni Ci dokopią!
Gdzie, w czym i jak
Poza wcześniej wymienionymi usprawnieniami, które zostaną wprowadzone do FlatOuta 2 warto wspomnieć o charakterystycznym dla kontynuacji zabiegu- to samo, tylko że więcej. W ten sposób w nowej edycji szalonej destrukcji, wystartujemy w zupełnie nowych lokacjach, uwzględniając Big City, L.A. Storm Drains, Rocky Mountain Forest, a także Corn Fields and Desert. Wszystkie trasy mają być szczegółowo wykonane, w realistycznej i przyjemnej dla oka grafice. A czym będziemy je przemierzać? Autorzy oddadzą do naszej dyspozycji dwa razy więcej aut niż w pierwszej części, a także nowe klasy: Muscle cars, Sports cars, Pick Up Trucks i Compacts. Jak już pisałem, wozy mają być wykonane ze szwajcarską dokładnością, co pozwoli na jeszcze realistyczniejszą symulację zniszczeń.
A jakie tryby rozgrywki zaserwują nam twórcy? Przede wszystkim wyścig, czyli kto pierwszy dojedzie na metę (oczywiście uwzględniając to, że większość zawodników w ogóle do mety nie dojedzie) oraz destrukcję zawierającą tylko jedną zasadę dotyczącą wyłonienia zwycięzcy- kto najdłużej zostanie na arenie, ten wygrywa! Wszystkie chwyty dozwolone! Przy odpowiednio dobrej jeździe i niezłych wynikach odblokujesz jeszcze tryb mistrzostw.
Osobny akapit warto poświęcić zestawie minigierek, które pozwolą graczowi wcielić się w moją sytuację opisaną we wstępie. Będzie strzelanie kierowcą do tarczy, lot w dal i 10 innych, które na razie twórcy ukrywają w tajemnicy. Jedno jest pewne- będzie się działo!
Finisz, czyli słowo podsumowania na koniec
Według prognoz, które pokrótce Wam przedstawiłem, druga część FlatOuta zapowiada się jako smakowity kąsek dla fanów gier wyścigowych. Niesamowity realizm oddania uszkodzeń i ogromna przyjemność czerpana z zręcznościowego siania zniszczenia, może stanowić mieszankę wybuchową, która zadowoli najbardziej wybrednych. Czy jednak panowie z Bugbear Entertainment spełnią obietnice i stworzą grę doskonałą i jednocześnie pozbawioną błędów? Przekonamy się już w maju, bo na ten miesiąc jest przewidziana premiera FlaOut 2. Niestety żaden z polskich dystrybutorów, nie zdecydował się jeszcze wydać produkcji w naszym pięknym kraju… A szkoda, bo zapowiada się prawdziwy hit i żal, że Polakom nie będzie dane w niego zagrać na równi z Niemcami, Anglikami czy Francuzami…